Tajemnice szefów
Posiedzenie komisji bezpieczeństwa odbyło się w starostwie za zamkniętymi drzwiami. Nasza dziennikarka nie została wpuszczona do środka. Nie mogła przysłuchiwać się rozmowom na temat bulwersującej mieszkańców sprawy. Chodzi o ruch ciężarówek na ul. Narutowicza. Głos zabierali nie tylko włodarze kilku miast, ale także przedstawiciele straży pożarnej i policji. Po zakończeniu spotkania starostwa oświadczył, że wszyscy przyznali mu rację. Szkoda, że tego sami nie słyszeliśmy.
W posiedzeniu powiatowej komisji bezpieczeństwa uczestniczyli m.in. starosta Jan Materzok, burmistrz Rydułtów Alfred Sikora, wiceburmistrz Radlina Piotr Śmieja, prezydent Wodzisławia Adam Krzyżak, zastępca komendanta powiatowego Dariusz Matusiak, oraz dyrektor kopalni Rydułtowy-Anna Gerard Chluba. Uczestnicy spotkania nie zgodzili się, żeby dziennikarka była obecna przy rozmowach, które dotyczyły m.in. ulicy Narutowicza w Rydułtowach. Mieszkańcy skarżą się tam na ruch ciężarówek. W celu swobodnego wyrażania swoich opinii przez obecnych posiedzenie miało charakter zamknięty. Dla zainteresowanych dostępny będzie protokół z posiedzenia oraz lista obecności członków komisji i zaproszonych gości - stwierdził starosta Materzok.
Trzeba przyznać, że „zakaz wstępu” bardzo nas zaskoczył. Była to pierwsza sytauacja, gdy samorządowcy, których działanie powinno być jawne, zamykają drzwi przed dziennikarzem.
Mimo wcześniejszych niedomówień w sprawie ulicy Narutowicza, nieoczekiwanie pomiędzy członkami komisji zapanowała absolutna zgoda. Wszyscy przyznali staroście rację, co do organizacji ruchu w tym rejonie Rydułtów. Nie ma więc mowy o tym, żeby w tym miejscu stanął znak ograniczający tonaż do 3,5 t. tak, jak chcieliby tego ludzie. Komisja jednogłośnie wyraziła opinię, iż należy utrzymać aktualną organizację ruchu na tej ulicy. Wyraziła również opinię, aby zarządca drogi, tj. miasto Radlin i kopalnia Rydułtowy Anna podpisali stosowne porozumienie w celu określenia zasad wykonywania bieżących napraw nawierzchni drogi i budowy chodnika - poinformował po spotkaniu starosta. Chodnik ma być budowany w tym roku albo w przyszłym za pieniądze kopalni.
Jak już wcześniej pisaliśmy, ulicą Narutowicza jeżdżą kopalniane ciężarówki po muł. Tymczasem zdaniem niezależnego eksperta ulica ta nie nadaje się do ciężkiego transportu. Ma słabą nawierzchnię, jest też za wąska, nie ma na niej chodnika, piesi nie mają gdzie uciec przed zwalistymi ciężarówkami. Mieszkańcy od dawna toczą bezskuteczną, jak do tej pory, walkę o spokój na swojej ulicy. Adam Mielimąka stracił cierpliwość i napisał niedawno skargę do wojewody na działania starosty Materzoka. W piśmie użył ostrych słów, o czym pisaliśmy w jednym z ostatnich numerów. W odpowiedzi na to, starosta Materzok również użył mocnych słów w stosunku do autora skargi. Moja reakcja na gwałtowność obywatela jest adekwatna do gwałtowności jego ataku - wyjaśnił mocny epitet szef powiatu. Staram się realizować postulaty wszystkich mieszkańców, a nie tylko jednego człowieka, który nie ma racji. Nie mogę ulegać presji. Nie dam się zepchnąć. Można sobie wyobrazić, co by było, gdybym uwzględnił protesty na każdej ulicy. Groziłby nam wtedy paraliż komunikacyjny. Skoro zaś dla jednej niewielkiej firmy nie stawiam na ulicy Kokoszyckiej znaku ograniczenia tonażu,, to tym bardziej nie zrobię tego dla kopalni, która ma 200 lat - argumentuje Jan Materzok. Podkreśla, że obecna organizacja ruchu na ulicy Narutowicza, to nie jest jego wymysł, ale wymóg. Tłumaczy, że jeśli tę drogę zamknie się dla ruchu ciężarówek, wówczas pojadą one wszystkie przez centrum Rydułtów. Czy ja się upieram? Ja się nie upieram przy swoim! Wszyscy uczestnicy spotkania przyznali mi jednogłośnie rację - twierdzi Jan Materzok.
Trzeba przyznać, że „zakaz wstępu” bardzo nas zaskoczył. Była to pierwsza sytauacja, gdy samorządowcy, których działanie powinno być jawne, zamykają drzwi przed dziennikarzem.
