Szybka akcja
Na początku lipca przy ul. Głównej w Bukowie podczas wichury przewróciła się jedna ze starych topól rosnących w tzw. starorzeczu Odry. Drzewo oparło się o linię telefoniczną oraz energetyczną, które przebiegają w tym miejscu i można mówić o dużym szczęściu, że nikomu nic się nie stało. To zasługa szybkiej akcji podjętej przez sołtysa Franciszka Adamczyka i miejscowych strażaków.
Na początku lipca przy ul. Głównej w Bukowie podczas wichury przewróciła się jedna ze starych topól, rosnących w tzw. starorzeczu Odry. Drzewo oparło się o linię telefoniczną oraz energetyczną, które przebiegają w tym miejscu i można mówić o dużym szczęściu, że nikomu nic się nie stało. To zasługa szybkiej akcji podjętej przez sołtysa Franciszka Adamczyka i miejscowych strażaków.
Strażacy przyjechali na miejsce, ale drzewo leżało na linii elektrycznej, wszystko było pod napięciem i trzeba było czekać na energetykę - opowiada sołtys Adamczyk. Cały czas padał deszcz, telefony nie działały zatrzymaliśmy ruch autobusów i samochodów przez wieś, ustawiliśmy po obu stronach trójkąty ostrzegawcze. Czterdziestometrowe topole od dawna zagrażają linii telefonicznej i energetycznej, ale nie można się doprosić rozwiązania tego problemu. Zwracałem się w tej sprawie do Powiatowego Zarządu Dróg, który przyznał się do 1/3 skarpy starorzecza Odry, były wizje lokalne, ale nic to nie pomogło. Nie usunięto nawet suchych drzew i gałęzi. Nie chcę straszyć, ale kiedyś może dojść tu do jakiejś tragedii. Chodzi mi o bezpieczeństwo mieszkańców. Problem ten zgłaszałem, pisałem pisma i czekam na efekty.
Dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg Marek Okularczyk stwierdził natomiast, że PZD wykonał to co miał wykonać. Na wycięcie drzew trzeba uzyskać zgodę.
Mój poprzednik wyciął drzewa stojące w pasie drogowym i miał duże nieprzyjemności - tłumaczy dyrektor Okularczyk. Po piśmie jednego z ekologów przyjechali urzędnicy z Warszawy, żeby przeprowadzić kontrolę. Starorzecze należy do prywatnej osoby i nie możemy na prywatnym terenie nic robić.
W Urzędzie Gminy Lubomia wyjaśniono nam, że część skarpy należy do jednego z mieszkańców Bukowa a część do PZD. Cała skarpa jest poroś-nięta drzewami i krzakami, podczas wizji lokalnych ustalano, że teren ten zostanie uporządkowany. Jednak osoby zajmujące się w PZD drzewami zmieniają się i ustalenia nie są wykonywane. Po wypadku Urząd Gminy wystosował pismo do PZD, w którym stwierdzono, że nie wykonano ustaleń z przeprowadzonych wizji lokalnych. Pracownicy Urzędu Gminy przeprowadzili rozmowy z PZD, ustalono, że wyczyszczą skarpę. Służby drogowe pomogą także w uporządkowaniu części skarpy należącej do prywatnego właściciela - jest to starsza osoba, której trudno zająć się tego typu pracami.
Przepisy dotyczące wycinki drzew w ostatnim czasie zmieniły się. Przedtem wycinka musiała być zaplanowana, sporządzano tzw. plan wyrębu na cały rok. Po zgłoszeniu drzew zagrażających bezpieczeństwu przeprowadzano oględziny i umieszczano je w planie wyrębu. Teraz jeśli drzewo zagraża bezpieczeństwu to w nagłych wypadkach można je wyciąć nawet bez zezwolenia po zgłoszeniu do straży pożarnej. W normalnym trybie o zgodę na wycięcie drzewa trzeba wystąpić do wójta, jeśli drzewo powoduje zagrożenie lub szkody to wydaje on decyzję pozytywną. Właściciele sieci naziemnych - energetycznych i telekomunikacyjnych mają obowiązek wycinać gałęzie drzew, gdy wchodzą one w te linie.#nowastrona#
Z tego obowiązku nie wywiązuje się Telekomunikacja Polska. Linie telefoniczne na tym odcinku ul. Głównej przebiegają w gałęziach drzew. Przy wichurach może więc dojść do zerwania kabli telefonicznych. Usiłowaliśmy skontaktować się z odpowiednimi służbami, by dowiedzieć się dlaczego doszło do takiej sytuacji. Niestety, numery telefoniczne działów utrzymania sieci w Wodzisławiu i Rybniku, które udało się znaleźć w książce telefonicznej pozostawały głuche. W wodzisławskim Telepunkcie otrzymaliśmy numer telefonu do służb w Bielsku-Białej, które się tym zajmują. Tam usłyszeliśmy poradę, że sołtys Bukowa powinien napisać w tej sprawie pismo i zgłosić problem dzwoniąc na osławioną „Błękitną linię”. Gdy przekazaliśmy tę poradę sołtysowi Bukowa, po prostu się roześmiał. Pracownik Obszaru w Bielsku-Białej stwierdził, że nie jest upoważniony do rozmów z prasą i skierował nas do rzecznika prasowego w Katowicach. Na podany numer telefonu mimo kilkakrotnych prób nie udało się dodzwonić - nikt nie podnosił słuchawki.
