Obława na kłusownika
W minionym tygodniu myśliwi z Koła Łowieckiego „Lis” z Pszowa pomogli policji w zatrzymaniu kłusownika, który od dawna działał na terenie Syryni. Okazał się nim 65-letni mężczyzna, zdaniem łowczych, człowiek bardzo niebezpieczny. „Najpierw rzucił się na nas z siekierą, a potem użył gazu łzawiącego” - relacjonują myśliwi. Prokurator zawnioskował dla niego o areszt tymczasowy. Sąd zadecydował, że wystarczy mu dozór policyjny.
Na ten moment myśliwi z Koła Łowieckiego „Lis” w Pszowie czekali bardzo długo. Wreszcie udało im się zatrzymać człowieka podejrzanego o wyjątkowo okrutne kłusownictwo. Jest nim prawdopodobnie 65-letni mieszkaniec Syryni. 28 lutego myśliwi wraz z policjantami zorganizowali obławę. Zaczaili się na kłusownika i poczekali, aż wyjdzie z lasu. Był tam przez około dwie godziny i chyba zakładał kolejne wnyki. Kiedy wychodził, wlókł za sobą martwą, uduszoną sarnę zawiniętą w worek - relacjonuje Damian Gajda, członek Koła Łowieckiego „Lis”. Szkodnik został zatrzymany na polu w Syryni. Jak wynika z relacji myśliwych, kłusownik zamachnął się na nich siekierą! Potem użył gazu łzawiącego. Jest to człowiek, który nie powinien przebywać na wolności, nie wiadomo, czego się po nim spodziewać - dodają myśliwi.
Nielegalna broń
Wodzisławska prokuratura postawiła zatrzymanemu zarzut nielegalnego posiadania broni palnej (broń długa typu Mauser), stosowania gróźb karalnych oraz zabicia zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem. Za kłusownictwo grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności, za groźby karalne - do 2 lat pozbawienia wolności, za nielegalne posiadanie broni - od 6 miesięcy do lat 8, a za przetrzymywanie dzikiej zwierzyny żywej - do lat 5. W mieszkaniu zatrzymanego znaleziono 12 sarnich kopytek, 2 skóry, wnyki, lornetkę, stalowe linki oraz broń długą. Prokurator wnioskował do sądu o tymczasowe aresztowanie sprawcy. W miniony piątek sąd odrzucił ten wniosek i uznał, że wystarczy mu dozór policyjny. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, argumentował to tym, że zatrzymany mężczyzna to starszy człowiek, który prowadzi ustabilizowany tryb życia, ponadto nie był do tej pory karany i ma stałe miejsce zamieszkania. Myśliwi nie kryją wzburzenia: Jak to, został zwolniony do domu? Po tym, jak zamachnął się siekierą na dwóch naszych kolegów? Jak teraz mamy się czuć bezpiecznie w lesie? - pytali mocno poruszeni.
Prokurator złoży zażalenie?
Dlaczego sąd wypuścił na wolność agresywnego kłusownika? Sprawę prowadzi prokurator Marek Świeczak z Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śl. Jak stwierdził w rozmowie z nami, nie wyklucza, że w terminie siedmiu dni złoży zażalenie do Sądu Okręgowego w Gliwicach na postanowienie wodzisławskiego sądu. Najpierw muszę zapoznać się z uzasadnieniem sądu. Wtedy podejmę decyzję - mówił. Tymczasem myśliwi alarmują, że kłusownicy wyrządzają na terenie naszego powiatu ogromne szkody w lasach. Wnykarstwo szerzy się u nas dość poważnie. Kłusownicy łapią na wnyki sarny, dziki, zające, a nawet bażanty. Są nawet ludzie, którzy swoje psy wypuszczają do lasu, żeby same polowały dla siebie zwierzynę. Na dowód tego mamy zdjęcia oraz nagrany film - mówi Damian Gajda. Zdaniem myśliwych, wszystko to dlatego, że kary dla kłusowników są w Polsce zbyt niskie. Pszowskie koło „Lis” liczy 26 myśliwych. Na czele stoi prezes Henryk Heliosz, łowczym koła jest Marian Kolorz. Myśliwi za naszym pośrednictwem dziękują policji za pomoc w ujęciu kłusownika.
(izis)