Zakład wybudowano bez pozwolenia
Kilka tygodni temu pisaliśmy o wynikach ekspertyz Głównego Instytutu Górnictwa, przeprowadzonych na zlecenie gminy wokół Wytwórni Mas Bitumicznych w Syryni. Potwierdziły one, że gleba wokół zakładu jest skażona ciężkimi węglowodorami niebezpiecznymi dla zdrowia. Ich natężenie w opinii ekspertów wskazuje na to, że źródłem skażenia musiała być wytwórnia. – W zbadanej glebie przekroczenia wartości tych węglowodorów znacznie odstępowały od dopuszczonej normy – wyjaśnia Zbigniew Bzowski z GIG-u.
Wójt Czesław Burek zapowiedział wówczas, że po konsultacji z ekspertami podejmie dalsze kroki. Eksperci z GIG-u zalecali kilkumiesięczne badanie powietrza. Gmina na razie jednak zrezygnowała z tej opcji. Burek wyjaśnia, że nie ma sensu dublować innych badań. – Starosta zlecił wytwórni wykonanie przeglądu ekologicznego i dopiero po jego wynikach zdecydujemy, czy robić dodatkowo jakieś inne badania czy nie – wyjaśnia Czesław Burek.
Bo promień za mały…
Starosta rzeczywiście zlecił właścicielowi wytwórni wykonanie takiego przeglądu. Od decyzji tej do Samorządowego Kolegium Odwoławczego odwołali się jednak mieszkańcy Syryni, których domy położone są najbliżej zakładu. Nie podoba im się zasięg jakim objęty ma być przegląd. Starosta zlecił jego wykonanie w promieniu 250 metrów od zakładu. Mieszkańcy chcą jednak, by promień ten wynosił 500 metrów. Tłumaczą, że mniejszy zasięg przeglądu ekologicznego nie będzie obejmował ich domów. Teraz czekają na decyzję SKO.
Burek zapewnia, że jeśli nawet po przeglądzie ekologicznym będą jakieś wątpliwości, to gmina gotowa jest ponownie skorzystać z usług niezależnych ekspertów. – Jak mieszkańcy stwierdzą, że coś zostało pominięte, to zwrócimy się jeszcze raz do GIG-u – zapewnia wójt.
Nie mieli czasu
Przy okazji światło dzienne ujrzała inna sprawa. Michał Gęsty, jeden z mieszkańców, otrzymał pismo z Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, w którym widnieje informacja, że właściciel zakładu Rybnickie Przedsiębiorstwo Robót Drogowych nie posiada zezwoleń na budowę zakładu. – Jak to możliwe, że do tej pory nikt tego nie sprawdził? – pytali zainteresowani mieszkańcy Syryni. Okazuje się, że nikt takiego obowiązku nie miał. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego Piotr Zamarski tłumaczy, że do 1994 roku prawo nie wymagało przetrzymywania dokumentów o pozwoleniu na budowę. Dopiero nowe prawo budowlane z 1994 roku zmieniło ten stan rzeczy. Tyle, że i tak przez blisko 14 lat nikt nie sprawdził czy zakład wymagane pozwolenia posiada. Powiatowy inspektor tłumaczy, że nie było na to czasu, bo instytucja ta była zajęta bieżącymi zadaniami. Jak nas poinformowano, właściciel wytwórni wkrótce ma złożyć wniosek o wydanie niezbędnych zezwoleń. – Wszystko dzieje się tak jak się spodziewaliśmy. Zamiast robić coś konkretnego to sprzątają wszystko pod dywan – kwitują sprawę mieszkańcy Syryni.
Artur Marcisz