Za sumienność do sądu
Trzej pracownicy Służb Komunalnych Miasta w Wodzisławiu (Krzysztof Biederman, Janusz Ryszkiewicz i Andrzej Krawczyk) staną przed sądem, ponieważ sumiennie wypełniali polecenia prezydenta miasta.
Przed sądem staną pracownicy Służb Komunalnych Miasta, którzy z polecenia prezydenta ustawili znaki drogowe na ul. Stromej i Górnej. Rozprawę z ich udziałem zaplanowano na 25 kwietnia.
Wszystko działo się 10 listopada. Z polecenia wiceprezydenta Jana Zemło pracownicy SKM, wspierani przez mieszkańców, ustawili na obu ulicach znaki. Tym samym wprowadzili tutaj ruch jednokierunkowy. Po kilku minutach pojawiła się policja i nakazała znaki usunąć. Podczas przesłuchania funkcjonariusz, który z nami rozmawiał sprawę bagatelizował. Twierdził, że to formalność, a sprawa zostanie umorzona i o sądzie nie mam mowy - twierdzi Andrzej Krawczyk. Kolejny podejrzany Janusz Ryszkiewicz, zastępca kierownika działu drogowego SKM, dodaje, że od początku sprawa jest podejrzana i ma znamiona walki politycznej. Już wtedy, gdy stawialiśmy znaki widać było niechęć policjantów do władz miasta. Kiedy mówiliśmy, że wykonujemy polecenia prezydenta policjant stwierdził, że „prezydenta ma gdzieś…". Teraz okazuje się, że stosunkowo błaha sprawa trafia do sądu. Przecież o te znaki prosili mieszkańcy, którzy z powodu zamknięcia wiaduktu na ul. Jastrzębskiej pod swoimi domami przeżywali koszmar - twierdzi mężczyzna. Dyrektor SKM Piotr Nowak dodaje, że doszło do absurdu. Teraz każdy z pracowników może mi powiedzieć, że nie będzie wypełniał moich poleceń bo się boi. W takich warunkach trudno pracować.
Nie jestem świadkiem
Wiceprezydent Jan Zemło, który zlecił ustawienie znaków, postępowaniem policjantów jest oburzony. Nie wiem dlaczego nikt się mnie nie czepia. Przecież to ja wydałem tym osobom polecenie by znaki postawili. Nie wezwano mnie nawet na świadka, choć zarządcą tej drogi jest właśnie prezydent. Pytań w tej sprawie nie brakuje - twierdzi Jan Zemło.
Komendant Komendy Powiatowej w Wodzisławiu nadkom. Dariusz Ostrowski uważa, że szukanie w tej sprawie drugiego dna jest nieporozumieniem. Wiceprezydent Jan Zemło nie jest podejrzanym, ponieważ kodeks wykroczeń nie przewiduje pociągania do odpowiedzialności osób podejrzanych o sprawstwo kierownicze czy o podżeganie do popełniania czynów niezgodnych z prawem. Uznaliśmy, że o tym, czy popełniono wykroczenie powinien zdecydować sąd - twierdzi Ostrowski.
Brak pozwolenia
Znaki ustawione 10 listopada 2005 r. przez pracowników SKM, a następnie decyzją policji usunięte, na stałe pojawiły się tam kilkanaście dni później. Policja twierdzi, że dopiero wówczas władze miasta dysponowały decyzją starostwa powiatowego, które decyduje o zmianach organizacji ruchu. Po pierwsze, miałem prawo ustawić znaki ponieważ zarządca drogi może to zrobić natychmiast, gdy istnieje zagrożenie dla życia i zdrowia mieszkańców - tak było na ul. Górnej. Po drugie wcześniej wszystko ze starostwem ustaliliśmy - mówi Jan Zemło.
Rafał Jabłoński