Groźba strajku zażegnana
Dyrekcja Wojewódzkiego Ośrodka Leczenia Odwykowego i Zakładu Opiekuńczo – Leczniczego w Gorzycach porozumiała się z załogą.
Związki zawodowe domagały się włączenia do zasadniczej pensji dodatków, wynikających z ustawy 203 oraz dodatków z Narodowego Funduszu Zdrowia. Spełnienie wszystkich oczekiwań związkowców, kosztowałoby placówkę 700–750 tys. zł w skali roku. Czas na podjęcie decyzji dyrekcja i związki miały do 28 stycznia. W wypadku niepodpisania porozumień związkowcy grozili strajkiem całego personelu placówki.
– Rozmowy ze związkami nie należały do łatwych, ale też nie tego należało oczekiwać. Najważniejsze, że doszliśmy do konsensusu – mówi dyrektor ośrodka Sławomir Sito. Obliczył, że placówka na wyższe płace może przeznaczyć jedynie 300 tys. zł. W toku negocjacji dorzucił jeszcze 100 tys. zł. – Uznałem, że skoro porozumienie jest blisko warto zaryzykować i przeznaczyć kwotę 400 tys. zł – mówi Sławomir Sito.
Będą zarabiać więcej
Na propozycję dyrekcji zgodziły się związki zawodowe. Podpisane porozumienie gwarantuje, że dodatek z ustawy 203 w całości wejdzie do pensji zasadniczej. Ponadto do pensji wejdzie 89 procent dodatku z NFZ w przypadku personelu pracującego z pacjentami i 80 procent w przypadku zastępców dyrektora, kierowników, salowych i pracowników Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego.
Zgodnie z porozumieniem od 1 stycznia pielęgniarki będą zarabiać średnio o około 150 zł (kwoty brutto) więcej, salowe średnio o około 100 zł więcej, instruktorzy 60 zł więcej, a lekarze około 180 zł więcej. Wysokość podwyżek zależy głównie od stażu pracy.
Chcą jeszcze więcej
Przy podpisaniu porozumienia związkowcy wręczyli dyrektorowi pismo z żądaniami takich podwyżek, jakich żąda personel medyczny w całym kraju. Na spełnienie żądań dali dyrekcji czas do 14 maja. Sławomir Sito wyjaśnia, że z tym problemem placówka sama sobie nie poradzi. – Tu już potrzebne są rozwiązania systemowe, na szczeblu centralnym. Przecież gdybym dał takie podwyżki, jakich żądają dziś lekarze w całym kraju, to moja placówka zbankrutowałaby w kilka miesięcy – mówi Sito. Dodaje, że wierzy w rozsądek tutejszych związkowców.
Artur Marcisz