Na tropach śmierci
Choć początkowo sugerowano, że ks. Teodora Walentę zgładzili Niemcy, nie ulega wątpliwości, że to Rosjanie zamordowali go 16 kwietnia 1945 r. Bardzo długo szczegóły dotyczące okoliczności zbrodni owiane były tajemnicą. Prawdę udało się ujawnić dzięki informacjom przekazanym przez naocznego świadka tamtych tragicznych wydarzeń.
Informacja jakoby ks. Walenta zginął z rąk Niemców pojawiały się w publikacji na temat martyrologii duchowieństwa śląskiego w okresie II wojny światowej. Taki bieg wydarzeń zasugerowano mając na uwadze działalność duchownego. Przez lata bronił rodowitych mieszkańców Górnego Śląska i przeciwstawiał się wszelkim objawom dyskryminacji narodowej. Już jako administrator parafii św. Mikołaja w Górnej Wilczy był szykanowany i nieustannie utrudniano mu pracę. Nagonka na niego nie skończyła się także gdy objął stanowisko proboszcza parafii św. Anioła Stróża w Gorzycach (1 maja 1934 r.). Władze hitlerowskie uznały go za niebezpiecznego wroga. Traktowano go z całym okrucieństwem. Bardzo często był wzywany na przesłuchania, terroryzowano go groźbami i wymyślano różne kary. Zakazano mu sprawowania czynności liturgicznych i zastosowano wobec niego areszt domowy. Prawdopodobnie tylko ze względu na swoją chorobę, gdyż na krótko przed wojną został częściowo sparaliżowany, uniknął obozu koncentracyjnego. Do jego ocalenia przyczyniła się także wpływowa rodzina Szewiorów, która wstawiła się za ks. Teodorem - mówi dyrektor muzeum w Wodzisławiu Paweł Porwoł, od lat próbujący odkryć prawdę o śmierci gorzyckiego proboszcza. Informacje na ten temat gromadził już pod koniec lat osiemdziesiątych. Znalazły się one w opublikowanym w 1996 r. „Słowniku biograficznym katolickiego duchowieństwa śląskiego XIX i XX wieku”. Dwa lata wcześ-niej w Nowinach Raciborskich pojawił się pierwszy artykuł na temat tajemniczej śmierci ks. Teodora Walenty. Wówczas do ujawnienia całej prawdy brakowało dowodów, które jednoznacznie wskazałyby na okoliczności, w jakich doszło do zgładzenia duchownego. Część mieszkańców sugerowała, że zginął on stając w obronie gwałconej kobiety, że przeciwstawiał się brutalnemu znęcaniu się sołdatów nad ukrywającymi się w piwnicy probostwa osobami, w tym zwłaszcza kobietami. Ponadto mówiono o tym jakoby nie pozwolił on Rosjanom wjechać końmi do kościoła. Sugerowano także, jakoby żołnierze zamordowali ks.
Walentę, gdy ten nie chciał im wydać wina mszalnego. Konkretnych dowodów na potwierdzenie którejś z wersji w dalszym ciągu nie było. Ponadto na ten temat nikt nie chciał mówić. Zapanowała grobowa cisza. Ludzi ogarnął strach i obawa. Nawet w Kurii Archidiecezjalnej wspomniano tylko o rozstrzelaniu go podczas działań wojennych - dodaje P. Porwoł. W tej sytuacji dyrektor muzeum, za pośrednictwem gminnej gazety w Gorzycach, zaapelował do mieszkańców o ujawnienie prawdy. Apel nie pozostał bez odpowiedzi. Z detalami okoliczności śmierci proboszcza przedstawił naoczny świadek tamtych wydarzeń - Edward Wojczewski. „Ksiądz Walneta zastrzelony został z broni krótkiej przez młodego oficera armii radzieckiej” - czytamy w liście skierowanym do Paw-ła Porwoła. „Bezpośrednią przyczyną zamordowania księdza była niemożność zaspokojenia przez denata wydania alkoholu” - napisał nieżyjący już mieszkaniec Gorzyc. Dodał on również, że śmierć duchownego nastąpiła natychmiast, a więc nie został dobity na zewnątrz świątyni co wcześniej sugerowano.
(raj)