Uczniowskie morale
Marcin Mikołaj Czyż
Codziennie przekraczając próg szkoły zastanawiamy się co zrobić, by wypaść w oczach naszych „belfrów” najlepiej? Często bardzo skomplikowane zabiegi, testowane nowe, coraz to bardziej niekonwencjonalne metody nie przynoszą pożądanego skutku. Sięgnijmy więc głębiej, a mianowicie spróbujmy odwołać się do etyki uczniowskiej.
Co to takiego, ten nierzadko przywoływany termin „etyka”? Otóż, nic innego, jak nauka o moralności ludzkiej, o powinnościach każdego człowieka. Etyką uczniowską jest więc nauka o prawach i obowiązkach ucznia, o jego powinnościach, ale jak na razie to tylko puste definicje, do których często nie możemy się przyzwyczaić. Pod tymi oschłymi terminami kryją się nasze szkolne problemy, radości i smutki, codzienne trudy nauczania i wchłaniania przez nas wiedzy.
Posłuszeństwo, zdyscyplinowanie, odpowiedni stosunek do nauki i do nauczających, przestrzeganie norm i kanonów narzuconych przez szkołę, często również kultura osobista, tolerancja i zrozumienie. To główne pojęcia odnoszące się do etyki uczniowskiej i będące jednocześnie podstawą jej struktury, opartej tylko i wyłącznie na jednostce, a nie ogóle jak często mogłoby się wydawać. To przecież od każdego ucznia z osobna zależy poziom i dalszy rozwój moralny nawołujący do stosunków i norm szkolnych, to od niego zależy, czy zechce być posłuszny etyce uczniowskiej. Zależność ta polega także na tym, czy uczeń przystaje na ów pakt dobrowolnie, czy też, jak często bywa, siłą narzuca mu się pewne zasady.
Nadal jednak to, co budzi wśród nas najwięcej kontrowersji w etyce uczniowskiej to fakt, że musimy jej przestrzegać, czy mamy na to ochotę, czy nie. Po co więc toczyć te zażarte boje? Lepiej byłoby zgodzić się na wszystko, co narzuca nam „etyka uczniowska", w dobrowolnym duchu moralnym, nawet jeśli jest ona usilnie naginana.
Nie zapomnijmy jednak, że ta walka czasami „warta jest świeczki”.
Codziennie przekraczając próg szkoły zastanawiamy się co zrobić, by wypaść w oczach naszych „belfrów” najlepiej? Często bardzo skomplikowane zabiegi, testowane nowe, coraz to bardziej niekonwencjonalne metody nie przynoszą pożądanego skutku. Sięgnijmy więc głębiej, a mianowicie spróbujmy odwołać się do etyki uczniowskiej.
Co to takiego, ten nierzadko przywoływany termin „etyka”? Otóż, nic innego, jak nauka o moralności ludzkiej, o powinnościach każdego człowieka. Etyką uczniowską jest więc nauka o prawach i obowiązkach ucznia, o jego powinnościach, ale jak na razie to tylko puste definicje, do których często nie możemy się przyzwyczaić. Pod tymi oschłymi terminami kryją się nasze szkolne problemy, radości i smutki, codzienne trudy nauczania i wchłaniania przez nas wiedzy.
Posłuszeństwo, zdyscyplinowanie, odpowiedni stosunek do nauki i do nauczających, przestrzeganie norm i kanonów narzuconych przez szkołę, często również kultura osobista, tolerancja i zrozumienie. To główne pojęcia odnoszące się do etyki uczniowskiej i będące jednocześnie podstawą jej struktury, opartej tylko i wyłącznie na jednostce, a nie ogóle jak często mogłoby się wydawać. To przecież od każdego ucznia z osobna zależy poziom i dalszy rozwój moralny nawołujący do stosunków i norm szkolnych, to od niego zależy, czy zechce być posłuszny etyce uczniowskiej. Zależność ta polega także na tym, czy uczeń przystaje na ów pakt dobrowolnie, czy też, jak często bywa, siłą narzuca mu się pewne zasady.
Nadal jednak to, co budzi wśród nas najwięcej kontrowersji w etyce uczniowskiej to fakt, że musimy jej przestrzegać, czy mamy na to ochotę, czy nie. Po co więc toczyć te zażarte boje? Lepiej byłoby zgodzić się na wszystko, co narzuca nam „etyka uczniowska", w dobrowolnym duchu moralnym, nawet jeśli jest ona usilnie naginana.
Nie zapomnijmy jednak, że ta walka czasami „warta jest świeczki”.