Człowiek człowiekowi aniołem
Jest takie miejsce, gdzie kot leży spokojnie w psiej budzie i psy go nie atakują. Nie atakują też rozbieganych, małych króliczków. To podwórko przy rodzinnym domu Karoliny Jaworowskiej z Gorzyc. „Chcę ludziom chorym nieść uśmiech, bo to jest najlepsze lekarstwo. To moja misja - żyć i pomagać innym, wspierać przyjaciół, rodzinę. To jest prawdziwe szczęście” - mówi z pasją młoda kobieta.
Zakochałam się w aniołach - mówi 21-letnia Karolina. Na znak tej miłości sama wykonuje anielskie postacie z masy solnej, odlewa figurki z gipsu, zawiesza je na świątecznej choince. A każdy taki aniołek to jej marzenia i plany na całe życie. Chcę pomagać wszystkim ludziom. Nieść im pomoc, uśmiech, wsparcie. Chcę być szczęśliwa i nie narzekać, bo przecież są tacy, którym jest jeszcze ciężej - mówi o sobie. Rozdaje uśmiechy
Jest młoda, ładna, energiczna i silna, a zarazem bardzo wrażliwa. Uczy się obecnie w Medycznym Studium Zawodowym w Rybniku-Orzepowicach. W podstawówce marzyła o tym, żeby pomagać innym ludziom, szczególnie niepeł-nosprawnym i upośledzonym. Nie bardzo jednak wiedziała, jaką szkołę mogłaby wybrać. Skończyła Technikum Budowlane i zdecydowała, że pójdzie na fizjoterapię. Kiedy pojechałam już z przygotowanymi dokumentami, wówczas gdzieś w informatorze przeczytałam, że w tej samej szkole jest jeszcze taki kierunek, jak terapia zajęciowa. Nie zastanawiałam się długo. Wzięłam czystą kartkę i przepisałam swoje podanie na nowo - wspomina Karolina Jaworowska.
Na pytanie, co to jest terapia zajęciowa, odpowiada z uśmiechem: Zajmuję się ludźmi chorymi. Obdarowuję ich dobrymi słowami, uśmiechem, czasem potrzymam za rękę, wysłucham opowieści o życiu i jak jest taka potrzeba, to nakarmię - opisuje przyszła terapeutka. Praca w szpitalu przynosi jej wiele radości. Nie narzeka na wczesne wstawanie, ani na inne trudy. To moja misja życiowa: rozdawać innym uśmiech. Pomagać innym i nie narzekać - mówi krótko o sobie. Dodaje, że takiej postawy nauczyli ją rodzice, głównie mama.
Cześć „mrówki-robotnice”
Człowiek nie jest som na świecie, jak drugimu pomoże, to zawsze może liczyć na pomoc od innych - mówi pani Urszula, mama Karoliny. Obie opiekują się zwierzętami, wykarmiły z butelki małe króliki, przygarnęły psa. Mają podobne poglądy na życie i nigdy nie narzekają na nudę. Kiedy dzwonią do nich krewni, rozmowę telefoniczną zaczynają często od powitania: „Cześć, mrówki-robotnice!”
Życie nas nie rozpieszcza i nieraz jest nam bardzo ciężko, ale inni mają jeszcze ciężej - uważa pani Urszula.
Karolina prawie codziennie wstaje o piątej rano. Po szkole i praktyce w szpitalu wraca do domu wieczorem. Wtedy dopiero znajduje czas na rozwijanie swojej pasji i plastycznych zainteresowań. Lepi aniołki z masy solnej, wypieka je, z gipsu odlewa anielskie postaci i ramki do obrazów. Maluje na szkle. Nieraz pracuje tak do późnych godzin nocnych.
Moim marzeniem jest praca w szpitalu z ludźmi chorymi. To dla mnie prawdziwa radość, kiedy cieszą się na mój widok i chcą, żebym ich wysłuchała, nakarmiła. Lepszej nagrody za pracę nie ma - zamyśla się Karolina Jaworowska.
Iza Salamon