Poważniej do tej sprawy podeszła energetyka. Rzecznik prasowy Górnośląskiego Zakładu Elektroenergetycznego Łukasz Zimnoch uruchomił odpowiednie służby, które dokonały oględzin na miejscu w Bukowie. Stwierdzono, że drzewa nie rosną bezpośrednio przy linii energetycznej i energetyka nie może ich przycinać. Uzyskaliśmy jednak zapewnienie, że w razie potrzeby poprą wniosek o wycięcie kilkudziesięciometrowych topoli, które - tak jak to się stało z jedną z nich - mogą się przewrócić i uszkodzić linię energetyczną.
W tym rejonie przy ul. Głównej znajduje się trzyklasowa szkoła podstawowa i przedszkole. Przy drodze nie ma chodnika - muszą więc poruszać się jezdnią. Jak powiedział nam Leszek Bizoń z Urzędu Gminy w porozumieniu z PZD budowany jest odcinkami chodnik przy ul. Głównej na drugim krańcu wsi - w okolicy kąpieliska, gdzie latem jest duży ruch. Tam występuje duże zagrożenie. Natomiast w rejonie szkoły w tym roku nie zaplanowano prac, związanych z budową chodnika. Władze gminy zastanawiały się nad tym problemem i chodnik mógłby powstać po tej stronie drogi, gdzie jest starorzecze. Podjęcie jakichkolwiek prac wymaga więc uporządkowania skarpy.
Czy jednak niemoc odpowiednich służb - opłacanych przecież także z podatków mieszkańców Bukowa - zostanie wreszcie przełamana? Być może lato zrobi się już pogodniejsze i nie będzie takich wichur jak ta na początku lipca, więc kolejne topole w najbliższym czasie się nie przewrócą. Tego jednak nikt zagwarantować nie może. Z pewnością natomiast jesienią niebezpieczeństwo wzrośnie i realne stanie się uszkodzenie linii telefonicznej, energetycznej czy nawet okolicznych posesji. Na podjęcie odpowiednich działań dla rozwiązania tego problemu czasu może być niewiele.
Strażacy przyjechali na miejsce, ale drzewo leżało na linii elektrycznej, wszystko było pod napięciem i trzeba było czekać na energetykę - opowiada sołtys Adamczyk. Cały czas padał deszcz, telefony nie działały zatrzymaliśmy ruch autobusów i samochodów przez wieś, ustawiliśmy po obu stronach trójkąty ostrzegawcze. Czterdziestometrowe topole od dawna zagrażają linii telefonicznej i energetycznej, ale nie można się doprosić rozwiązania tego problemu. Zwracałem się w tej sprawie do Powiatowego Zarządu Dróg, który przyznał się do 1/3 skarpy starorzecza Odry, były wizje lokalne, ale nic to nie pomogło. Nie usunięto nawet suchych drzew i gałęzi. Nie chcę straszyć, ale kiedyś może dojść tu do jakiejś tragedii. Chodzi mi o bezpieczeństwo mieszkańców. Problem ten zgłaszałem, pisałem pisma i czekam na efekty.
Dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg Marek Okularczyk stwierdził natomiast, że PZD wykonał to co miał wykonać. Na wycięcie drzew trzeba uzyskać zgodę.
Mój poprzednik wyciął drzewa stojące w pasie drogowym i miał duże nieprzyjemności - tłumaczy dyrektor Okularczyk. Po piśmie jednego z ekologów przyjechali urzędnicy z Warszawy, żeby przeprowadzić kontrolę. Starorzecze należy do prywatnej osoby i nie możemy na prywatnym terenie nic robić.
