Czujemy się jak w Korei
Do kompromisu w sprawie zbiornika wodnego ciągle daleko. Stanowiska Stowarzyszenia Obrony przed Wysiedleniem Mieszkańców Wsi Nieboczowy oraz Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej pozostają rozbieżne.
Mieszkańcy nie mogą dojść do porozumienia z inwestorem zbiornika.
Nadal całkowicie rozbieżne są stanowiska Stowarzyszenia Obrony przed Wysiedleniem Mieszkańców Wsi Nieboczowy oraz Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej, instytucji, która zajmuje się planowaną budową zbiornika wodnego na Odrze. RZGW chce rozmawiać na temat terenów na cele tzw. budownictwa zastępczego dla osób wysiedlanych, tymczasem nieboczowianie nie chcą słyszeć o zalaniu ich wsi wodami zbiornika. Domagają się budowy zbiornika tzw. wariancie społecznym z pozostawieniem Nieboczów poza jego wałami.
Niedawno w Urzędzie Gminy Lubomia doszło do spotkania Stowarzyszenia i RZGW w obecności przedstawiciela wojewody katowickiego, którego celem było doprowadzenie do kompromisu. Jednak obie strony chciały rozmawiać o czymś zupełnie innym. RZGW proponowało przeprowadzenie kolejnej ankiety wśród mieszkańców na temat potrzeb związanych z gruntami pod budownictwo zastępcze. Tereny budowlane dla przesiedleńców mają przygotować władze gminy.
Nas budownictwo zastępcze nie interesuje, co wynika z samej nazwy Stowarzyszenia – stwierdził Romuald Maly, jego przewodniczący. Chcemy bronić mieszkańców przez wysiedleniem. Mamy zastrzeżenia co do sposobu przeprowadzania ankiet, niewskazane jest łączenie Nieboczów z mieszkańcami Ligoty Tworkowskiej. Mamy kopie ankiet z 2004 r. i możemy je udostępnić. Zachodzi też pytanie jak się ustosunkuje inwestor do wyników ankiety.
Mamy prawo uzyskać stanowisko zainteresowanych mieszkańców bez pośrednictwa stowarzyszenia – argumentował Henryk Radaszkiewicz, zastępca dyrektora RZGW do spraw inwestycyjnych. Jako instytucji nikt nas nie zwolnił z działań związanych z budową zbiornika, trwa postępowanie prawne w tej sprawie i czekamy na jego rozstrzygnięcie. Podejmiemy środki, żeby ankietę przeprowadzić i nie czekać.
Przedstawiciel wojewody Igor Śmietański stwierdził, że Stowarzyszenie nie powinno się zamykać na inne tematy rozmów niż lokalizacja zbiornika. Jeśli zapadnie decyzja odrzucająca skargę stowarzyszenia, to dojdzie do realizacji tej inwestycji i jedyną kwestią będzie znalezienie miejsca dla przesiedleńców.
Czujemy się jak w Korei Północnej – zareagował gwałtownie Norbert Błaszczok, jeden z członków Stowarzyszenia. Wniosek jest taki, że trzeba nas załadować do wagonu i wywieźć.
Mieszkańcy zapewniali, że nie są przeciwko budowie zbiornika, jednak argumentowali po raz kolejny, że w jego granicach mogą się znaleźć stawy Wielikąt zamiast ich miejscowości. Wykonali nawet na własny koszt badania geodezyjne, które maja świadczyć, że stawy znajdują się niżej niż Nieboczowy. Wskazują też, że aby uniknąć zagrożenia powodziowego należy utrzymywać koryto rzeki w odpowiednim stanie. Dyrektor Radaszkiewicz domagał się, by Stowarzyszenie przedstawiło swój projekt zbiornika, do którego RZGW się ustosunkuje.
My od początku staliśmy na straconej pozycji – zauważył Krzysztof Szczotok, jeden z mieszkańców. Czy nie można było z nami usiąść i porozmawiać na temat niedociągnięć w naszym projekcie? My nie mamy takich fachowców jak RZGW. Jeśli chcecie kupić własność prywatnych ludzi to trzeba przyjść i zapytać czy chcą sprzedać i za ile, a nie, że my tyle ci damy.
Wysokość odszkodowań oferowanych przez RZGW wzbudza bowiem niezadowolenie mieszkańców, którzy uważają, że są one zbyt niskie i nie pozwalają na wybudowanie domu w innym miejscu.
Póki co nie widać szans na porozumienie. W kolejnych spotkaniach będzie uczestniczył wicewojewoda Wiesław Maśka, trudno obecnie stwierdzić, czy jego mediacja doprowadzi do zbliżenia stanowisk. Opór mieszkańców jest zrozumiały, gdyż od początku nikt z nimi poważnie nie rozmawiał na temat tzw. społecznego wariantu budowy zbiornika. Zaraz na początku dowiedzieli się, że muszą się pogodzić z zalaniem swojej wsi i nie mają nic do gadania.
(jak)