Niech nam żyją długowieczni
Swoje sto pierwsze urodziny obchodził niedawno Wilhelm Meisel, jeden z ostatnich żyjących powstańców śląskich. Pan Wilhelm urodził się 7 stycznia 1904 r. w Turzyczce. Jego ojciec August był piekarzem.
TURZA ŚLĄSKAKupił parcelę w Turzy Śląskiej i wybudował tam piekarnię. Młody Wilhelm pracował w piekarni ucząc się tego zawodu. Podczas I wojny światowej wraz z bratem Leonem prowadził piekarnię, gdy ojca Niemcy powołali do wojska. Byli zbyt mali, by sięgnąć do kadzi, w których wyrabiało się ciasto więc... podkładali cegły. August Meisel był uczestnikiem polskiego ruchu niepodległościowego, w jego domu odbywały się spotkania Polskiej Organizacji Wojskowej. W piekarni odbierał przysięgę członków POW z Turzy, którą złożył również jego syn Wilhelm. Pełnił rolę kuriera, uczestniczył też w przewożeniu broni z Czech do Polski. W wieku 17 lat w 1921 r. podczas III powstania brał udział w zdobywaniu Wodzisławia przez powstańców.
W okresie międzywojennym zaangażował się w działalność polskich organizacji, był członkiem Związku Powstańców Śląskich i prezesem chóru „Lira” w Turzy, interesował się też sportem. Po ślubie z Franciszką Elias w 1934 prowadził w Turzy piekarnię, sklep i szynk. Podczas II wojny światowej pomagał więźniom z filii oświęcimskiego obozu, znajdującej się na terenie kopalni „Fryderyk”. Jego niemieckie nazwisko zmyliło Niemców i pozwalali mu zatrudniać więźniów. Starał się dla nich znajdować zawsze jakąś pracę, była to okazja, by więźniów nakarmić i przekazać im żywność dla innych. W pobliżu piekarni zatrzymywały się często konwoje transportujące więźniów. Wówczas rodzina Meislów starała się im pomóc - strażników zapraszano do szynku na poczęstunek i po odwróceniu ich uwagi przekazywano więźniom chleb. Po wojnie prowadził piekarnię, odziedziczoną po ojcu, był członkiem Izby Rzemieślniczej w Rybniku a potem Cechu Rzemiosł Różnych w Wodzisławiu. Wilhelm Meisel wychował wraz z żoną sześcioro dzieci, doczekał się 12 wnuków i 13 prawnuków. Na zdj. jubilat z córką i wnuczką.