Nie ma to jak polski film
1650 filmów? Kto by tyle obejrzał? Krzysztof Pękała z Radlina żartuje, że zobaczy je wszystkie, jak już będzie na emeryturze. Obecnie ma jedną z największych w Polsce kolekcji polskich filmów. Cały czas wzbogaca swój zbiór, nagrywając kolejne produkcje. „Gdyby mi ktoś kazał je zbierać, to bym tego nie robił. Hobby to jest coś, co się chce robić samemu” - uważa radliński pasjonat.
Kiedy włącza telewizor, jest w swoim żywiole. Bynajmniej jednak nie należy do ludzi, którzy większość czasu spędzają przed ekranem. Krzysztof Pękała z Radlina od wielu lat kolekcjonuje polskie filmy. Obecnie na 650 kasetach ma nagranych około 1650 obrazów, w tym ponad 300 komedii. Mało kto w Polsce może się pochwalić tak olbrzymim zbiorem. Nie wiem, kiedy je wszyskie obejrzę? Chyba na emertyturze, chociaż to jeszcze tyle lat - śmieje się pan Krzysztof.
Nie sztuka kupować
Kilka lat temu wraz z całą rodziną wziął udział w teleturnieju „Kochamy polskie seriale”. Do zwycięstwa radlinianom zabrakło wtedy niewiele. Nie wiedziałem, jaki pies występował w „Wojnie domowej”, czy to był pudel, czy też jamnik, no i odpadliśmy - wspomina dzisiaj pasjonat. Jednak kilka lat temu wraz z żoną i córkami aż dwa razy wygrał popularną „Familiadę”. Raz znów triumfował w pojedynkę w turnieju „1 z 10”. Krzysztof Pękała pasjonuje się wieloma dziedzinami, ale filmy stawia ponad wszystko. Nie zadowala go kupowanie w sklepie gotowych nagrań z serii „Akademia Filmu Polskiego”. Zresztą w tym cyklu wyszło chyba zaledwie sto filmów i to tych najbardziej znanych, a to kropla w morzu w porównaniu z blisko dwutysięcznym zbiorem pana Krzysztofa. Zbieranie polskich produkcji jest utrudnione, bo zależy od tego, czy jakiś tytuł jest emitowany w telewizji, czy też nie. Czasem na mało znane filmy czekam całymi latami - mówi hobbysta. Tak było na przykład z filmem „Czekam na Monte Cassino” w reżyserii Juliana Dziedziny. Jeszcze rzadziej wyświetlane są teraz posępne „produkcyjniaki” z lat czterdziestych i piędziesiątych. W czasach propagandy można je było ogladać zapewne co drugi dzień, a potem wylądowały chyba w najciemniejszym kącie archiwum albo na śmietniku. Kto wie, czy taki los nie spotkał filmu wojennego „Trzy kobiety” z 1957 roku albo „Szklaną kulę” z 1972 roku - zastanawia się hobbysta. Dodaje jednak, że od niedawna wiele się zmieniło. Ruszył m.in. wymarzony dla kolekcjonera program „Kino Polska”, na którym można oglądać wyłącznie polskie produkcje, w tym także wiele filmów propagandowych. Prowadzi go zresztą znakomity, znany publicysta i satyryk, Michał Ogórek. Właśnie dzięki temu programowi udało mi się niedawno nagrać zapomniane filmy „Romantyczni”, „Gromada” i „Żołnierz zwycięstwa” o Karolu Świerczewskim - wylicza pasjonat.
Kilka lat temu wraz z całą rodziną wziął udział w teleturnieju „Kochamy polskie seriale”. Do zwycięstwa radlinianom zabrakło wtedy niewiele. Nie wiedziałem, jaki pies występował w „Wojnie domowej”, czy to był pudel, czy też jamnik, no i odpadliśmy - wspomina dzisiaj pasjonat. Jednak kilka lat temu wraz z żoną i córkami aż dwa razy wygrał popularną „Familiadę”. Raz znów triumfował w pojedynkę w turnieju „1 z 10”. Krzysztof Pękała pasjonuje się wieloma dziedzinami, ale filmy stawia ponad wszystko. Nie zadowala go kupowanie w sklepie gotowych nagrań z serii „Akademia Filmu Polskiego”. Zresztą w tym cyklu wyszło chyba zaledwie sto filmów i to tych najbardziej znanych, a to kropla w morzu w porównaniu z blisko dwutysięcznym zbiorem pana Krzysztofa. Zbieranie polskich produkcji jest utrudnione, bo zależy od tego, czy jakiś tytuł jest emitowany w telewizji, czy też nie. Czasem na mało znane filmy czekam całymi latami - mówi hobbysta. Tak było na przykład z filmem „Czekam na Monte Cassino” w reżyserii Juliana Dziedziny. Jeszcze rzadziej wyświetlane są teraz posępne „produkcyjniaki” z lat czterdziestych i piędziesiątych. W czasach propagandy można je było ogladać zapewne co drugi dzień, a potem wylądowały chyba w najciemniejszym kącie archiwum albo na śmietniku. Kto wie, czy taki los nie spotkał filmu wojennego „Trzy kobiety” z 1957 roku albo „Szklaną kulę” z 1972 roku - zastanawia się hobbysta. Dodaje jednak, że od niedawna wiele się zmieniło. Ruszył m.in. wymarzony dla kolekcjonera program „Kino Polska”, na którym można oglądać wyłącznie polskie produkcje, w tym także wiele filmów propagandowych. Prowadzi go zresztą znakomity, znany publicysta i satyryk, Michał Ogórek. Właśnie dzięki temu programowi udało mi się niedawno nagrać zapomniane filmy „Romantyczni”, „Gromada” i „Żołnierz zwycięstwa” o Karolu Świerczewskim - wylicza pasjonat.
