Cyrk w sądzie
Barbara i Marian Siegmundowie mają troje dzieci – syna i dwie córki. Najstarsza Beata na początku lutego skończyła 18 lat. Od urodzenia jest sparaliżowana. Porażenie mózgowe i bezwład wszystkich kończyn to tylko niektóre z jej schorzeń. Oczywiste jest, że sama nie jest w stanie podejmować żadnych decyzji. Rodzice zwrócili się do sądu o ubezwłasnowolnienie pełnoletniej już córki. Bez tego nie mogą podjąć żadnej poważnej decyzji w jej sprawie.
Wniosek do sądu
W dokumencie wysłanym do sądu Marian Siegmund szczegółowo opisał stan zdrowia córki. Wymienił wszystkie choroby i opisał jej zachowanie. – Sygnalizowałem, że Beatka ma kompletnie zniszczony mózg, że nie ma z nią kontaktu, mnie poznaje jedynie po zapachu. Nie pomogło. Przyszło wezwanie, więc trzeba było jechać – mówi pan Marian.
Schodek po schodku
W miniony piątek wodzisławianin wraz córką wsiadł w autobus i pojechał do rybnickiego oddziału Sądu Okręgowego w Gliwicach. Samo przedostanie się do drzwi wejściowych z wózkiem inwalidzkim było sporym problemem. Udało się. Kilka schodów przed budynkiem pokonanych. Teraz trzeba wdrapać się na drugie piętro. – Schodek po schodku i wciągnąłem wózek pod salę rozpraw. Było ciężko, ale jakoś poszło – relacjonuje pan Marian.
Sami wystawili sobie ocenę
Zanim rozpoczęła się rozprawa, pani sędzia zarzuciła mężczyźnie, że niepotrzebnie o sprawie poinformował media. Trwało to kilkanaście minut. Ten zapytał tylko, czy sąd zapoznał się z jego wnioskiem, w którym znajduje się dokładny opis stanu zdrowia córki. – Gdy usłyszałem, że tak, nie miałem więcej pytań. Sąd sam wystawił sobie ocenę – twierdzi pan Marian.
Po chwili pani sędzia zadała jego córce kilka pytań. Beata leżała na wózku, opatulona w gorset usztywniający. Zniecierpliwiona wydawała charakterystyczne pojękiwania.
– To był istny cyrk – mówi Marian Siegmund. – Pani Beato proszę coś powiedzieć, powtarzała kilkakrotnie sędzina. Córka nic. Głowę miała odwróconą w drugą stronę. Zdenerwowałem się, gdy zwrócono nam uwagę, że Beatka się ślini. Myślałem, że nie wytrzymam – relacjonuje mężczyzna.
Nerwy puszczały także jego żonie. – Jedna z osób siedzących obok pani sędzi – prawdopodobnie biegły sądowy – dziwiła się dlaczego narzekamy na postępowanie sądu. Stwierdziła, że skoro chodzimy z Beatką do lekarza, to do sądu też możemy przyjechać – mówi pani Barbara.
Sytuacja ją przerosła
Przesłuchanie zakończone. Kolejna rozprawa już bez udziału osiemnastolatki. W drodze powrotnej do Wodzisławia Beata całą drogę płakała. Sytuacja ją przerosła. – Do domu wróciła wymęczona i strasznie spocona. Mam nadzieję, że nie będzie chora – mówi z żalem Barbara Siegmund.
Tomasz Pawlik,rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gliwicach
W takich przypadkach obowiązuje nas określona procedura. Sędzia za pierwszym razem musi wyznaczyć rozprawę. Jeśli wezwana osoba się nie stawi i przedstawi powody wskazujące na stan zdrowia, to organizowane jest posiedzenie wyjazdowe w domu chorego. Jeśli chodzi o wniosek wysłany do sądu z opisem stanu zdrowia osiemnastolatki, to jestem pewien, że został on uważnie prześledzony. To nie zmienia faktu, że procedur musimy przestrzegać. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to sytuacja komfortowa, ale musimy być w takich przypadkach bardzo ostrożni. Ubezwłasnowolnienie kogokolwiek to bardzo poważna sprawa. Może na tym tle dochodzić do poważnych nadużyć.
Rafał Jabłoński