Kierowca ze sportowca
Srebrny medalista z Turynu – biatlonista Tomasz Sikora otrzymał prezent od importera aut marki Mitsubishi. Odebrał go w salonie samochodowym w Rydułtowach.
Słynny sportowiec mieszka kilkanaście kilometrów od salonu „Mitsubishi Wierzgoń”. To tutaj kupił swój aktualny samochód - overlandera, terenowy model japońskiej marki. Zjeździliśmy z bratem i teściem pół południowej Polski w poszukiwaniu odpowiedniego dla mnie auta. Po całym dniu przymierzania się do różnych wozów, na sam koniec tej motoryzacyjnej wędrówki zawitaliśmy do salonu pana Wierzgonia. Overlander najbardziej mi pasował, choć muszę przyznać, że byłem już zdecydowany kupić opla vectrę – mówi Sikora.
Polski oddział Mitsubishi docenił fakt, że jego klient osiągnął znaczący, światowy wynik sportowy i podarowało mu system nawigacyjny. Zamontowano go właśnie w „Mitsubishi Wierzgoń”. Przyjazd najsłynniejszego polskiego sportowca tegorocznej zimy zainteresował m.in. dziennikarzy prasy motoryzacyjnej i sprowadził do Rydułtów profesjonalnych fotografów.
Olimpijczyk prawo jazdy uzyskał w wieku 19 lat. Jego pierwszym samochodem była łada 1500 „s”. Jeździł nią na treningi. Wspominam to auto z sentymentem. Miało niezłe przyspieszenie i ogólnie jak na tamte czasy było dobre – podkreśla słynny narciarz. Z łady przesiadł się do forda fiesty, który choć wizualnie mniejszy, w środku oferował większą przestrzeń niż przedstawiwciel wschodniej myśli motoryzacyjnej. Jeździłem tymi samochodami na zgrupowania, często i daleko, więc zwracałem uwagę na warunki podróży – mówi T. Sikora. Ponieważ pojazd był potrzebny i jemu i rodzicom, biatlonista kupił używanego volkswagena golfa. Potem był opel. W oplu bez problemu mieścił się ponaddwumetrowy pokrowiec z nartami, parę sporych toreb i karabin. Tym samochodem w ciągu dziewięciu lat pokonał dystans 150 tysięcy kilometrów. Choć auto wciąż było w dobrym stanie, postanowił wymienić je na nowsze.
Sprzedaliśmy wcześniej samochód bratu pana Sikory, który również jest z niego zadowolony. Jesteśmy dumni, że mamy tak słynnego klienta – mówi Jan Wierzgoń, właściciel salonu w Rydułtowach.
Bezwypadkowa jazda?
Niestety przydarzyła mi się drobna stłuczka. To była moja wina. Wjechałem komuś w tył samochodu. Na szczęście nic nikomu się nie stało.
Niestety przydarzyła mi się drobna stłuczka. To była moja wina. Wjechałem komuś w tył samochodu. Na szczęście nic nikomu się nie stało.
Przestrzeganie dozwolonej prędkości
Nie będę ukrywał – lubię szybką jazdę, więc nierzadko zdarza mi się, że nie dostosowuję się do ograniczeń prędkości. Najszybciej jechałem na niemieckiej autostradzie – 210 km/h. Zachowuję jednak na drodze rozsądek i dostosowuję jazdę do warunków.
Nie będę ukrywał – lubię szybką jazdę, więc nierzadko zdarza mi się, że nie dostosowuję się do ograniczeń prędkości. Najszybciej jechałem na niemieckiej autostradzie – 210 km/h. Zachowuję jednak na drodze rozsądek i dostosowuję jazdę do warunków.
Przyjemność z jazdy
Ponieważ ostatnio musiałem jeździć dużo i o dziwnych porach – albo wcześnie rano, albo w nocy – to tej przyjemności było nie za wiele. Częściej teraz prowadzi żona. Kiedyś bardziej lubiłem siadać za kółkiem.
Ponieważ ostatnio musiałem jeździć dużo i o dziwnych porach – albo wcześnie rano, albo w nocy – to tej przyjemności było nie za wiele. Częściej teraz prowadzi żona. Kiedyś bardziej lubiłem siadać za kółkiem.
Polskie Drogi
Droga przy moim domu jest w tak tragicznym stanie, że znajomi żartują, że musiałem kupić sobie terenowy wóz, by móc w ogóle po niej jeździć.
Droga przy moim domu jest w tak tragicznym stanie, że znajomi żartują, że musiałem kupić sobie terenowy wóz, by móc w ogóle po niej jeździć.
Co umiem sam zrobić przy samochodzie
Przy wcześniejszych autach radziłem sobie np. z wymianą oleju czy naprawą drobnych usterek. Mistubishi póki co, po 22 tysiącach kilometrów jest niezawodny, ale nie odważyłbym się tu robić czegoś na własną rękę. Naprawy pozostawię fachowcom. W salonie Wierzgonia czuję się bardzo dobrze, jak u kolegów.
Przy wcześniejszych autach radziłem sobie np. z wymianą oleju czy naprawą drobnych usterek. Mistubishi póki co, po 22 tysiącach kilometrów jest niezawodny, ale nie odważyłbym się tu robić czegoś na własną rękę. Naprawy pozostawię fachowcom. W salonie Wierzgonia czuję się bardzo dobrze, jak u kolegów.
(ma.w)