W Urzędzie Gminy Lubomia wyjaśniono nam, że część skarpy należy do jednego z mieszkańców Bukowa a część do PZD. Cała skarpa jest poroś-nięta drzewami i krzakami, podczas wizji lokalnych ustalano, że teren ten zostanie uporządkowany. Jednak osoby zajmujące się w PZD drzewami zmieniają się i ustalenia nie są wykonywane. Po wypadku Urząd Gminy wystosował pismo do PZD, w którym stwierdzono, że nie wykonano ustaleń z przeprowadzonych wizji lokalnych. Pracownicy Urzędu Gminy przeprowadzili rozmowy z PZD, ustalono, że wyczyszczą skarpę. Służby drogowe pomogą także w uporządkowaniu części skarpy należącej do prywatnego właściciela - jest to starsza osoba, której trudno zająć się tego typu pracami.
Przepisy dotyczące wycinki drzew w ostatnim czasie zmieniły się. Przedtem wycinka musiała być zaplanowana, sporządzano tzw. plan wyrębu na cały rok. Po zgłoszeniu drzew zagrażających bezpieczeństwu przeprowadzano oględziny i umieszczano je w planie wyrębu. Teraz jeśli drzewo zagraża bezpieczeństwu to w nagłych wypadkach można je wyciąć nawet bez zezwolenia po zgłoszeniu do straży pożarnej. W normalnym trybie o zgodę na wycięcie drzewa trzeba wystąpić do wójta, jeśli drzewo powoduje zagrożenie lub szkody to wydaje on decyzję pozytywną. Właściciele sieci naziemnych - energetycznych i telekomunikacyjnych mają obowiązek wycinać gałęzie drzew, gdy wchodzą one w te linie.#nowastrona#
Z tego obowiązku nie wywiązuje się Telekomunikacja Polska. Linie telefoniczne na tym odcinku ul. Głównej przebiegają w gałęziach drzew. Przy wichurach może więc dojść do zerwania kabli telefonicznych. Usiłowaliśmy skontaktować się z odpowiednimi służbami, by dowiedzieć się dlaczego doszło do takiej sytuacji. Niestety, numery telefoniczne działów utrzymania sieci w Wodzisławiu i Rybniku, które udało się znaleźć w książce telefonicznej pozostawały głuche. W wodzisławskim Telepunkcie otrzymaliśmy numer telefonu do służb w Bielsku-Białej, które się tym zajmują. Tam usłyszeliśmy poradę, że sołtys Bukowa powinien napisać w tej sprawie pismo i zgłosić problem dzwoniąc na osławioną „Błękitną linię”. Gdy przekazaliśmy tę poradę sołtysowi Bukowa, po prostu się roześmiał. Pracownik Obszaru w Bielsku-Białej stwierdził, że nie jest upoważniony do rozmów z prasą i skierował nas do rzecznika prasowego w Katowicach. Na podany numer telefonu mimo kilkakrotnych prób nie udało się dodzwonić - nikt nie podnosił słuchawki.
Poważniej do tej sprawy podeszła energetyka. Rzecznik prasowy Górnośląskiego Zakładu Elektroenergetycznego Łukasz Zimnoch uruchomił odpowiednie służby, które dokonały oględzin na miejscu w Bukowie. Stwierdzono, że drzewa nie rosną bezpośrednio przy linii energetycznej i energetyka nie może ich przycinać. Uzyskaliśmy jednak zapewnienie, że w razie potrzeby poprą wniosek o wycięcie kilkudziesięciometrowych topoli, które - tak jak to się stało z jedną z nich - mogą się przewrócić i uszkodzić linię energetyczną.
W tym rejonie przy ul. Głównej znajduje się trzyklasowa szkoła podstawowa i przedszkole. Przy drodze nie ma chodnika - muszą więc poruszać się jezdnią. Jak powiedział nam Leszek Bizoń z Urzędu Gminy w porozumieniu z PZD budowany jest odcinkami chodnik przy ul. Głównej na drugim krańcu wsi - w okolicy kąpieliska, gdzie latem jest duży ruch. Tam występuje duże zagrożenie. Natomiast w rejonie szkoły w tym roku nie zaplanowano prac, związanych z budową chodnika. Władze gminy zastanawiały się nad tym problemem i chodnik mógłby powstać po tej stronie drogi, gdzie jest starorzecze. Podjęcie jakichkolwiek prac wymaga więc uporządkowania skarpy.
Czy jednak niemoc odpowiednich służb - opłacanych przecież także z podatków mieszkańców Bukowa - zostanie wreszcie przełamana? Być może lato zrobi się już pogodniejsze i nie będzie takich wichur jak ta na początku lipca, więc kolejne topole w najbliższym czasie się nie przewrócą. Tego jednak nikt zagwarantować nie może. Z pewnością natomiast jesienią niebezpieczeństwo wzrośnie i realne stanie się uszkodzenie linii telefonicznej, energetycznej czy nawet okolicznych posesji. Na podjęcie odpowiednich działań dla rozwiązania tego problemu czasu może być niewiele.
(jak)