Boli nas ludzka zawiść
Czy spółdzielni socjalnej „Szansa” grozi upadek? Panie ze spółdzielni zaprzeczają. Twierdzą, że część mediów przesadziła, pisząc o dramatycznej sytuacji spółdzielni. – Wcale nie mamy takich marnych szans – zapewniają kobiety. Mimo to w Radlinie można już było usłyszeć hiobowe wieści. Plotki głosiły nawet, że spółdzielnia zamknęła swoją działalność. To nieprawda.
Sprzątają nawet groby
Przy ul. Mariackiej panie prowadzą komis z używanymi ubraniami. Poza tym trudnią się sprzątaniem domów, sprzątają nawet groby. Działają nie tylko w Radlinie. Klientów mają także m.in. w Rybniku, Wodzisławiu i Pszowie. – Pracy żadnej się nie boimy. Możemy pracować ciężko, możemy robić cokolwiek, byleby tylko zarobić na siebie. Niczego innego nie chcemy – zapewnia Bronisława Burcek, jedna z członkiń „Szansy”.
Zarabiamy na siebie
Dorywczych zleceń na razie nie brakuje. Tyle, że to za mało. – Umowa na sprzątanie w jakimś szpitalu, albo na przykład sprzątanie stadionu Odry. Takie zamówienie znacznie ułatwiłoby naszą działalność – wyjaśnia Barbara Szefczyk, szefowa spółdzielni. nie ukrywa ona, że lekko nie jest. Narzeka na ludzką zawiść. – Ludzie dowiedzieli się, że zdobyłyśmy jakieś zamówienia i już im to nie pasuje. Za plecami ironicznie nazywają nas biznesmenkami. To boli. Przecież założyłyśmy spółdzielnię po to, żeby zarabiać na siebie. To chyba lepsze niż siedzenie w domu – mówi.
Muszą sobie radzić same
Prawdziwy test wytrzymałości i zaradności dopiero jednak przed spółdzielnią. Do tej pory była ona objęta pomocą punktu konsultacyjno–doradczego Partnerstwa na Rzecz Rozwoju. Ta zakończyła się jednak z końcem marca. Do tej pory panie korzystały ze sporych udogodnień, dzięki którym spółdzielnia pomyślnie wystartowała. Teraz pomoc się kończy. Panie ze spółdzielni będą musiały radzić sobie same.
Artur Marcisz