Stosy kaset
Kilka lat temu kupił sobie nowy „Leksykon polskich filmów fabularnych” pod red. Jana Słodowskiego. Na podstawie tej książki radliński kolekcjoner obliczył, że do peł-nej kolekcji brakuje mu jeszcze około pięćdziesięciu filmów. Oczywiście, wciąż przybywa nowych, które też staram się mieć. Książka już ich nie obejmuje, słownik kończy się na 1996 roku - wyjaśnia pan Krzysztof. Z wykształcenia jest ekonomistą, pracuje w Zakładzie Gospodarki Komunalnej w Radlinie. Nie pamięta od czego zaczęła się jego pasja. Lubię komedie, więc może to była trylogia o Kargulach i Pawlakach? - zastanawia się. Skupił się głównie na nagrywaniu filmów nakręconych po wojnie, aż do czasów współczesnych. Nie zbiera prodkucji przedwojennych. Co tydzień uważnie przegląda szczegółowe programy telewizyjne i zaznacza w nich ciekawe emisje. Wiele filmów oglądał już po kilka razy, na przykład „Barwy ochronne” w reżyserii Krzysztofa Zanussiego. To jeden z ulubionych jego reżyserów. Lubi też filmy Jerzego Stuhra, Juliusza Machulskiego czy Andrzeja Wajdy. Spośród aktorów najbardziej ceni Andrzeja Zapasiewicza i Janusza Gajosa. Ale jestem głównie kolekcjonerem, więc nagrywam każdy film, bez względu na to, czy jest nudny, czy też ciekawy - zaznacza pan Krzysztof. Kiedyś zapisywał każde kolejne nagranie w specjalnym zeszycie, teraz prowadzi taką ewidencję w komputerze.
Kiedy wyciąga z półek kasety ze swojej kolekcji, zajmują one niemal cały pokój. Żona pana Krzysztofa, pani Barbara, nieraz już traciła cierpliwość z tego powodu. Ciężkie jest życie kolekcjonera - wzdychał na to radliński pasjonat. Pani Basia sama jednak bardzo lubi filmy i kiedy tylko czas jej na to pozwala, ogląda je wraz z mężem i dwiema córkami, Agatą i Mają. Wszyscy intersujemy się kinem, a to zasługa męża, który nas zaraził swoją pasją - mówi.
Kilka lat temu kupił sobie nowy „Leksykon polskich filmów fabularnych” pod red. Jana Słodowskiego. Na podstawie tej książki radliński kolekcjoner obliczył, że do peł-nej kolekcji brakuje mu jeszcze około pięćdziesięciu filmów. Oczywiście, wciąż przybywa nowych, które też staram się mieć. Książka już ich nie obejmuje, słownik kończy się na 1996 roku - wyjaśnia pan Krzysztof. Z wykształcenia jest ekonomistą, pracuje w Zakładzie Gospodarki Komunalnej w Radlinie. Nie pamięta od czego zaczęła się jego pasja. Lubię komedie, więc może to była trylogia o Kargulach i Pawlakach? - zastanawia się. Skupił się głównie na nagrywaniu filmów nakręconych po wojnie, aż do czasów współczesnych. Nie zbiera prodkucji przedwojennych. Co tydzień uważnie przegląda szczegółowe programy telewizyjne i zaznacza w nich ciekawe emisje. Wiele filmów oglądał już po kilka razy, na przykład „Barwy ochronne” w reżyserii Krzysztofa Zanussiego. To jeden z ulubionych jego reżyserów. Lubi też filmy Jerzego Stuhra, Juliusza Machulskiego czy Andrzeja Wajdy. Spośród aktorów najbardziej ceni Andrzeja Zapasiewicza i Janusza Gajosa. Ale jestem głównie kolekcjonerem, więc nagrywam każdy film, bez względu na to, czy jest nudny, czy też ciekawy - zaznacza pan Krzysztof. Kiedyś zapisywał każde kolejne nagranie w specjalnym zeszycie, teraz prowadzi taką ewidencję w komputerze.
Kiedy wyciąga z półek kasety ze swojej kolekcji, zajmują one niemal cały pokój. Żona pana Krzysztofa, pani Barbara, nieraz już traciła cierpliwość z tego powodu. Ciężkie jest życie kolekcjonera - wzdychał na to radliński pasjonat. Pani Basia sama jednak bardzo lubi filmy i kiedy tylko czas jej na to pozwala, ogląda je wraz z mężem i dwiema córkami, Agatą i Mają. Wszyscy intersujemy się kinem, a to zasługa męża, który nas zaraził swoją pasją - mówi.
Iza Salamon