Gdzie pójdę...?
Gerard sprzedał dom wraz z siostrą, która nie zamierza go opuścić. Nie chce pieniędzy, a na miłość czy chociażby przychylność brata nie może liczyć. On nie rozmawia ze mną od dawna, a jeśli już coś powie to są to wyzwiska - narzeka Anna, inwalidka.
Na pomysł sprzedaży wpadł brat Anny, właściciel budynku. Rodzice przepisali mu go jeszcze za swojego życia, zastrzegając sobie w nim prawo do dożywotniego mieszkania i pomocy ze strony syna. Dożywocie przysługiwało również jego siostrze. Ojciec zmarł w 1988 r., zaś matka w 2002 r. We wrześniu 2003 r. dom został sprzedany Rejonowemu Zarządowi Gospodarki Wodnej, pod zbiornik, który ma powstać na tych terenach. Bez wiedzy Anny. Kiedy dowiedziała się, jak twierdzi, dopiero od sołtysa Nieboczów o takim stanie rzeczy, ogarnął ją strach. Co się z nią stanie? Dokąd pójdzie? Wszak po dwóch latach od sprzedaży które dano jej bratu na przeprowadzkę, czyli we wrześniu 2005 r., dom może zostać zburzony!
Sprzedałem i już
Nie zapytałem siostry o zgodę, bo sam po śmierci rodziców wyremontowałem dom, który był w fatalnym stanie, rozbudowałem i podwyższyłem. To nie mieści mi się w głowie, żebym miał jeszcze po tym, ile zainwestowałem, o cokolwiek ją pytać! Sam z żoną przeprowadzam się do Krzyżanowic, do nowo wybudowanego domu dla córki. To nie jest tak jak głoszą plotki, że chcę się wywinąć z obowiązku względem siostry. Chcę ją spłacić. Nie mam natomiast zamiaru jej ze sobą zabrać, chociaż początkowo miałem takie plany. Jakby była inna, to bym ją wziął. Jakby z nami dobrze żyła. Ale ona jest przeciwko nam, roznosi plotki po wsi i opowiada o nas co najgorsze. Gdyby zdawała sobie sprawę, że ma tylko nas... Ale ona chodzi wciąż do swojej siostry i siostrzenicy, a tam jeszcze dodatkowo ją buntują przeciwko nam!” - skarży się Gerard Kołek.
Nie najlepiej było, jak jeszcze żyła matka. Już wtedy się odgrażał, że sprzeda dom razem ze mną. Matka też przeczuwała, że on mnie kiedyś tego domu pozbawi - mówi ze smutkiem Anna. Kiedy matka zmarła, stosunki stały się jeszcze bardziej napięte.
Jak obcy a nie brat
Anna mieszka w tej części domu, która została po rodzicach. Skarży się, że brat nie jest dla niej dobry. Nie pozwala na naprawę grzejnika w jej pokoju, zepsutego już od czerwca ubiegłego roku. Dlatego całą zimę nie da się w nim przebywać. Na szczęście pozwalają jej korzystać z wody i prądu. Czasami, żeby nie narazić się na awantury, że zużywa za dużo energii elektrycznej, siedzi po ciemku. Nie rozmawia ze mną od dawna, a jeśli już coś powie, są to wyzwiska. Nie podzieli się nawet ze mną jedzeniem. Tymczasem kiedy żyła matka, dzieliłyśmy się z nim tym co miałyśmy. Raz mi zabronił wyglądania przez okno na podwórko, grożąc, że mi je zamuruje. Każe mi iść mieszkać pod most lub do jaskini. Jestem już psychicznie wykończona. Ludzie ze wsi mówią, że mi współczują i pytają: Gdzie ty pójdziesz? - mówi Anna ze łzami w oczach. Ma 391 zł miesięcznie renty inwalidzkiej. Boi się przyszłości.
Gerard Kołek odpiera zarzuty stwierdzając, że ze wspomnianym grzejnikiem sprawa miała się inaczej. Gdyby Anna poprosiła go o jego naprawę jeszcze przed rozpoczęciem sezonu grzewczego, chętnie by jej pomógł. Wymieniłby go na nowy. Teraz nie może tego zrobić, bo musiałby spuścić z całej instalacji 400 l wody. Nie pozwoli na to też innym ludziom, których chce ściągnąć do naprawy jego siostra. Ma część ogródka, z którego może korzystać. Nie każę jej za nic płacić. Ma brudne ściany w swojej części domu, ale nie poprosi, żebym je pomalował! Gdyby była inna, żyłaby przy nas jak pączek w maśle. Ale ona chodzi po wsi i tylko psuje nam opinię. W tej sytuacji niestety, nie wezmę ją ze sobą - stwierdza twardo Gerard.
Co postanowi sąd?
Anna nie chce pieniędzy za swoją część domu. Chce tylko jakiegoś niedużego kąta dla siebie. Nawet jeśli dałby mi pieniądze, nie będzie tego tyle, bym zdołała za to kupić mieszkanie, a potem je utrzymać, przy dochodach którymi dysponuję. Nie wezmą mnie nawet do domu opieki społecznej, bo mam za małą rentę - martwi się.
Jako gmina niewiele możemy zdziałać. Nie mamy prawa się wtrącać do rodzinnego konfliktu - dowiedzieliśmy się w Urzędzie Gminy w Lubomi. Już po transakcji sprzedaży domu okazało się, że Anna Kołek ma tam dożywocie. To trudna sytuacja. Czekamy na rozstrzygnięcie tej sprawy przez sąd - dodaje Rafał Łagosz, kierownik RZGW Oddziału w Raciborzu.
Ewa Halewska