Kłopotliwe książeczki
Chodzi o kopalnie Rydułtowy Anna, Chwałowice, Jankowice i Marcel. Byli i obecni pracownicy mogą wybrać deputat tylko w naturze. Pracownikom przysługuje od 6 do 8 ton węgla, emerytom od 2,5 do 3 ton. Problem w tym, że nie każdy potrzebuje takiego węgla, jaki otrzymuje z kopalni. Swojej książeczki nie może jednak wymienić na ekwiwalent pieniężny. Kopalnia nie wyda mu również innego gatunku węgla. Ludzie muszą sprzedawać książeczki „konikom” stojącym pod kopalniami, którzy za tonę węgla płacą najwięcej 350 złotych. Podczas, gdy cena na wadze kształtuje się w granicach 485 zł.
– Można powiedzieć, że w ten sposób wspieramy szarą strefę. Wolałbym, żeby w kopalni był punkt skupu książeczek, podobnie jak to jest w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. Poza tym coraz więcej osób ma tzw. ekologiczne piece, do których potrzebny jest innego rodzaju węgiel niż ten oferowany przez kompanię. Dobrze byłoby, gdybym mógł go wymienić, np. na ekogroszek. Wiem, że jest droższy, ale mógłbym nawet do niego dopłacać – mówi Andrzej Korbica, emeryt z Rydułtów.
Rzecznik prasowy KW jak na razie wyjścia z sytuacji nie widzi. – Na razie nie przewidujemy żadnych zmian. Wszystko odbywa się zgodnie z Układem Zbiorowym Pracy i regulaminem sprzedaży, według którego górnicy otrzymują węgiel orzech kategorii II. Zmiany mogłyby tylko wprowadzić niepotrzebne zamieszanie – mówi Zbigniew Madej.
(j.sp)