Leśniczy kontra hodowcy
Miłośnicy koni oskarżają leśniczego z Czyżowic o działanie niezgodne z prawem. Ich zdaniem jest on „maniakalnym przeciwnikiem zwierząt”, ponieważ utrudnia korzystanie z leśnych duktów. Zarzucają mu nawet celowe ustawienie blokady, co spowodowało okaleczenie koni. Nadleśnictwo Rybnik odrzuca te zarzuty i wyjaśnia, że leśniczy działa zgodnie z obowiązującym prawem.
Grono Miłośników Koni Powiatu Wodzisławskiego twierdzi, że leśniczy z Czyżowic jest „wręcz maniakalnym przeciwnikiem koni” i utrudnia korzystanie z leśnych duktów. Zarzucają mu nawet celowe ustawienie blokady, co spowodowało okaleczenie koni podczas jednego z kuligów. Nadleśnictwo Rybnik odrzuca te zarzuty i wyjaśnia, że leśniczy działa zgodnie z obowiązującym prawem.
W zeszłym roku zostaliśmy zaproszeni na spotkanie w celu wyznaczenia ścieżki konnej z Czech do Skrzyszowa w ramach współpracy polsko-czeskiej – mówi Tadeusz Kaczyna. Plany urzędników były nierealne, ścieżka miała prowadzić drogami i polami. Zaproponowałem wykorzystanie w tym celu duktów leśnych. Wówczas leśniczy Roman Kwapuliński stwierdził, że konie niszczą drogi. Storpedowałem jego argumenty. Las powinien służyć ludziom, a tutaj jest prowadzona gospodarka przemysłowa.
Uwaga, będzie strzelał
Od tego spotkania miał zacząć się konflikt między miłośnikami koni a leśniczym. Tadeusz Kaczyna twierdzi, że jeźdźcy korzystający z leśnych dróżek są straszeni i wyzywani a leśniczy zarzuca im niszczenie dróg i płoszenie zwierzyny. Miały nawet paść groźby, że jak będzie miał ze sobą broń to strzeli, żeby jeźdźcy pospadali z koni. Zdaniem Tadeusza Kaczyny korzystanie z lasu przez miłośników koni jest niewygodne dla leśniczego, gdyż nie chce, żeby ktoś patrzył mu na ręce przy „bezmyślnej wycince drzew”. W lutym podczas jednego z kuligów organizowanych przez Tadeusza Kaczynę, właściciela ośrodka rekreacyjnego w Rogowie, doszło do incydentu, w którym zostały poszkodowane konie. Sprawa trafiła na policję, gdyż wypadek miał być spowodowany celowym ustawieniem na drodze bariery przez leśniczego.
Nie jesteśmy wrogami lasu
Gdy jechaliśmy kuligiem, na skraju lasu stało auto leśniczego – opowiada Tadeusz Kaczyna. Gdy wyjeżdżaliśmy okazało się, że na drodze leśnej jest zapora zrobiona z przybitych bali. Konie się przewróciły, padły na pysk i zostały poharatane. Dobrze, że nie doszło do tragedii, w kuligu jechało około 40 ludzi. Otrzymałem niedawno odpowiedź z prokuratury, w której stwierdzono na podstawie rozpytania leśniczego Kwapulińskiego, że nie było żadnego drąga a ja nie miałem zezwolenia na wjazd do lasu. To prawda, w takim razie niech mi z tego zrobią zarzuty. My nie jesteśmy wrogami lasu, jesteśmy wręcz jego społecznymi strażnikami.
Nie udowodniono winy
Postępowanie prowadzone przez Komisariat Policji w Gorzycach nie potwierdziło jednak, by obrażenia u koni spowodowała specjalnie postawiona bariera.
Nie było znamion przestępstwa – wyjaśnia Jacek Żydek, zastępca komendanta komisariatu. Nie ustalono, żeby została specjalnie przygotowana zapora dla konia. Nie było żadnych gwoździ, które miały poranić konie.
Również w Nadleśnictwie Rybnik zaprzeczają takiej możliwości.
Barierki są wykonane według ściśle określonych standardów, nie utrudniają one wjazdu do lasu, określają gdzie się zaczyna teren leśny i należy zostawić pojazd silnikowy – tłumaczy Paweł Hajduk, zastępca nadleśniczego.
W Nadleśnictwie Rybnik tłumaczą, że zgodnie z obowiązującym prawem jazda konna w lesie jest dopuszczalna tylko drogami leśnymi wyznaczonymi przez nadleśniczego. Leśniczy Roman Kwapuliński wykonuje swoje obowiązki pilnując przestrzegania prawa i występuje z ramienia nadleśnictwa. W odpowiedzi na pismo Grona Miłośników Koni za niestosowne i oburzające uznano określenie leśniczego mianem „maniakalnego przeciwnika koni”.
Nie ma w tych działaniach żadnej złośliwości – twierdzi Paweł Hajduk. Trzeba się podporządkować regułom wyznaczonym ustawą o lasach. Pan Kaczyna wykorzystuje las do celów komercyjnych, organizuje kuligi i to tym bardziej wymaga ustaleń. Nie chodzi o pieniądze, tylko żądamy pewnych uzgodnień z nadleśnictwem.
Będzie zgoda?
Rybnik jest pierwszym w Polsce nadleśnictwem, w którym będzie realizowany pilotażowy program „wielofunkcyjnego modelu lasu”. Przewiduje się wyznaczenie terenów rekreacyjnych i podjęcie działań przystosowujących do tej funkcji. Mają powstać ścieżki edukacyjne i są również plany tras rekreacji konnej.
