Jurecki między nami
Oklaskami i serdecznymi gratulacjami powitali dziennikarze i wydawcy polskich niezależnych gazet lokalnych Jerzego Jureckiego, twórcę i wydawcę Tygodnika Podhalańskiego na swoim spotkaniu w miniony piątek 27 lutego w Warszawie.
Jurek - bo tak się do niego zwracamy w gonie członków Stowarzyszenia Gazet Lokalnych - odebrał dwa dni wcześniej w Teatrze Stanisławowskim w warszawskich Łazienkach prestiżową nagrodę im. Dariusza Fikusa, przyznawaną od 1998 roku przez redakcję Rzeczypospolitej. Fikus, twórca niezależności tego dziennika, stał się symbolem starań o wolność słowa, niezależność i wysoki standard mediów - stąd nagroda. W tym roku przyznano ją w kategorii twórca mediów - właśnie Jureckiemu - oraz w kategorii twórca w mediach - dziennikarce śledczej Rzeczypospolitej Annie Marszałek. Z nagrodą, oprócz niewymiernego prestiżu, wiąże się premia w wysokości 25 tysięcy złotych.
Satysfakcji z nagrody dla Jurka nie ukrywał nikt z członków Stowarzyszenia, wielu gratulowało mu już wcześniej, od razu po ogłoszeniu wyników. Bo po pierwsze Tygodnik Podhalański jest istotnie jedną z najlepszych polskich gazet lokalnych, a Jurecki klasą dla siebie, zaś zamieszczane przezeń materiały inspiracją dla innych wydawców i redaktorów. Ale jednocześnie środowisko wydawców prasy lokalnej odczytało tę nagrodę jako dostrzeżenie roli dziennikarstwa lokalnego w ogóle. - Fakt, że Warszawa dostrzegła prowincję, jest niebywały - żartował na uroczystości przyznania nagrody Jurecki, ale też nikt inny tak jak my nie potrafił dostrzec, że nie był to tylko i wyłącznie żart. Media ogólnopolskie rzadko dostrzegają, że i na prowincji toczy się walka o zdrowie Rzeczypospolitej (w tym przypadku nie chodzi o gazetę) i w tej walce gazety lokalne odgrywają wiodącą rolę. Jerzy Jurecki wykrył i opisał proceder spuszczania do rzeki nieczystości z oczyszczalni ścieków w Zakopanem i zdemaskował w cyklu artykułów korupcję w tamtejszym urzędzie skarbowym. Podobnych spraw, nieważnych dla Warszawy (czy dla „warszawki”, jak niejednokrotnie mówi się w prawdziwej, prowincjonalnej Polsce o naszej stolicy) opisano i ciągle opisuje się w lokalnych gazetach setki, każdy z redaktorów może się popisać ujawnieniem niejednej, choć nie każdy potrafił sprawy doprowadzić do szczęśliwego - czytaj: sądowego zakończenia.
Nagroda im. Dariusza Fikusa przyznawana jest osobom, które w mediach osiągnęły sukces także dzięki poszanowaniu wartości etycznych. Nie mogliśmy się oprzeć refleksji, że właśnie w prasie lokalnej nie da się wprost odnieść sukcesu i być kanalią. Bo jeśli napiszemy coś niezgodnego z prawdą, to od razu ludzie nie tylko, że nam to wytkną, ale będą wytykać po wielokroć, przy każdym spotkaniu w sklepie, u lekarza czy na rynku. Nie ma możliwości, byśmy nie spotkali się ponownie z bohaterami naszych tekstów - na jaki to luksus może liczyć zawsze dziennikarz ogólnopolskiej gazety jadący zrobić materiał w Koziej Wólce. I nie możemy liczyć na to, że unikniemy sytuacji, w której przyjdzie nam opisać znajomego - i będziemy musieli zrobić to zgodnie z prawdą, nawet, a nawet szczególnie wtedy, gdy ta prawda będzie dla niego niekorzystna. Jurecki zdecydował, że jeśli zaprzyjaźniony z gazetą radny wybudował bez pozwolenia regionalną karczmę w otulinie parku narodowego, to trzeba o tym napisać - tym bardziej właśnie dlatego, że go znał. Taki jest standard postępowania każdej chcącej budować swą wiarygodność gazety lokalnej - i cieszymy się, że ten standard został nagrodzony.
