Trudne powroty
Już w Polsce spędziła wielkanocne święta rodzina Jacuków, repatriantów z Kazachstanu, która została zaproszona przez władze Radlina do osiedlenia się w tym mieście.
Dla naszych rodaków, powracających do ojczyzny przodków, przygotowano mieszkanie, które zostało wyposażone dzięki wsparciu wielu sponsorów. Pomocą repatriantom zajmowali się państwo Wnukowie, to z ich inicjatywy zaproszono tę właśnie polską rodzinę do Radlina.
Wszystko zaczęło się w 1999 r., gdy Polska Akcja Humanitarna zorganizowała „Pielgrzymkę do Ojczyzny” dla naszych rodaków ze Wschodu. Na apel PAH odpowiedziała radlińska rodzina Wnuków, zapraszając do siebie na święta Bożego Narodzenia jedną z uczestniczek „Pielgrzymki”. Była to Franciszka Wilczyńska z Kazachstanu. Państwo Wnukowie szybko zaprzyjaźnili się z „Babcią” i postanowili pomóc jej rodzinie w powrocie do Polski. Okazało się, że nie jest to łatwe i trzeba pokonać po drodze wiele przeszkód - głównie natury biurokratycznej. Jednak państwo Wnukowie się nie poddali a wiele inicjatywy wykazał szczególnie ich syn Jacek Wnuk. Aby rodzina „babci” Wilczyńskiej mogła przyjechać do Polski i osiedlić się w naszym kraju konieczne było zaproszenie przez władze miasta. I przekonanie ówczesnych radnych do podjęcia takiej uchwały okazało się niełatwym zadaniem.
Byli tacy, którzy mieli obiekcje, podczas obrad poświęconych tej sprawie wyrażano obawy jak goście zostaną przyjęci przez przyszłych sąsiadów, padały argumenty, że wielu mieszkańców miasta dotyka bieda i bezrobocie, należy się więc zastanowić czy należy pomagać repatriantom. Gdy już udało się radnych przekonać, pojawił się kolejny problem. Do władz Radlina trafiły również wnioski innych rodzin z Kazachstanu, oczekujących możliwości osiedlenia się w Polsce. Konieczne okazało się przeprowadzenie podczas sesji głosowania, którą rodzinę należy zaprosić. Te trudności nie zrażały państwa Wnuków i nie zrezygnowali ze swoich starań. Jak tłumaczył Jacek Wnuk, dla babci Wilczyńskiej i jej rodziny była to jedyna szansa wyjazdu z Kazachstanu i osiedlenia się w kraju przodków. Gdy już udało się doprowadzić do zaproszenia tej właśnie rodziny do Radlina, zaczęły się kolejne schody. Bardzo długo trwały procedury związane z uzyskaniem statusu repatrianta i pozwolenia władz Kazachstanu na wyjazd rodziny do Polski na stałe. W końcu udało się załatwić wszelkie formalności i córka babci Wilczyńskiej wraz z mężem oraz wnuczką przyjechały do Radlina. Pani Franciszka niestety pozostała w Kazachstanie. Jest chora i gdy poprawi się jej stan zdrowia być może latem przyjedzie do Polski. Pozostał również wnuk, który kończy szkołę średnią i w Astanie, stolicy Kazachstanu będzie zdawał egzaminy na studia w Polsce.
Kilka dni po swoim przyjeździe państwo Jacukowie spotkali się z władzami miasta - burmistrz Barbarą Magierą, wiceburmistrzem Piotrem Śmieją i radnymi.
Cieszymy się, że przyjechaliśmy do Radlina, spacerowaliśmy już po mieście - mówiła Halina Jacuk. Jest tu czysto, zielono. Gdy wyjeżdżaliśmy z Kazachstanu była tam jeszcze zima, leżał śnieg, temperatura wynosiła -10°C. Dzwoniliśmy już do mamy, bardzo płacze, chciałaby być z nami. Syn kończy szkołę, w czerwcu będzie zdawał egzaminy i potem przyjedzie do Polski.
Rodzina Jacuków mieszkała w Astanie, stolicy Kazachstanu. Pani Daria pracowała w biurze zajmując się opracowywaniem dokumentacji budowlanej. Jej mąż Wiaczesław jest elektrykiem, pracował w fabryce produkującej lodówki.
Cały czas czuliśmy się Polakami, obchodziliśmy polskie święta, teraz jesteśmy Polakami - opowiadała Halina Jacuk. Przy wyjeździe do Polski znajomi nas serdecznie żegnali, tam każdy czeka na swoją kolej.
Dzieci państwa Jacuków dobrze mówią po polsku, oboje już trzykrotnie odwiedzali Polskę - byli w Warszawie, Grodzisku Mazowieckim i Kołobrzegu. Nad morzem bardzo im się podobało. Syn Anatol chodzi do polskiej szkoły, 11 godzin tygodniowo uczy się języka polskiego. Córka Irena będzie chodzić do liceum w Rydułtowach, została zapisana do drugiej klasy. Państwo Jacukowie zdążyli już się spotkać z inną polską rodziną z Kazachstanu, która zamieszkała w Czerwionce-Leszczynach na zaproszenie tamtejszych władz.
Podczas spotkania rodzina Jacuków opowiadała wiele ciekawostek na temat życia w Kazachstanie. Jest tam niewiele miast, bardzo od siebie odległych. Między nimi rozciąga się step. Kazachowie to muzułmanie, ale są tolerancyjni wobec innych wyznań. W tym kraju praktycznie nie ma dużych sklepów - supermarketów. Wszystko można kupić na bazarze.
W trakcie spotkania Halina Jacuk przekazała burmistrz Barbarze Magierze pamiątki z Kazachstanu - wyroby rękodzieła ludowego. Przewodniczący Rady Miasta Jacek Sobik zaprosił całą rodzinę na sesję, która odbędzie pod koniec kwietnia.
(jak)