Szpitale bez kontraktów
Śląski oddział NFZ-u stwierdził, że szpitale nie spełniły wymogów formalnych i konkurs unieważnił. Innego zdania na temat poczynań funduszu są dyrektorzy. Według nich zarzuty są nieuzasadnione.
– Nie po stronie szpitali wina leży. Urzędnicy z NFZ – u nie uwzględnili nam umowy na oddział ortopedyczny, bo nie było zaświadczenia, że tomograf w Rybniku działa przez 24 godziny. Nie wystarczyła informacja, że jest dostęp do tomografu. Z kolei w przypadku oddziału noworodków zakwestionowano, że zamiast strzykawek automatycznych wpisaliśmy pompę infuzyjną. Ale przecież to tak jakby mówić o aucie i o samochodzie. Nie ma żadnej różnicy. Należałoby się zastanowić nad kompetencjami ludzi z NFZ -u – tłumaczy Zenon Barteczko, zastępca dyrektora ds. lecznictwa.
Zarówno szpital w Wodzisławiu jak i w Rydułtowach zmuszone były na najbliższy kwartał podpisać aneksy do umowy. Nie są one korzystne dla placówek, bo wartość tzw. punktu rozliczeniowego utrzymuje się na poziomie z lipca ubiegłego roku i wynosi około 51 zł, zamiast 56 zł. Do tego wraz z nowym rokiem nie będzie już drugiego strumienia dofinansowania z NFZ-u, za wykonane usługi, który pokrywał podwyżki dla pracowników.
– Sytuacji, w której się znaleźliśmy nie odczują pacjenci. Na zabiegi pieniądze będą. Tyle tylko, że wpłynie ich do kasy szpitala mniej. Skąd weźmiemy fundusze na podwyżki dla personelu, na razie trudno powiedzieć – mówi Bożena Capek, dyrektorka szpitala w Rydułtowach.
Tymczasem 5 stycznia rozpoczęła się akcja protestacyjna Regionu Śląskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy skierowana przeciw działaniom NFZ-u. Medycy sprzeciwiają się obniżeniu środków na lecznictwo szpitalne, mimo wzrostu składki zdrowotnej. Na razie protest opiera się głównie na akcji ulotkowej i plakatowej. OZLL grozi jednak strajkiem, jeśli NFZ nie zwiększy nakładów finansowych od drugiego kwartału 2009 roku.
(j.sp)