Cudza trawa, nasz problem
Kto ma kosić pobocza dróg wojewódzkich i powiatowych?
Na ostatniej sesji pszowskiej Rady Miejskiej opozycyjni radni zaatakowali Gilberta Kramarczyka, wiceburmistrza Pszowa, zarzucając mu, że miasto bez stosownego porozumienia kosi trawę na poboczach nie swoich dróg. Chodzi o należące do powiatu i do województwa ulice ks. Skwary i Traugutta. Dlaczego za darmo wykonujemy takie prace za innych? Od kiedy kosimy te pobocza za gminne pieniądze - oburzał się Paweł Kołodziej, przewodniczący samorządowego gremium. Opozycja przyparła do muru obecnego na sesji wiceburmistrza i zażądała od niego planu koszenia trawy. To my tu kosimy za innych, a tymczasem gminna posiadłość przy cegielni na ulicy Śląskiej tonie w chwastach - dodał Stanisław Lorek, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Pszowie. Wiceburmistrz Kramarczyk nie potrafił odpowiedzieć natychmiast na pytania opozycji, poprosił o wyjaśnienie Leszka Piątkowskiego, opozycyjnego radnego, a zarazem pracownika Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Pszowie. Ten jednak odbił piłeczkę, stwiedzając, że to burmistrz zatwierdza plan koszenia na cały rok i on powinien to wiedzieć. Przygotuję odpowiedź na poniedziałek - obiecał Gilbert Kramarczyk. Sesja odbywała się w piątek.
Na początku ubiegłego tygodnia sprawa się wyjaśniła. Jak wynika z dokumentacji, miasto kosi nie swoje pobocza od 1995 roku, a więc także za czasów, kiedy... Stanisław Lorek był burmistrzem. Sprawdziłem w dokumentach, że kosimy trawę przy drodze wojewódzkiej i powiatowej, odkąd jesteśmy samodzielnym miastem, czyli prawie od dziesięciu lat i nigdy za to nie pobieraliśmy pieniędzy - tłumaczy wiceburmistrz Kramarczyk. Jest to zgodne z obowiązującą ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Jest tam zapis, że należy to do obowiązków i zadań własnych gminy - dodaje wiceburmistrz.
Tłumaczy też, że gdyby miasto czekało na to, aż administratorzy dróg zajmą się swoimi poboczami, to pewnie przy tych ulicach rosłyby wysokie chwasty. Miasto byłoby w opłakanym stanie, zarośnięte krzewami i trawą - wyjaśnia wiceburmistrz. Podobna sytuacja dotyczy kopalni Rydułtowy-Anna, która też nie kosi należących do niej terenów w Pszowie. Na poboczu drogi prowadzącej do Krzyżkowic rosną dwumetrowe krzewy, to psuje wizerunek naszego miasta - mówią w pszowskim Urzędzie Miasta.
Na samo koszenie trawy na poboczach miasto wydaje 127 tysięcy złotych. Cała dotacja dla ZGKiM wynosi 410 tysięcy złotych rocznie. Takie miejsca, jak rynek czy teren przy pszowskim PKS-ie koszone są dziewięć razy w sezonie, na pobocza ulicy Traugutta i ks. Skwary kosiarki wyjeżdżają pięć razy do roku.
(izis)