Wydaje się więc, że można pogodzić interesy miłośników koni z potrzebami gospodarki leśnej. Czy jednak dojdzie do zażegnania konfliktu? Tadeusz Kaczyna deklaruje, że Grono Miłośników Koni zrobi wszystko, by przenieść leśniczego Romana Kwapulińskiego z Czyżowic. Z kolei nadleśnictwo staje w obronie swojego pracownika i nie ma zastrzeżeń do jego działalności.
(jak)
W zeszłym roku zostaliśmy zaproszeni na spotkanie w celu wyznaczenia ścieżki konnej z Czech do Skrzyszowa w ramach współpracy polsko-czeskiej – mówi Tadeusz Kaczyna. Plany urzędników były nierealne, ścieżka miała prowadzić drogami i polami. Zaproponowałem wykorzystanie w tym celu duktów leśnych. Wówczas leśniczy Roman Kwapuliński stwierdził, że konie niszczą drogi. Storpedowałem jego argumenty. Las powinien służyć ludziom, a tutaj jest prowadzona gospodarka przemysłowa.
Uwaga, będzie strzelał
Od tego spotkania miał zacząć się konflikt między miłośnikami koni a leśniczym. Tadeusz Kaczyna twierdzi, że jeźdźcy korzystający z leśnych dróżek są straszeni i wyzywani a leśniczy zarzuca im niszczenie dróg i płoszenie zwierzyny. Miały nawet paść groźby, że jak będzie miał ze sobą broń to strzeli, żeby jeźdźcy pospadali z koni. Zdaniem Tadeusza Kaczyny korzystanie z lasu przez miłośników koni jest niewygodne dla leśniczego, gdyż nie chce, żeby ktoś patrzył mu na ręce przy „bezmyślnej wycince drzew”. W lutym podczas jednego z kuligów organizowanych przez Tadeusza Kaczynę, właściciela ośrodka rekreacyjnego w Rogowie, doszło do incydentu, w którym zostały poszkodowane konie. Sprawa trafiła na policję, gdyż wypadek miał być spowodowany celowym ustawieniem na drodze bariery przez leśniczego.
Nie jesteśmy wrogami lasu
Gdy jechaliśmy kuligiem, na skraju lasu stało auto leśniczego – opowiada Tadeusz Kaczyna. Gdy wyjeżdżaliśmy okazało się, że na drodze leśnej jest zapora zrobiona z przybitych bali. Konie się przewróciły, padły na pysk i zostały poharatane. Dobrze, że nie doszło do tragedii, w kuligu jechało około 40 ludzi. Otrzymałem niedawno odpowiedź z prokuratury, w której stwierdzono na podstawie rozpytania leśniczego Kwapulińskiego, że nie było żadnego drąga a ja nie miałem zezwolenia na wjazd do lasu. To prawda, w takim razie niech mi z tego zrobią zarzuty. My nie jesteśmy wrogami lasu, jesteśmy wręcz jego społecznymi strażnikami.
Nie udowodniono winy
Postępowanie prowadzone przez Komisariat Policji w Gorzycach nie potwierdziło jednak, by obrażenia u koni spowodowała specjalnie postawiona bariera.
Nie było znamion przestępstwa – wyjaśnia Jacek Żydek, zastępca komendanta komisariatu. Nie ustalono, żeby została specjalnie przygotowana zapora dla konia. Nie było żadnych gwoździ, które miały poranić konie.
Również w Nadleśnictwie Rybnik zaprzeczają takiej możliwości.
Barierki są wykonane według ściśle określonych standardów, nie utrudniają one wjazdu do lasu, określają gdzie się zaczyna teren leśny i należy zostawić pojazd silnikowy – tłumaczy Paweł Hajduk, zastępca nadleśniczego.
W Nadleśnictwie Rybnik tłumaczą, że zgodnie z obowiązującym prawem jazda konna w lesie jest dopuszczalna tylko drogami leśnymi wyznaczonymi przez nadleśniczego. Leśniczy Roman Kwapuliński wykonuje swoje obowiązki pilnując przestrzegania prawa i występuje z ramienia nadleśnictwa. W odpowiedzi na pismo Grona Miłośników Koni za niestosowne i oburzające uznano określenie leśniczego mianem „maniakalnego przeciwnika koni”.
Nie ma w tych działaniach żadnej złośliwości – twierdzi Paweł Hajduk. Trzeba się podporządkować regułom wyznaczonym ustawą o lasach. Pan Kaczyna wykorzystuje las do celów komercyjnych, organizuje kuligi i to tym bardziej wymaga ustaleń. Nie chodzi o pieniądze, tylko żądamy pewnych uzgodnień z nadleśnictwem.
Będzie zgoda?
Rybnik jest pierwszym w Polsce nadleśnictwem, w którym będzie realizowany pilotażowy program „wielofunkcyjnego modelu lasu”. Przewiduje się wyznaczenie terenów rekreacyjnych i podjęcie działań przystosowujących do tej funkcji. Mają powstać ścieżki edukacyjne i są również plany tras rekreacji konnej.
Wydaje się więc, że można pogodzić interesy miłośników koni z potrzebami gospodarki leśnej. Czy jednak dojdzie do zażegnania konfliktu? Tadeusz Kaczyna deklaruje, że Grono Miłośników Koni zrobi wszystko, by przenieść leśniczego Romana Kwapulińskiego z Czyżowic. Z kolei nadleśnictwo staje w obronie swojego pracownika i nie ma zastrzeżeń do jego działalności.
(jak)