Zawieszenie broni na trzy lata?
Od miesięcy w tej sprawie protestują mieszkańcy. Latem blokowali drogę uniemożliwiając dojazd do pół samochodom załadowanym osadami. We wsi unosił się straszliwy fetor. Wójt zainteresował sprawą prokuraturę. Postępowania nie wszczęto z uwagi na brak znamion przestępstwa. Łamania prawa przez firmę Rent Hus, która prowadziła w tym miejscu „odzysk komunalnych osadów ściekowych” oraz rolnika, który udostępniał pola nie dopatrzył się także Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska.
– Na miejscu przeprowadziliśmy kontrolę i nie stwierdziliśmy rażących uchybień – mówi Anna Wrześniak z WIOŚ w Katowicach. – Stosowanie osadów ściekowych na polach jest prawnie dozwolone, także pod uprawy wykorzystywane przemysłowo i do produkcji pasz. Właściciel pól w Połomi uprawia rzepak, więc nie ma podstaw, by mu tego zabraniać. Sprawdziliśmy także oczyszczalnie ścieków, które wydawane osady muszą odpowiednio badać. Okazało się, że pod tym względem wszystko jest w porządku. Oczywiście wiemy, że materiał ten śmierdzi, co jest uciążliwe dla mieszkańców, ale prawo tego nie zabrania. – dodaje Anna Wrześniak.
Woził za dużo
Takie stanowisko nie oznacza, że mężczyzna może stosować osad w kolejnych latach. Kontrolerzy stwierdzili, że w przypadku Połomi na pola trafiało jego zbyt dużo, dlatego zakazali rolnikowi nawożenia pól tym materiałem przez kolejne trzy lata. Zobowiązano go również do przestrzegania ustawy o odpadach i rozporządzenia ministra ochrony środowiska w zakresie stosowania osadów. Powinien on niezwłocznie zmieszać je z ziemią, by nie śmierdziały. Jak ustalono nie zawsze rolnik się do tych zaleceń stosował. – Jeśli osad zbyt długo znajduje się na polu w jednym miejscu traktujemy to jako składowanie odpadów w niedozwolonym miejscu. Powinien on być zmieszany z ziemią po kilku, maksymalnie kilkunastu dniach – wyjaśnia Anna Wrześniak.
Kobieta dodaje, że kompetencje WIOŚ w zakresie kontroli pól jest ograniczone. Jej zdaniem sprawą powinien zajmować się wójt gminy.
Przepraszałem
O smrodzie dokuczającym mieszkańcom Połomi, o firmie Rent Hus i właścicielu pól pisaliśmy wielokrotnie. Przez kilka tygodni próbowaliśmy się z mężczyzną skontaktować – bezskutecznie. W ubiegłym tygodniu sam poprosił o rozmowę. Twierdzi, że cała sprawa wynika z ludzkiej zazdrości. Jest największym rolnikiem na tym terenie i to przeszkadza. Twierdzi, że wielokrotnie przepraszał za uciążliwości, a mieszkańcy nie chcieli tego słuchać. Jego zdaniem ludzie powinni się liczyć z tym, że w miejscu ich zamieszkania funkcjonują gospodarstwa rolne, które dzięki nawożeniu pól w ogóle funkcjonują.
Na tym nie koniec?
Tych wyjaśnień mieszkańcy nie chcą słyszeć. Uważają, że rolnik prowadzi działalność szkodliwą dla ich zdrowia. Trzyletni zakaz wywożenia osadów ich nie satysfakcjonuje Wiele wskazuje na to, że sprawa będzie miała swój dalszy ciąg. Polski Klub Ekologiczny nie odpuszcza i zamierza skierować ją do prokuratury wyższej instancji.
Rafał Jabłoński