Dla kogo to święto?
Część wodzisławian dowiedziała się o Dniach Wodzisławia przypadkowo, już po zakończeniu imprezy. „Na naszym osiedlu nie było ani jednego plakatu czy ogłoszenia” - mówią mieszkańcy z os. XXX-lecia, którzy przyszli do nas w tej sprawie.
Jestem na emeryturze, chętnie bym poszedł na rynek posiedzieć sobie, posłuchać muzyki. Ale nic nie wiedziałem o Dniach Wodzisławia! Znajomy mi powiedział w poniedziałek, czyli dzień po imprezie - mówi Stanisław Piszczek z wodzisławskiego osiedla XXX-lecia. Dodaje, że z reguły dokładnie przegląda wszystkie tablice i słupy ogłoszeniowe, ale nie widział żadnych informacji na temat miejskiej imprezy. Rozmawiałem z innymi ludźmi i też nie widzieli, więc pytam, dla kogo jest ta impreza, skoro nie wszystkich się o niej informuje? - pyta wodzisławianin. Jak to jest, że na słupach na naszym osiedlu są na przykład informacje o jakichś koncertach w Jastrzębiu czy w Rybniku, a nie ma tego, co nas najbardziej interesuje, czyli o tym, co się dzieje w Wodzisławiu - dodaje. Leszek Nowakowski, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Wodzisławiu, zapewnia, że przed Dniami Wodzisławia była prowadzona szeroka kampania informacyjna. Przygotowano dwieście plakatów, z tego sto pięćdziesiąt poszło na słupy, a resztę rozdysponowano do sklepów i instystucji. Akcją rozlepiania zajęły się służby komunalne. Zadbaliśmy o to, żeby wszyscy dowiedzieli się o święcie, bo przecież organizujemy je właśnie dla mieszkańców i w naszym interesie leży to, żeby w zabawie wzięło udział jak najwięcej ludzi - mówi Leszek Nowakowski. Dodaje, że informacje były również podawane w radio oraz w prasie. Śledzę na bieżąco, co się dzieje w naszym mieście. Ale o Dniach Wodzisławia nie słyszałem ani ja, ani wielu moich znajomych - twierdzi Stanisław Piszczek.
(izis)