Sama obrona
„Nie będę służył ludziom ściganym przez prawo i tym, którym śni się pałac prezydencki” - tak powody swojej rezygnacji z funkcji przewodniczącego Rady Powiatowej „Samoobrony RP” tłumaczy Stanisław Kijewski. Zdradza nam także ciekawe szczegóły działalności swoich partyjnych kolegów.
To już koniec?W ten sposób de facto Rada Powiatowa tej partii w Wodzisławiu przestała istnieć. Duża część członków poparła byłego przewodniczącego i zamierza wstąpić do tworzonej przez niego nowej organizacji. Nie będziemy stać na uboczu. Prowadzę rozmowy z kilkoma partiami i już w najbliższym czasie stworzymy nową grupę ludzi zaangażowanych prospołecznie - mówi S. Kijewski, który w polityce działa już od kilkunastu lat. Zanim jeszcze powstała Samoobrona na szczeblu powiatu wodzisławskiego, działał on w Krajowej Partii Emerytów i Rencistów. Do Samoobrony wstąpił po namowach nieżyjącego już przyjaciela, posła Józefa Stasiewskiego. Został przewodniczącym Rady Powiatowej Samoobrona RP oraz członkiem Konwentu Wojewódzkiego. 22 lutego 2003 r. rady powiatowe Samoobrony powstały jednocześnie w Rybniku, Raciborzu i w Wodzisławiu. Ta ostatnia na początku liczyła 10 członków, a po ponad rocznej działalności było ich już blisko 200, zrzeszonych w czterech radach miejskich (Radlin, Rydułtowy, Pszów, Wodzisław), które, mimo rozwiązania organizacji powiatowej, nadal istnieją.
Tego było już za wiele
Były przewodniczący nie kryje, że jego decyzja spowodowana była niezrozumiałymi decyzjami najwyższych władz partii. Byłem przekonany, że jest to ruch społeczny, który może w kraju coś zmienić. Szybko się zawiodłem i doszedłem do wniosku, że jest to partia wodzowska podporządkowana Andrzejowi Lepperowi, któremu śni się pałac prezydencki, oraz innym ludziom ściganym przez prawo. Nieprawidłowości zauważyłem już podczas wyborów do władz wojewódzkich partii. Ponadto delegowanie członków do Rady Krajowej odbyło się bez konsultacji z Konwentem Wojewódzkim. Szczytem były wybory do Parlamentu Europejskiego. Do ostatniej chwili nazwiska kandydatów trzymano w tajemnicy, aż tu nagle, ni stąd ni zowąd, pierwszy na liście pojawił się jakiś biznesmen. Tego było już za wiele - mówi Stanisław Kijewski, który oficjalnie zrezygnował z funkcji przewodniczącego 20 lipca tego roku.
Umowa prezydencka
Nie da się ukryć, że od dłuższego czasu w partii na szczeblu powiatowym trwały wewnętrzne spory. Głównie za sprawą Jerzego Mikuska, znanego m.in. z rozwieszania na terenie Wodzisławia ulotek szkalujących prezydenta oraz udziału we wszystkich możliwych wiecach i demonstracjach. W Samoobronie na szczeblu powiatu peł-nił on funkcje rzecznika prasowego oraz wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej w Wodzisławiu. Nie jest żadną tajemnicą, że od dawna jest on związany z Henrykiem Lewandowskim (od maja 1990 do marca 1993 prezydent Wodzisławia). Pewnego dnia przyszli do mnie oboje i zaproponowali podpisanie umowy. Chodziło o gwarancje dla pana Lewandowskiego, że w najbliższych wyborach będzie startował z listy Samoobrony na prezydenta miasta. W zamian miał współfinansować utrzymanie naszego biura. Dokument podpisaliśmy jesienią ubiegłego roku. Na biuro nie dał ani grosza, więc 18 czerwca br. wypowiedziałem umowę. Tego samego dnia pozbawiłem wszystkich funkcji w partii Jerzego Mikuska - mówi S. Kijowski. Dodaje on również, że zachowanie tej osoby od dłuższego czasu bulwersowało znaczną część członków partii i było podporządkowane jedynie walce z władzami miasta. Dlaczego nie uciąłem tego wcześniej? Przyznam, że obawiałem się konsekwencji. Trwała kampania do wyborów europejskich i wszelkie moje działania w tym kierunku, kierownictwo partii, głównie A. Lepper odczytałby jako blokowanie pewnych spraw. Chodziło przecież o to, by wprowadzić zamieszanie i poprzez rozgłos zdobyć elektorat - twierdzi S. Kijewski.
Rafał Jabłoński