Mistrz czarno-białych kamyków
Dziewięcioletni Mateusz Surma z Rydułtów jest jednym z najlepszych graczy Go na świecie w kategorii do lat dwunastu. Niedawno chłopiec reprezentował Europę na Mistrzostwach Świata w kanadyjskim Vancouver.
W tej grze trzeba umieć się dzielić, jak ktoś chce mieć za dużo dla siebie, to przegrywa - tłumaczy Wojciech Surma z Rydułtów. Z synem Mateuszem siedzą przy starej, chińskiej grze planszowej Go. Z dwóch miseczek biorą czarno-białe kamyki i układają na przecięciach linii, na zaznaczonej siatce. Jeden gra czarnymi, drugi białymi. Chodzi o to, aby rozstawić swoje kamyki na planszy i otoczyć nimi swoje terytorium tak, aby było ono przynajmniej o jeden punkt większe niż terytorium przeciwnika. Podoba mi się w Go to, że nie ma tutaj remisów, nie ma układów, nikt nie zmusza mnie do żadnego ruchu. To ja decyduję, gdzie chcę zagrać - mówi starszy z Surmów. W swoim synu ma poważnego przeciwnika. Dziewięcioletni Mateusz wrócił właśnie z Mistrzostw Świata w Go, gdzie wraz ze swoim rówieśnikiem z Francji reprezentował Europę. Chłopiec znalazł się w światowej czołówce najlepszych graczy chińskiej gry planszowej w kategorii do lat dwunastu. W przyszłości chciał-bym zostać zawodowcem - wyznaje Mateusz. Na co dzień trenuje pod pod okiem swojego taty oraz kilku innych graczy z wodzisławskiego Klubu Go, który mieści się w MOK w Wodzisławiu.
Układał domki i wzorki
Pasję gry w Go Mateusz przejął po swoich rodzicach, których już wiele lat temu wciągnęła sztuka układania czarno-białych kamyków na przecięciach pól. Wojciech Surma zaczynał grać w 1988 roku. Pamiętam, przeczytałem jakąś informację na ten temat w gazecie i zaciekawiło mnie to. Na pierwszy trening pojechaliśmy razem z Januszem Chłodkiem. Mieliśmy po dwadzieścia lat - wspomina tata Mateusza. Z niewielką przerwą trenuje do dzisiaj. W hierarchii gry Go zdobył stopień pierwszy dan, jego syn ma czwarte kyu.
Uczestniczyłem w dziesiątkach turniejów różnej rangi. Przejechałem prawie cała Europę - opowiada Wojciech Surma. Startował w zawodach organizowanych w Mos-kwie, Wiedniu, Marsylii czy Bratysławie. Spotykał oryginalnych ludzi. Często jeździł autostopem, a w tych eskapadach towarzyszyła mu żona Aleksandra. Pani Ola pracuje na co dzień w szkole. Jest wicedyrektorem Szkoły Podstawowej nr 3 w Radlinie-Głożynach. Również gra w Go, ale bardziej towarzysko niż sportowo. Uczyłam grać Mateusza, jak był jeszcze mały. Najpierw to było tylko samo rozkładanie kamyków na planszy. Układał sobie z nich domki, wzorki, po prostu się nimi bawił - wspomina Aleksandra Surma. Kiedy chłopiec miał sześć lat, tata nauczył go zasad gry w Go i poszli na pierwszy trening. Niestety, sześciolatek już na początku doznał goryczy porażki, bo przegrał kilka meczów z rzędu. Zniechęcił się i wydawało się, że już nigdy nie weźmie kamyków do ręki.
W światowej czołówce
Pasja obudziła się w nim niespodziewanie, dwa lata temu. Pojechaliśmy na wakacje, w plecaku mieliśmy planszę i kamyki. Mateusz tak się zapalił do gry, że tylko wypatrywał kolejnych ławek, gdzie mógłby przysiąść i grać w Go - wspomina mama chłopca. Na efekty takiego zapału nie trzeba było długo czekać. Już we wrześniu 2002 roku Matuesz wygrał cztery kolejne mecze w Wodzisławiu, a w grudniu zdobył Mistrzostwo Polski w kategorii wiekowej do lat dwunastu! To był dla wszystkich szok. Tego dnia, kiedy mąż z synem mieli jechać na te zawody, zaczął ciec nam bojler. Nie wiedzieliśmy, co robić, ale w końcu pojechali i nazajutrz przywieźli złoty medal - opowiada pani Ola.
W marcu 2003 roku Mateusz wystartował w Mistrzostwach Europy do lat dwunastu w Cannes. Wygrał wszystkie mecze i zajął dziewiętnaste miejsce na osiemdziesięciu trzech zawodników. Potem uczestniczył w Mistrzostwach Polski, na których zajął pierwsze miejsce w kategorii wiekowej do lat piętnastu. W maju tego roku chłopiec pojechał do Köln na Mistrzostwa Europy i wywalczył piąte miejsce, mając na koncie taką samą liczbę punktów jak zdobywca trzeciego miejsca. Tak się złożyło, że Rosjanin, który wtedy wygrał, złamał nogę i zamiast niego na mistrzostwa świata do Vancouver pojechał Mateusz - mówi Wojciech Surma. W Kanadzie dziewięciolatek z Rydułtów spot-kał samych najlepszych graczy z Japonii, Korei, Singapuru, USA, Hong Kongu, Chin oraz Tajwanu. Zdobył ósme miejsce, co jest ogromnym sukcesem.
A to ciekawe…
„Go jest najstarszą grą planszową znaną ludzkości. Jak utrzymują niektórzy, ma już 4 tys. lat. Go jest pozornie nieefektowne, nudne i chaotyczne. Choć prostsze w formie od znanych i cenionych w Europie od lat brydża i szachów, jest znacznie głębsze i bardziej złożone od tych gier, wymaga też więcej skupienia, pracy, cierpliwości i pokory. Nie tylko uczy myślenia, podejmowania decyzji, ważenia ryzyka i spodziewanych korzyści. Testuje naszą wyobraźnię. Bezlitośnie obnaża także słabości charakteru, takie jak chciwość, uleganie „chciejstwu” i agresję. […] Go jest grą nietuzinkową i tak naprawdę czymś więcej niż grą. Jest też idealnym odzwierciedleniem świata rzeczywistego. Zgodnie ze wschodnią symboliką świat to ciągła walka i przenikanie się sił yin i yang. Czarno-białe kamienie symbolizują owe siły”.(z książki „Spacer z Go" Sławomira Pieli)
Iza Salamon