Tułaczka trwa nadal
Bernadeta Sitek kilka lat mieszkała w opuszczonym domu przy ul. Moszczyńskiej. Przebywała tam z sześciorgiem dzieci i ojcem czwórki z nich, bez ogrzewania i ciepłej wody, w przeraźliwej wilgoci. Pod okna podchodziła woda z pobliskiego zalewiska. Dom znajdujący się na szkodach górniczych zburzono.
Dzięki zaangażowaniu władz gminy i hojności jednej z kobiet w porę całej rodzinie udało się uciec przed kolejną zimą do innego budynku. Ostatnio okazało się, że i ten zniknie z powierzchni ziemi. Co teraz począć? – zastanawia się pani Bernadeta.
Losem rodziny zainteresowaliśmy się w kwietniu 2006 r. Wówczas Bernadeta Sitek z pięciorgiem dzieci i ojcem trójki z nich mieszkali w opuszczonym domu na granicy Mszany i Jastrzębia. Do budynku przy ul. Moszczyńskiej zbliżała się woda pobliskiego zalewiska. Lokatorzy z trudem przetrwali zimę. Zaraz potem pani Bernadeta urodziła szóste dziecko.
Chwile szczęścia
Od tego czasu wspólnie z władzami gminy staraliśmy się znaleźć nowe lokum zapewniające rodzinie bezpieczeństwo. Mieliśmy świadomość, że dom przy Moszczyńskiej zostanie zburzony. Udało się w październiku 2006 r. Jedna z kobiet za niewielką opłatą wynajęła dom przy ul. Wolności. Choć jego stan był nienajlepszy, wewnątrz było ciepło – to najważniejsze.
Problemów ciąg dalszy
Niestety problemy się nie skończyły. Kilka tygodni temu właścicielka budynku otrzymała z kopalni pismo, że również i ten dom będzie zburzony. Pani Bernadeta ponownie nie ma się gdzie podziać. Ponownie także jest w ciąży. W czerwcu ma urodzić siódme dziecko. Na mieszkanie w Mszanie nie ma szans. Kobieta zameldowana jest u matki w Jastrzębiu i to władze tego miasta powinny się problemem zająć.
Potrzeba dużo miejsca
Nad sytuacją rodziny od lat debatuje miejska komisja przydzielająca mieszkania. Efektów na razie nie widać. W Urzędzie Miasta w Jastrzębiu dowiedzieliśmy się, że przydział mieszkania komunalnego w tym przypadku nie wchodzi w grę. Władze miasta obawiają się, że rodzina nie będzie w stanie płacić czynszu. Mówi się o przydziale lokalu socjalnego. Sęk w tym, że wszystkie są niewielkie, a za kilka miesięcy rodzina będzie już dziewięcioosobowa.
– To jest obecnie główny problem. Nie mamy dużych mieszkań socjalnych. Postaramy się jednak coś w tym kierunku zrobić. Decyzja zapadnie w połowie kwietnia – mówi radny Zbigniew Rutkowski, członek wspomnianej komisji.
Rafał Jabłoński