Mur nie do przebicia
Tadeusz Szafranek, przedsiębiorca z Radlina, za ok. 2 mln zł wyremontował zdewastowany ośrodek sportowo- rekreacyjny, popularną „Bażanciarnię". Miał nadzieję, że z czasem wyjdzie na swoje i będzie w końcu zarabiał. Nic z tego. W Urzędzie Miasta natknął się na mur nie do przebicia. Musiał się poddać. Pod koniec grudnia zawiesił działalność i zwolnił 17 osób. Powód? Miasto nie zgodziło się na gruntowny remont drogi dojazdowej do ośrodka. Na domiar złego urzędnicy postawili tutaj znak zakazujący ruchu w obu kierunkach.
Mężczyzna oskarżył panią burmistrz Barbarę Magierę o działania utrudniające prowadzenie w mieście działalności gospodarczej. Swoje zarzuty zawarł w liście do Rady Miasta. Osobne pisma trafiły również indywidualnie do kilku radnych. Podczas obrad sesji list odczytano. Sprawa przeszła bez echa, dyskusji nie było.
W liście do radnych miejscowy przedsiębiorca informuje o zawieszeniu działalności gospodarczej. Zwalnia ludzi i jako powód podaje utrudnienia mnożone przez urzędników.
Tadeusz Szafranek kupił w 2004 roku zdewastowany ośrodek sportowo-rekreacyjny „Bażanciarnia". Na gruntowny remont wydał jak mówi ok. 2 mln zł. Zainwestowane środki miały szansę dość szybko się zwrócić, bo odnowiony ośrodek przyciągał w sezonie tłumy.
Liczyłem na wsparcie
Wkrótce jednak doszło do pierwszych nieporozumień na linii biznesmen - miasto. Poszło o drogę dojazdową do ośrodka, której właścicielem jest miasto. Problemem był także brak miejsc parkingowych. Przedsiębiorca domagał się wyasfaltowania drogi, jej oświetlenia i stworzenia miejsc parkingowych. - Kupując ośrodek miałem nadzieję, że miasto wyjdzie mi naprzeciw - mówi przedsiębiorca. - W końcu płacąc niemałe podatki mogłem chyba oczekiwać, że urzędnicy w ten sposób ułatwią mi prowadzenie działalności. Tym bardziej, że nie tylko ja na niej korzystam, ale przede wszystkim mieszkańcy Radlina i powiatu - dodaje mężczyzna.
Władza boi się podejrzeń?
Miasto po kilku pisemnych interwencjach biznesmena, w połowie ubiegłego roku przeprowadziło ograniczony remont drogi. Nawierzchnię utwardziło czerwonym kamieniem. W poprzek drogi pojawiły się także korytka umożliwiające odpływ wody z drogi. Zakres i sposób przeprowadzenia prac właściciela „Bażanciarni" nie zadowolił. - Nie mogłem patrzeć na to jak oni to robią. To była czysta prowizorka - mówi Szafranek.
Wcześniej proponował urzędnikom swój wkład finansowy w remont drogi. Jego propozycja przeszła bez echa. Zastępca burmistrza Piotr Śmieja twierdzi, że miasto chciało uniknąć podejrzeń, współpracując z prywatnym biznesmenem. - Wiadomo, że każda taka współpraca nie jest zbyt dobrze odbierana przez społeczeństwo - mówi Śmieja.
Remont drogi okazał się nieskuteczny. Przy intensywnym jej użytkowaniu kamień szybko zmieszał się z gruntem, a przy mocniejszych opadach spływał razem z wodą. Cierpiała za to infrastruktura ośrodka. Pył, jaki wznosiły auta dojeżdżające do ośrodka, zatykał filtry w basenach. Ponadto miasto zabroniło parkowania na poboczu drogi i zagroziło, że zakaz ten będzie egzekwować straż miejska. To oznaczało, że samochody nie miały gdzie parkować. Ośrodek własnego parkingu nie posiada. Burmistrz Śmieja przypomina jednak, że zagwarantowanie miejsc parkingowych dla gości leży w gestii właściciela obiektu.
Znak nie obowiązuje?
Czarę goryczy u właściciela „Bażanciarni" przelało ustawienie przy drodze wjazdowej do ośrodka znaku „zakaz ruchu w obu kierunkach". Znak pojawił się w połowie października ubiegłego roku. - Eliminuje to możliwość jakiegokolwiek dojazdu do restauracji i hotelu dla moich klientów. W jaki sposób mam więc utrzymać ośrodek? - pyta Tadeusz Szafranek. Urzędnicy twierdzą, że znak wcale nie zabrania dojazdu do ośrodka jego klientom, a problem bierze się z niewłaściwej jego interpretacji. Pytanie jak inaczej można interpretować taki znak? - Przecież to logiczne, że gości ośrodka on nie dotyczy - odpowiada Śmieja.
Przedsiębiorca urzędnikom już nie wierzy i na znak protestu postanowił zawiesić działalność ośrodka. W liście do radnych poinformował, że z dniem 20 grudnia 2007 roku wszyscy pracownicy ośrodka zostali zwolnieni (17 osób), a obiekt został zamknięty. W związku z tym prosi też o zwolnienie z podatku od nieruchomości.
- Ośrodek wznowi swoją działalność dopiero jak miasto przeprowadzi porządny remont drogi, zrobi oświetlenie i zniesie zakaz ruchu dla moich klientów - mówi Tadeusz Szafranek.
Władze Radlina twierdzą, że w tym roku pieniądze się nie znajdą. Jedyne planowane roboty to utwardzenie najbardziej zniszczonych fragmentów drogi kostką trelinką.
Artur Marcisz