Mimo wcześniejszych niedomówień w sprawie ulicy Narutowicza, nieoczekiwanie pomiędzy członkami komisji zapanowała absolutna zgoda. Wszyscy przyznali staroście rację, co do organizacji ruchu w tym rejonie Rydułtów. Nie ma więc mowy o tym, żeby w tym miejscu stanął znak ograniczający tonaż do 3,5 t. tak, jak chcieliby tego ludzie. Komisja jednogłośnie wyraziła opinię, iż należy utrzymać aktualną organizację ruchu na tej ulicy. Wyraziła również opinię, aby zarządca drogi, tj. miasto Radlin i kopalnia Rydułtowy Anna podpisali stosowne porozumienie w celu określenia zasad wykonywania bieżących napraw nawierzchni drogi i budowy chodnika - poinformował po spotkaniu starosta. Chodnik ma być budowany w tym roku albo w przyszłym za pieniądze kopalni.
Jak już wcześniej pisaliśmy, ulicą Narutowicza jeżdżą kopalniane ciężarówki po muł. Tymczasem zdaniem niezależnego eksperta ulica ta nie nadaje się do ciężkiego transportu. Ma słabą nawierzchnię, jest też za wąska, nie ma na niej chodnika, piesi nie mają gdzie uciec przed zwalistymi ciężarówkami. Mieszkańcy od dawna toczą bezskuteczną, jak do tej pory, walkę o spokój na swojej ulicy. Adam Mielimąka stracił cierpliwość i napisał niedawno skargę do wojewody na działania starosty Materzoka. W piśmie użył ostrych słów, o czym pisaliśmy w jednym z ostatnich numerów. W odpowiedzi na to, starosta Materzok również użył mocnych słów w stosunku do autora skargi. Moja reakcja na gwałtowność obywatela jest adekwatna do gwałtowności jego ataku - wyjaśnił mocny epitet szef powiatu. Staram się realizować postulaty wszystkich mieszkańców, a nie tylko jednego człowieka, który nie ma racji. Nie mogę ulegać presji. Nie dam się zepchnąć. Można sobie wyobrazić, co by było, gdybym uwzględnił protesty na każdej ulicy. Groziłby nam wtedy paraliż komunikacyjny. Skoro zaś dla jednej niewielkiej firmy nie stawiam na ulicy Kokoszyckiej znaku ograniczenia tonażu,, to tym bardziej nie zrobię tego dla kopalni, która ma 200 lat - argumentuje Jan Materzok. Podkreśla, że obecna organizacja ruchu na ulicy Narutowicza, to nie jest jego wymysł, ale wymóg. Tłumaczy, że jeśli tę drogę zamknie się dla ruchu ciężarówek, wówczas pojadą one wszystkie przez centrum Rydułtów. Czy ja się upieram? Ja się nie upieram przy swoim! Wszyscy uczestnicy spotkania przyznali mi jednogłośnie rację - twierdzi Jan Materzok.
#nowastrona#
Adam Mielimąka - mieszkaniec ulicy Narutowicza w Rydułtowach
Mnie wolno krytykować starostę, bo jest urzędnikiem żyjącym z moich podatków, natomiast staroście, nie wolno tego robić w stosunku do mieszkańców. Jeśli będę miał dowody na obelżywą wypowiedź, niezwłocznie oddam sprawę do sądu z powództwa cywilnego.Nie rzucam słów na wiatr.
Mnie wolno krytykować starostę, bo jest urzędnikiem żyjącym z moich podatków, natomiast staroście, nie wolno tego robić w stosunku do mieszkańców. Jeśli będę miał dowody na obelżywą wypowiedź, niezwłocznie oddam sprawę do sądu z powództwa cywilnego.Nie rzucam słów na wiatr.
Stanisław Wileński - Biura Rzecznika Praw Obywatelskich w Warszawie
Każdemu wolno użyć takich słów. Nie ma przepisu, który by tego zabraniał. Natomiast soba, która poczuje się urażona, może dochodzić swoich praw przed sądem. Niemniej jednak należy pamiętać, że urzędnik jest sługą i nie powinien tak się wyrażać o kimś, komu ma służyć. Jeśli starosta wodzisławski użył ostrych sformułowań wobec mieszkańca, powinien mieć świadomość, że wprawdzie nie złamał prawa, jednak z pewnością naruszył zasady etyczne i moralne.
Każdemu wolno użyć takich słów. Nie ma przepisu, który by tego zabraniał. Natomiast soba, która poczuje się urażona, może dochodzić swoich praw przed sądem. Niemniej jednak należy pamiętać, że urzędnik jest sługą i nie powinien tak się wyrażać o kimś, komu ma służyć. Jeśli starosta wodzisławski użył ostrych sformułowań wobec mieszkańca, powinien mieć świadomość, że wprawdzie nie złamał prawa, jednak z pewnością naruszył zasady etyczne i moralne.
Magdalena Budkus - rzecznik prasowy Urzędu Służby Cywilnej w Warszawie
Osoba publiczna, a taką jest starosta, nie powinna ubliżać mieszkańcom, bo przecież dla nich pracuje. Powinien raczej służyć obywatelowi, bo działa za jego pieniądze. Ustawa o służbie cywilnej wyraźnie mówi, że urzędnik powinien godnie zachowywać się w służbie, jak i poza nią. Starosta nie jest wprawdzie urzędnikiem cywilnym, jednak z pewnością obowiązuje go kodeks etyki urzędnika, który szczegółowo określa zachowania.
Iza Salamon