Trzeźwa zabawa
Obecni i byli podopieczni oraz pracownicy wzięli udział w głównych obchodach 20-lecia Wojewódzkiego Ośrodka Lecznictwa Odwykowego i Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego. Impreza miała charakter dwudniowego festynu, na którym wszyscy dobrze się bawili. Obchody swoim patronatem objęły „Nowiny Wodzisławskie”.
Ośrodek tworzył się na przestrzeni roku - 10 maja 1984 r. powstał zakład lecznictwa odwykowego, a 12 kwietnia 1985 r. został powołany Wojewódzki Ośrodek Lecznictwa Odwykowego i Pomocy Społecznej. Otwierając oficjalną część obchodów dyrektor Sławomir Sito przypomniał początki ośrodka, a można było też oglądać umieszczoną przy portierni wystawę archiwalnych fotografii. Miłym akcentem było wyróżnienie dyplomami pracowników, którzy w ciągu 20 lat pracowali w ośrodku. Potem zaczęła się już wspólna zabawa. Uczestnicy imprezy gorąco dopingowali zawodników, którzy wystartowali w biegu przełajowym o puchar dyrektora WOLOiZOL. Wiele śmiechu wywołał występ rydułtowskiego kabaretu „To nie my”, który przedstawił program specjalnie dostosowany na tę okazję. Na festynie występowały zespoły z terenu naszego regionu, a sobotni festyn zakończył się zabawą taneczną pod hasłem „20 lat minęło jak jeden dzień”. W niedzielnym programie znalazły się mecze piłki nożnej, siatkówki i tenisa stołowego, mityngi anonimowych alkoholików i wspólne biesiadowanie.Jesteśmy jedynym ośrodkiem w Polsce, w którym są zakład opiekuńczo-leczniczy i odwykówka - tłumaczy dyrektor Sito. Głównym naszym problemem jest obecnie poziom finansowania zakładu opiekuńczo-leczniczego przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Otrzymujemy mniej pieniędzy, co nie pozwala poprawić infrastruktury technicznej ośrodka. Staraliśmy się o pieniądze na prace remontowe w zabytkowym Zameczku, ale otrzymaliśmy negatywną odpowiedź z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Nie ma pieniędzy, żeby ten obiekt ratować. Budynek jest zawilgocony, problem ten od powodzi z 1997 r. jest nierozwiązany.
Na miejsce w gorzyckiej „odwykówce” trzeba czekać kilka tygodni, trafiają tu pacjenci, którzy zgłaszają się na leczenie dobrowolnie, jak i na podstawie wyroku sądowego. Przymusowe leczenie za pierwszym razem nie przynosi efektu, zazwyczaj jednak pacjenci na drugie leczenie przychodzą sami.
W styczniu 1990 r. spałem pod mostem, miałem za sobą próby samobójcze i sześć pobytów na odwyku - opowiada Edmund z Jastrzębia. Spotkałem wtedy znajomego, powiedziałem mu, ze to już koniec, on zachęcił mnie, bym jeszcze raz spróbował leczenia. Nie miałem nic do stracenia. Przyjechałem do Gorzyc, ale nie chcieli mnie przyjąć, bo byłem zwalniany dyscyplinarnie z leczenia za picie i ucieczki. Błagałem na kolanach, żeby mi dali szansę. Po miesiącu detoksykacji przeszedłem kilkumiesięczną terapię. System leczenia jest teraz inny, nie oparty na środkach farmakologicznych, lecz wpływaniu na świadomość. Uświadomiono mi, ze to ode mnie zależy, czy chcę żyć jak wolny człowiek, każdy dzień wypełniać treścią, której nie muszę się wstydzić, czy być na marginesie społecznym. Po wyjściu z ośrodka włączyłem się w ruch AA, znalazłem pracę, początkowo dorywczą, a teraz mam własną firmę. Unormowałem stosunki ze swoją rodziną - braćmi i siostrą, zapraszam ich na każą rocznicę swojej trzeźwości. Działam w krajowych strukturach ruchu AA, a w 1999 r. byłem przedstawicielem Polski na zjeździe w Nowym Jorku. To było dla mnie duże przeżycie, gdy w koszulce z orłem na piersi reprezentowałem polską wspólnotę AA. Podczas tych obchodów spotkałem się z terapeutką, która powiedziała mi, że cieszy się, kiedy widzi mnie trzeźwego i szczęśliwego. Stwierdziła, że zawsze wierzyła, że będę żył godnie. Swoim postępowaniem staram się dawać świadectwo i pomagać innym w trzeźwieniu.
Jak mówi dyrektor Sito wielu pacjentów utrzymuje kontakt z ośrodkiem po zakończeniu terapii. Co roku odbywa się opłatek integracyjny z udziałem byłych pacjentów z rodzinami.
(jak)