Usiądź pod drzewem a zobaczysz więcej
Moja przyjaciółka, która zmarnowała życie i wszystkie zdolności, znów otrzyma szansę projektowania, malowania obrazów i fresków. Daleki znajomy, który porzucił archeologię dla hurtowni piwa wróci do studiów i być może obroni pracę poświęconą nowo odkrytej kulturze starożytnej. Mój tata udowodni wszystkim, że mając dziewięćdziesiąt lat jest się jeszcze młodym. Moja mama znów będzie najlepsza w rozwiązywaniu krzyżówek. Mój brat tak rozkręci interes, że kupi wyspę na Karaibach. Moja siostra szczęśliwie dorobi na kopalni do wymarzonej emerytury. Przyjaciel z czasów dzieciństwa odnajdzie radość większą niż alkohol. Sąsiad – satysfakcję większą niż pieniądze. Koleżanka spotka w końcu prawdziwą miłość. Kilku młodych ludzi – ostateczne piękno. Pewien profesor będzie mógł uchwycić obiektywną prawdę...
Zapewne będą to dni bardzo spokojne. Tak spokojne, że nie będzie żadnych złych wiadomości: wszystkie samoloty wylądują na właściwym miejscu, autobusy i pociągi przybędą na czas, matki nakarmią maleństwa. Nieoczekiwanie złodzieje i bandyci stracą ochotę do przestępstw, gwałciciele poddadzą się długiej i skutecznej terapii, a oszuści poproszą o prace naprawcze. Jeszcze u kilku polityków obudzi się uśpione sumienie, a w niektórych kobietach i mężczyznach – uczucie. Rzeki zaczną płynąć regularnie, a ziemią przestanie wstrząsać dreszcz grozy wobec naszych złych uczynków. Na niektórych pustyniach pojawią się kwiaty. Niektóre drapieżniki staną się roślinożerne. Przestaną uderzać pioruny.
Co do mnie, zgodnie z sugestią żony, w czasie owym przestanę wiecznie ślęczeć nad książkami. Zadbam o dom, zasadzę kilka drzewek, zajmę się rodziną. Być może ukończę także – wraz z moimi dziećmi – intensywny kurs zostawiania rzeczy na własnym miejscu. Wieczorami będę regularnie odpisywał na wszystkie listy i nigdy już nie zapomnę o świętach, rocznicach, imieninach, urodzinach i Dniu Kobiet. Z czasem poodwiedzam wszystkich przyjaciół i krewnych.
W lipcowy ciepły wieczór siedzę pod swoją rozłożystą lipą i raduję się wszystkim, co mnie otacza, a czego wcześniej nie dostrzegałem. Z pewnością uznam, że wszystkie inne ważne sprawy tego świata z mojego punktu siedzenia okażą się śmieszne i mało istotne. Na wysokim świerku kos rozpoczął swój codzienny wieczorny koncert. Wróble baraszkują w gęstwinie kwitnącego jaśminu, spóźniony motyl w pośpiechu znika za krzew leszczyny, soczysta zieleń traw rozlewa się pod moimi nogami. Dopijam kawę i już wiem, że to, właśnie to, mój mały skrawek zielonego świata, jest moim szczęściem i radością, dla której warto żyć.
Bogusław Kołodziej - Prezes Towarzystwa Przyjaciół Pszowa w latach 1998 - 2007