Gratulujemy Jurkowi 17 tysięcy sprzedawanych co tydzień egzemplarzy, gratulujemy tego, że część tego sprzedawana jest za oceanem, w Chicago i Toronto, gdzie trudno przejść ulicą, by nie spotkać górala, a ci swą wiedzę o tym, co się dzieje w ich rodzinnych miejscowościach czerpią właśnie z Tygodnika Podhalańskiego. Gratulujemy świetnych, odważnych tekstów i czytelniczego zaufania. Gratulujemy niezależności, którą każdy z nas uznaje za wartość, bez której gazetę można zamykać. Jurek swojej nie zamknie, bo ani tematów ani odwagi mu nie zabraknie. Na naszym spotkaniu w Warszawie nie wyłączył komórki ani na chwilę. Pracował.
Satysfakcji z nagrody dla Jurka nie ukrywał nikt z członków Stowarzyszenia, wielu gratulowało mu już wcześniej, od razu po ogłoszeniu wyników. Bo po pierwsze Tygodnik Podhalański jest istotnie jedną z najlepszych polskich gazet lokalnych, a Jurecki klasą dla siebie, zaś zamieszczane przezeń materiały inspiracją dla innych wydawców i redaktorów. Ale jednocześnie środowisko wydawców prasy lokalnej odczytało tę nagrodę jako dostrzeżenie roli dziennikarstwa lokalnego w ogóle. - Fakt, że Warszawa dostrzegła prowincję, jest niebywały - żartował na uroczystości przyznania nagrody Jurecki, ale też nikt inny tak jak my nie potrafił dostrzec, że nie był to tylko i wyłącznie żart. Media ogólnopolskie rzadko dostrzegają, że i na prowincji toczy się walka o zdrowie Rzeczypospolitej (w tym przypadku nie chodzi o gazetę) i w tej walce gazety lokalne odgrywają wiodącą rolę. Jerzy Jurecki wykrył i opisał proceder spuszczania do rzeki nieczystości z oczyszczalni ścieków w Zakopanem i zdemaskował w cyklu artykułów korupcję w tamtejszym urzędzie skarbowym. Podobnych spraw, nieważnych dla Warszawy (czy dla „warszawki”, jak niejednokrotnie mówi się w prawdziwej, prowincjonalnej Polsce o naszej stolicy) opisano i ciągle opisuje się w lokalnych gazetach setki, każdy z redaktorów może się popisać ujawnieniem niejednej, choć nie każdy potrafił sprawy doprowadzić do szczęśliwego - czytaj: sądowego zakończenia.
Nagroda im. Dariusza Fikusa przyznawana jest osobom, które w mediach osiągnęły sukces także dzięki poszanowaniu wartości etycznych. Nie mogliśmy się oprzeć refleksji, że właśnie w prasie lokalnej nie da się wprost odnieść sukcesu i być kanalią. Bo jeśli napiszemy coś niezgodnego z prawdą, to od razu ludzie nie tylko, że nam to wytkną, ale będą wytykać po wielokroć, przy każdym spotkaniu w sklepie, u lekarza czy na rynku. Nie ma możliwości, byśmy nie spotkali się ponownie z bohaterami naszych tekstów - na jaki to luksus może liczyć zawsze dziennikarz ogólnopolskiej gazety jadący zrobić materiał w Koziej Wólce. I nie możemy liczyć na to, że unikniemy sytuacji, w której przyjdzie nam opisać znajomego - i będziemy musieli zrobić to zgodnie z prawdą, nawet, a nawet szczególnie wtedy, gdy ta prawda będzie dla niego niekorzystna. Jurecki zdecydował, że jeśli zaprzyjaźniony z gazetą radny wybudował bez pozwolenia regionalną karczmę w otulinie parku narodowego, to trzeba o tym napisać - tym bardziej właśnie dlatego, że go znał. Taki jest standard postępowania każdej chcącej budować swą wiarygodność gazety lokalnej - i cieszymy się, że ten standard został nagrodzony.
Gratulujemy Jurkowi 17 tysięcy sprzedawanych co tydzień egzemplarzy, gratulujemy tego, że część tego sprzedawana jest za oceanem, w Chicago i Toronto, gdzie trudno przejść ulicą, by nie spotkać górala, a ci swą wiedzę o tym, co się dzieje w ich rodzinnych miejscowościach czerpią właśnie z Tygodnika Podhalańskiego. Gratulujemy świetnych, odważnych tekstów i czytelniczego zaufania. Gratulujemy niezależności, którą każdy z nas uznaje za wartość, bez której gazetę można zamykać. Jurek swojej nie zamknie, bo ani tematów ani odwagi mu nie zabraknie. Na naszym spotkaniu w Warszawie nie wyłączył komórki ani na chwilę. Pracował.
(wal)
Tekst ukazuje się jednocześnie w 50 gazetach wydawanych przez wydawców - członków Stowarzyszenia Gazet Lokalnych
Tekst ukazuje się jednocześnie w 50 gazetach wydawanych przez wydawców - członków Stowarzyszenia Gazet Lokalnych