Flirt z diabłem to kłopoty
Opętanie, magia i inne formy zła to jeden z tematów rekolekcji szkolnych w Rydułtowach.
Najczęściej słyszy się na ich temat dużo negatywnych opinii. A to, że zabierają czas, który można by poświęcić na naukę, a to, że młodzież nic z nich nie wynosi, ucieka z rekolekcji, zwłaszcza tych, które odbywają się poza szkołą. Wystarczy jednak ciekawy temat, aby przez dwie godziny utrzymać napięcie i skupienie kilkudziesięciu młodych ludzi.
Wyła jak zwierzę
Parafia pw. św. Jerzego przygotowała dla uczniów z Liceum Ogólnokształcącego nr 1 w Rydułtowach cykl poświęcony opętaniu, magii i innym formom zła. Tematyce trudnej, bo nie dającej się wytłumaczyć za pomocą naukowych regułek. Opowieści księdza egzorcysty Michała Wolińskiego najpierw budziły uśmieszki. Historie jak ze znanych filmów grozy. Mała dziewczynka, która w nocy przez dwie godziny potrafiła wyć jak zwierzę, rzucać się, a potem nic nie pamiętać. Rodzice byli bezradni, bo żaden z lekarzy nie umiał jej pomóc, ani zdiagnozować choroby. Dopiero wizyta u księdza Michała przyniosła poprawę.
– Wiem, że wszystko to brzmi jak historie nie z tej ziemi. Kiedyś sam podchodziłem do tego bardzo sceptycznie – mówił podczas spotkania duchowny.
Przykłady z sąsiedztwa
Uśmieszki z twarzy uczniów zniknęły, kiedy na środku stanęła osoba, która na własnej skórze doświadczyła działania złych duchów. Można byłoby przypuszczać, że każdego dałoby się namówić do takiej publicznej spowiedzi, żeby tylko przekonać niedowiarków. Czy aby na pewno? Przed salą pełną młodych ludzi stanęła 32–letnia mieszkanka Rydułtów – Jola. Trzeba mieć dużo odwagi, żeby w niedużym jednak mieście opowiadać o sprawach, które brzmią jak historie wyssane z palca. Pani Jola zmagała się z opętaniem kilkanaście lat. Najpierw objawiało się to jedynie fizycznym cierpieniem. Napady epilepsji nie pozwalały na normalne funkcjonowanie. Lekarze bezradnie rozkładali ręce, bo padaczka rzekomo była lekooporna. Kiedy była już dorosłą kobietą i założyła rodzinę, zaczęły się urojenia. – Zdarzyło się nawet, że stałam z nożem w ręku nad własnym dzieckiem. Na szczęście w porę się ocknęłam. Chciałam zabić swojego męża, byłam agresywna. Nienawidziłam swoich bliskich i byłam przekonana, że inni nienawidzą mnie – opowiada trzęsącym się głosem.
Napadami padaczki lub halucynacjami kończyły się wizyty w kościele.
– Podczas ślubu brata trzy razy musiała przyjechać karetka. Kiedyś z kolei siedziałam w ławce i nagle poczułam, że wszyscy na mnie patrzą, wytykają palcami, śmieją się. Nagle znalazłam się przy ołtarzu i zaczęłam strasznie przeklinać. Nie wiedziałam czy to sen czy to jawa. Dopiero po dłuższej chwili okazało się, że nadal siedzę w ławce i nic złego się nie dzieje – wspomina.
Ukojenie przyniosła modlitwa
Kiedy kolejne medykamenty nie przynosiły żadnej poprawy, sama zaczęła szukać pomocy u księży z parafii pw. św. Jerzego. Trafiła do księdza Bogdana Reka.
– Pamiętam to jak dziś. Jola przyszła i zaczęła mówić jakieś dziwne rzeczy. Nagle zobaczyłem, że jej twarz i oczy mają nienaturalny wyraz. Przerwałem jej i powiedziałem, że pomóc może jej jedynie właśnie ksiądz Michał – wspomina wikary.
Spotkania z egzorcystą trwają już ponad dwa lata. Pani Jola od pół roku jest już w dobrej formie. Ustały ataki padaczki, skończyły się nagłe napady agresji i halucynacje.
– Nasze pierwsze spotkania były straszne. Jola musiała uczestniczyć codziennie we mszy świętej. Jej stan był już taki, że nie mogła siedzieć w ławce razem z innymi, bo stawała się niebezpieczna. Nabożeństwo spędzała w zakrystii. Sama nie była jednak w stanie tutaj przyjść. Wnosili ją mąż razem ze szwagrem. Potem odgrywały się sceny niemal jak z filmu. Wiła się po podłodze, z jej ust wydobywał się bełkot i bluźnierstwa, kończyny wyginały się w nienaturalny sposób. Czasem uderzała np. głową w kant stołu. Baliśmy się, że coś sobie zrobi. Po czym po mszy wszystko wracało do normy, a na jej ciele nie było nawet śladu po uderzeniach – opowiada ksiądz Michał.
Wszystko przez przodków
Po wielu miesiącach wspólnych modlitw okazało się, że pani Jola cierpi za grzechy swoich przodków. Jeden z nich zawiązał podczas jednej z bitew w XIX wieku swoisty pakt z diabłem. To jemu w zamian za ocalenie obiecał duszę. – Skąd wiem? Bo podczas egzorcyzmów udało mi się uczestniczyć w tamtych wydarzeniach. To były krwawe i straszne obrazy – wspomina pani Jola.
Ksiądz Bogdan Rek zdecydował się na taką właśnie formę rekolekcji, bo jak sam mówi, problem jest i wciąż narasta.
– Wielu ludzi zajmuje się rzeczami, którymi nigdy nie powinna się zajmować: wróżbiarstwem, ezoteryką, magią. Mało kto wie ile kłopotów można sobie narobić przez sięganie w te rejony, które dla ludzi zarezerwowane nie są. Potem zaczynają się problemy. O takiej formie opętania mówił nasz inny gość Robert Tekieli. A, że problem narasta, widać po liczbie osób, które zgłaszają do się księdza Michała. Grafik ma wypełniony do kwietnia i to na wszystkie dni tygodnia – mówi ksiądz Bogdan Rek.
(j.sp)