Kibice mogą wszystko?
To nie są ludzie! To jest bydło! - rozpaczała starsza mieszkanka z ulicy Czyżowickiej. Przed meczem Odry Wodzisław z Górnikiem Zabrze kilkuset pijanych kibiców obsikało jej prywatny płot. Kobieta prosiła o pomoc policję, strażników miejskich. Nikt jej nie pomógł. Poczuła się bezsilna.
Mówi się o bezprawiu na Białorusi, a u nas jakie jest prawo i dla kogo? Pijani ludzie mogą przyjść, zniszczyć prywatną własność i nikogo to nie interesuje? - denerwuje się mieszkanka ulicy Czyżowickiej w Wodzisławiu Śl. (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). Od dawna mieszka w sąsiedztwie wodzisławskiego stadionu i już przywykła do głośnych zachowań kibiców. Przywykła nawet do tego, że po każdym meczu sprząta spod swojego domu puszki po piwie i całe stosy śmieci. Jeśli my tego nie zrobimy, nikt tego za nas nie zrobi -mówi kobieta. To jednak, co przeżyła w minionym tygodniu, przeszło jej wszelkie wyobrażenia. Kilkuset pijanych kibiców sikało na jej oczach na prywatny płot. I nikt ze stróży prawa nie reagował.
Policja zimna jak stal
Było to przed meczem Odry Wodzisław z Górnikiem Zabrze. Na derby Śląska przybyło ponad 3 tys. kibiców. Zobaczyłam przez okno, jak ulicą Rzeczną policjanci prowadzą korowód kibiców, którzy wysiedli z autobusów. Nagle, kiedy byli już koło naszego domu, co najmniej połowa z nich bezceremonialnie zaczęła sikać na nasz płot! Tak, jakby byli umówieni! Nie wierzyłam własnym oczom - opowiada wzburzona wodzisławianka. Czuje się upokorzona i bezsilna, gdyż nikt nie przyszedł jej z pomocą. Mimo że od dłuższego czasu choruje i nie wychodzi z domu, wybiegła na ulicę i zastukała w okno jednego z policyjnych aut. Podobnie uczynił jej mąż. Nie widzicie, co się dzieje? - alarmowali. Funkcjonariusz, który widział, jak starsi ludzie przedzierają się przez tłum pijanych kibiców, uchylił szybę zaledwie na kilka centymetrów i, jak opowiada wodzisławianka, stwierdził arogancko: A co, szybę wam wybili? Kibiców eskortowała policja m.in. z Katowic.
Kto teraz to wyczyści?
Jeśli policja daje przyzwolenie na takie zachowanie, to co my mamy robić? - pyta wodzisławianka. Zadzwoniliśmy na straż miejską, do klubu Odry Wodzisław, ale bez echa. Napiszemy jeszcze pismo do prezydenta. Niech teraz ktoś przyjedzie to zdezynfekować, wyczyścić. Przecież jak tylko zrobi się cieplej, to tutaj będzie smród! Dlaczego nikogo nie interesuje nasza sytuacja? Przecież została naruszona nasza prywatna własność - pyta zdesperowana kobieta.
Podinspektor Ernestyn Bazgier, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu.
To nie jest tak, że załatwianie się w miejscu publicznym jest bezkarne. Z Kodeksu Wykroczeń wynika jasno, że krzyki, hałas, inne wybryki wywołujące zgorszenie oraz czyny o charakterze chuligańskim podlegają karze aresztu, ograniczenia wolności oraz grzywny. Tym bardziej, jeśli są to wykroczenia pod wpływem alkoholu. A za takie można uznać czyny kibiców.
Podinspektor Ernestyn Bazgier, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu.
To nie jest tak, że załatwianie się w miejscu publicznym jest bezkarne. Z Kodeksu Wykroczeń wynika jasno, że krzyki, hałas, inne wybryki wywołujące zgorszenie oraz czyny o charakterze chuligańskim podlegają karze aresztu, ograniczenia wolności oraz grzywny. Tym bardziej, jeśli są to wykroczenia pod wpływem alkoholu. A za takie można uznać czyny kibiców.
Andrzej Wuwer, komendant Straży Miejskiej w Wodzisławiu Śl.
Taki jest niestety obyczaj w naszym kraju, że gdzie staną pijani mężczyźni, tam od razu bez żadnego skrępowania sikają. Ta pani interweniowała u nas, ale jak miałaby wyglądać nasza interwencja? Czterech strażników nie pójdzie w dwustuosobowy tłum. Taka akcja mogłaby doprowadzić do zaognienia i do gorszych wydarzeń. Trzeba mierzyć siły na zamiary i w sposób wyważony reagować. Współczuję mieszkance z ulicy Czyżowickiej, wyobrażam sobie, co przeżywała, kiedy tylu kibiców załatwiało się pod jej domem.
Taki jest niestety obyczaj w naszym kraju, że gdzie staną pijani mężczyźni, tam od razu bez żadnego skrępowania sikają. Ta pani interweniowała u nas, ale jak miałaby wyglądać nasza interwencja? Czterech strażników nie pójdzie w dwustuosobowy tłum. Taka akcja mogłaby doprowadzić do zaognienia i do gorszych wydarzeń. Trzeba mierzyć siły na zamiary i w sposób wyważony reagować. Współczuję mieszkance z ulicy Czyżowickiej, wyobrażam sobie, co przeżywała, kiedy tylu kibiców załatwiało się pod jej domem.
Iza Salamon