Ród Magierów nie zaginie
Śpiewali stare, śląskie piosenki, wspominali czasy dzieciństwa, opowiadali o swoim życiu, oglądali zdjęcia, żartowali. Blisko sto osób uczestniczyło w spotkaniu rodu Magierów.
Warto się spotykać, utrzymywać kontakt, żeby nasze dzieci znały swoich krewnych, żeby wiedziały, kto jest kto - mówi Gabriela Janeta z Radlina, córka Salomei z domu Magiera. Pani Gabrysia była właśnie jedną z organizatorek spotkania rodu Magierów, które odbyło się niedawno w restauracji „Zielona” w Pszowie. Przybyło na nie blisko sto osób. Przyjechali głównie z pobliskich miejscowości: z Wodzisławia, Radlina, Rydułtów oraz Rybnika. Opowiadali o sobie i wspominali dzieciństwo. Gabriela Janeta zna wszystkich członków licznej rodziny, ma ogromną wiedzę na temat przodków i pokrewieństw. Wiedzę tę przekazała mi moja mama, która uwielbiała opowiadać. Pięknie też haftowała. Uczyła się tego u sióstr zakonnych m.in. w Mikulczycach i w Urszulankach. Miała bardzo pogodne usposobienie - wspomina pani Gabrysia.
Siedmiu synów-górników
Liczny ród Magierów wywodzi się od Magdaleny (z domu Menżyk) i Józefa, którzy mieli dziewięcioro dzieci: Tomasza, Franciszkę, Joannę, Franciszka, Urszulę, Jakuba, Jadwigę, Wawrzyńca oraz Wiktora. A Wiktor to nasz dziadek. Ożenił się z Angelą Mojżysz, córką Pauliny i Antoniego. Wychowali trzynaścioro dzieci: Salomeę, Hermenegildę, Szymona, Franciszka, Ludwika, Józefa, Emilię, Joachima, Annę, Antoniego, Barbarę, Ignacego oraz Zygfryda - wymienia Gabriela Janeta. Siedmiu synów Magierów pracowało na kopalni, głównie „Ignacym” oraz na „Marcelu”. Jeden z nich, Ludwik, wywędrował aż do Wałbrzycha. Jego dzieci wróciły jednak w rodzinne strony. Nasi dziadkowie mieszkali na Głożynach. Tam była nasza ojcowizna i tam często się spotykaliśmy na uroczystościach rodzinnych. Pamiętam, w jednym pokoju siedzieli mężczyźni, w drugim kobiety, a w trzecim dzieci. Tak było do 1984 roku, do śmierci ciotki Hermenegildy, która tam mieszkała. Z zawodu była nauczycielką plastyki i pracowała w szkole na Głożynach - wspomina Gabriela Janeta. Wspomina też, jak w połowie lat sześćdziesiątych dziadek wraz z synami-górnikami wystąpił w programie telewizyjnym „Przy sobocie po robocie”. Nieżyjący już dzisiaj dziadkowie Angela i Wiktor mają w sumie trzydzieścioro dwoje wnuków oraz pięćdziesięcioro troje prawnuków.
Anielska cierpliwość dziadków
Mam bardzo ciepłe wspomnienia z dzieciństwa - mówi pani Gabrysia. Nasi dziadkowie mieli anielską cierpliwość. Nigdy na nas nie podnieśli głosu, mimo że ganialiśmy po całym domu. Dzisiaj myślę, jak oni to wtedy wytrzymywali? – uśmiecha się wnuczka Angeli i Wiktora. W pamięci pozostał jej też Nowy Rok u dziadków. Z noworocznymi życzeniami ustawiała się kolejka wnuków. Babcia dzieliła nas pomarańczami, od dziadka dostawaliśmy pieniądze – mówi pani Gabrysia.
Z rodu Magierów wywodzą się m.in. górnicy, nauczyciele, urzędnicy, sprzedawczynie oraz kilku znanych w regionie pasjonatów. Jest to Antoni Magiera - krótkofalowiec, Ludwig Magiera - 77-letni biegacz, Alojzy Magiera - biolog, założyciel oryginalnego ogrodu z oranżerią, w której dojrzewają m.in. pomarańcze i cytryny, a także Władysław Magiera - muzyk amator, który występował na Pikniku Country. Ponadto Teresa Krupa jest przewodnikiem i pilotem wycieczek, Marian Skaba uwielbia górskie wędrówki, miłośnikami rajdów są Stanisław i Józef Święty oraz Henryk Zaremba. Najpierw dwa razy spotkaliśmy się w gronie kuzynów, teraz po raz drugi spotykamy się całą rodziną i chcemy te spotkania kontynuować - dodaje Gabriela Janeta.
Iza Salamon