Jak szwajcarski ser
Powiatowy Zarząd Dróg czeka na wiosnę. Są już rozstrzygnięte przetargi i „łatanie” dziur na drogach ruszy pełną parą. Póki co, kierowcy mają serdecznie dość. Samochody raz po raz wpadają na wyboje, na których łatwo uszkodzić auto. „Kto nam zapłaci za naprawy?” - pytają właściciele pojazdów.
Dziury w drodze to temat, który co roku wraca jak bumerang. Dają się we znaki kierowcom szczególnie na wiosnę. Już teraz jest ich dużo, a im będzie cieplej na dworze, tym będzie ich jeszcze więcej. Nieprzyjemne niespodzianki czekają m.in. na ulicy Traugutta i ks. Swary w Pszowie czy na wodzisławskim Grodzisku, gdzie nawierzchnia jezdni przypomina szwajcarski ser. Skarżą się na to prowadzący auta. Dlaczego mam płacić za naprawy? Uważam, że obowiązkiem państwa jest utrzymywanie dróg w bezpiecznym stanie - oburza się Jan Tytko z Pszowa. Opinie wielu innych kierowców są podobne. Jak przyjadę do Polski, zawsze mam uszkodzony samochód do naprawy - powiedział nam Jacek z Radlina, mieszkający na stałe w Niemczech. Drogowcy zapewniają, że robią wszystko, żeby dziur było jak najmniej. Czekamy na wiosnę. Mamy już rozstrzygnięte przetargi i kiedy tylko przygrzeje słońce, ruszamy do pracy - zapowiada Marek Okularczyk, kierownik PZD. Zimą możemy tylko kleić dziury asfaltem „na zimno”. Jest to 4-5 razy droższe od zwykłego naprawiania nawierzchni. Staramy się obecnie naprawiać na bieżąco najgorsze uszkodzenia. Niestety, prace zimą są horrendalnie drogie, a skuteczność bardzo niska, bo na ogół w krótkim czasie te dziury się odnawiają - dodaje szef PZD.
Najgorsze są zmienne temperatury. Wtedy poprzez spękania woda dostaje się pod asfalt i kiedy przychodzą mrozy, wówczas nawierzchnia traci spójność, pęka i kruszy się pod kołami pojazdów. W tym roku ponoć dziur jest nieco mniej, bywały gorsze lata pod tym względem. Z wiosną ma ich być jednak znacznie więcej.
Pytanie, co ma zrobić kierowca, który uszkodzi samochód na takiej dziurawej drodze? Zatrzymać się i wezwać na pomoc policję, która spisze protokół kolizji. Na podstawie tego dokumentu można się ubiegać o odszkodowanie. Mało kto jest jednak tak odważny, żeby od razu przywoływać stróżów prawa, którzy mogą nie tylko potwierdzić szkodę, ale dodatkowo wlepić mandat na przykład za przekroczenie prędkości. Na ogół więc kierowcy zaciskają zęby i naprawiają auto na własny koszt. Kilku zgłasza uszkodzenie na komendzie.
(izis)