Człowiek tyle ma, ile da drugiemu
Trzy nauczycielki z gorzyckiego gimnazjum pojechały na Ukrainę z misją charytatywną.
Ta wyprawa była spełnieniem marzeń Danieli Przybyły z Gołkowic, która od kilkunastu lat z własnej woli pomaga potrzebującym ludziom zarówno w Polsce, jak i za granicą. Jako pierwszej podała rękę rodzinie z Hajnówki, o której przeczytała w gazecie. W kolejnych latach śpieszyła z pomocą innym ludziom, których w życiu dotknęły nieszczęścia, tragedie i inne losowe przypadki. W sumie skromna i nie dbająca o rozgłos mieszkanka Gołkowic wyprowadziła ze skrajnej biedy i wsparła około dwudziestu osób. W charytatywnej działalności wspiera ją mąż Marian, a także Aniela Firut – sąsiadka.
Z łóżkiem przez granicę
Jedną z osób, której w ostatnim czasie pospieszyli z pomocą jest Wanda Uwarowa - starsza już mieszkanka Lwowa, o które pani Daniela również przeczytała w gazecie. Od czterech lat utrzymuje z nią kontakt. Bardzo poruszył ją los kobiety, która jak się okazało nawet nie ma na czym spać. To dla niej kupiła łóżko polowe oraz inne artykuły pierwszej potrzeby. Inicjatywę pani Danieli wsparło wielu ludzi dobrej woli. Córka, Karina Kuśnierz, która jest nauczycielką w Gimnazjum w Gorzycach zainicjowała akcję pomocy w szkole. Włączyło się w nią wielu uczniów, a także nauczycieli. Dwa tygodnie temu z Gorzyc wyruszyły na Ukrainę trzy nauczycielki: Karina Kuśnierz, Iwona Romanowicz oraz Renata Wzorek. Wiozły ze sobą uzbierane dary dla pani Wandy oraz jej rodziny. Były to m.in. środki czystości, ciepła odzież, buty na zimę, ręczniki, produkty spożywcze. Była to wyprawa życia, gdyż dane nam było poznać niezwykłych ludzi i zobaczyć ciekawy kraj - wspomina Iwona Romanowicz. Jak mówi, tuż za wschodnią granicą uderzają przyjezdnych przede wszystkim kontrasty: skrajna bieda i bogactwo, a także nieco inne zwyczaje niż w Polsce.
Czekała ze łzami w oczach
W sumie nauczycielki przebyły samochodem w jedną stronę 540 km. Przekraczały granicę w Krościenku. Wcześniej zatrzymały się na noclegu w Ustrzykach Dolnych. Dziękujemy za serdeczne przyjęcie panu Tadeuszowi Domaradzkiemu. W nawiązaniu kontaktu pomógł nam jego syn Daniel Domaradzki z żoną Izą, mieszkający w Godowie - mówi Karina Kuśnierz. Po drodze spotkały wielu serdecznych ludzi. Zobaczyły Lwów nocą, zwiedziły m.in. operę, Cmentarz Łyczakowski oraz Orląt Lwowskich. Miasto akurat w tym czasie obchodziło 750-lecie istnienia. Byłyśmy zdumione m.in. tym, jak elegancko ubrane chodzą ukraińskie kobiety. Nie farbują włosów, nie odkrywają brzuchów, nie noszą głębokich dekoltów. Mają klasę - relacjonuje Karina Kuśnierz. Pani Wanda czekała już na nie przed swoim domem ze łzami w oczach. Wraz z życzliwą sąsiadką - Anną Rewucką, która mieszka w ładnym mieszkaniu, ugościła je serdecznie. Zamierzamy jeszcze raz tam pojechać i zrobić remont maleńkiego lokum babci Wandy. To straszne, ale mieszka w urągających warunkach - powiedziała po powrocie z Ukrainy Karina Kuśnierz.
Iza Salamon