Bez picia się nie obejdzie
Ta jedna z największych imprez w Marklowicach odbywa się zawsze pod koniec listopada. Tym razem bawiono się 6 stycznia. Zanim biesiadnicy zasiedli do stołów, minutą ciszy uczczono pamięć kolegów, którzy zginęli w Rudzie Śląskiej.
Nad całością czuwał prezes. Funkcję tę tradycyjnie pełnił Krzysztof Szymelfenning. To jego gwarek musiał prosić o zgodę na wyjście na cygareta czy o zabranie głosu. W utrzymaniu porządku na sali i nad przestrzeganiem regulaminu gwarkowskiego czuwali także dwaj kaci. Nie podpadł im tylko ten, który po pierwsze pił piwo, po drugie pił piwo, po trzecie śpiewał głośno i po czwarte pił piwo. Dziwnym trafem na marklowickie gwarki trafili także Trzej Królowie.
Atrakcji podczas imprezy nie brakowało. Jak zwykle rywalizowały dwie ławy: maszynowa i górnicza. Członkowie każdej musieli przygotować dla swoich przeciwników konkursy. Rywalizacja wędkarska zapoczątkowała np. turniej o puchar burmistrza, który zdaniem uczestników już dawno powinien się w Marklowicach odbywać. Powód? Jest tutaj dużo zalewisk. Śpiewy i zabawa trwały do białego rana.
– Gwarki to jedna z tych niewielu imprez, kiedy górnik choć na chwilę może zapomnieć o swojej ciężkiej i niebezpiecznej pracy – mówi Czesława Somerlik, współorganizatorka imprezy.
(j.sp)