Praca czeka na Polaka
Spotkanie pod takim hasłem zorganizowała Teresa Kabut w miejscowym ośrodku kultury pod koniec marca. Frekwencja nie była duża. A szkoda, bo można było tutaj nie tylko uzyskać praktyczne wskazówki dotyczące wyjazdu za granicę, ale także skorzystać ze sprawdzonych ofert pracy. To była prywatna inicjatywa pszowianki.
– Większość moich najbliższych emigrowała. Nie zawsze była to sielanka. Sama tego doświadczyłam. Oczywiście nie zawsze tak jest – opowiada pani Teresa.
Jej pobyt w Londynie trwał tylko miesiąc. Trafiła do hinduskiej rodziny, gdzie pracowała jako pomoc domowa. Pracę załatwiła siostra. Łatwo nie było. I to nie dlatego, że miała dużo obowiązków, ale dlatego, że nie miała prawa opuszczać domu, a odpoczywać mogła jedynie w nocy.
– Nie chciałam zostać. Poznałam egzotyczną dla nas Polaków kulturę, zarobiłam trochę pieniędzy, ale nie chciałam być traktowana jak niewolnik – wspomina.
Inaczej było w przypadku Jakuba Szymańskiego. Jemu też ktoś pomógł znaleźć zatrudnienie. Nie jechał w ciemno. Przez kilka miesięcy pracował w niewielkim irlandzkim miasteczku jako kasjer w sklepie.
– Bez znajomości języka nie radzę jednak wyjeżdżać. Nie można wtedy liczyć na dobrą pracę. No i wszystko jest dobrze, dopóki człowiek nie zacznie chorować. Emigracja jest dla młodych i zdrowych ludzi – opowiadał Jakub.
Wyjazd dał możliwość zarobienia na start w Polsce. Ale o mało nie rozpadł się jego związek.
– Takich par jak my było wiele. I nie chodziło o rozdzielenie. Po prostu jedna osoba chciała wracać do kraju, a druga zostać, bo po prostu zarabiało się dużo lepiej i życie było o wiele prostsze – dodaje.
Spotkanie w Pszowie było pierwszym z całego cyklu.
– Myślę, ze warto je organizować. Wymienić się doświadczeniem, pomóc tym, którzy chcą emigrować, bo to część naszej rzeczywistości – mówi Teresa Kabut.
(j.sp)