Dlaczego na peryferiach nie ma ozdób?
Na pszowskim rynku jest sporo świątecznych ozdób, a na obrzeżach miasta ani jednej
Wprawdzie święta się już skończyły, jednak pszowskim radnym nie dają spokoju świąteczne dekoracje w mieście. – Dlaczego na jednym odcinku jest tych ozdób bardzo dużo, a gdzie indziej znowu wcale – denerwował się na sesji rady miasta, radny Ignacy Baszton. – Uważam, że nasze miasto jest gustownie udekorowane, ale nierozważnie. Są takie miejsca, gdzie nie ma zupełnie nic – argumentował radny. Jak mówił, często przejeżdża ulicami miasta i zwraca uwagę na rozdysponowanie światełek. – Na przykład takie Pszowskie Doły to chyba siódme koło u wozu dla miasta. Nie ma tam nic, ani jednej dekoracji – dodał Ignacy Baszton. W tym roku Pszów przeznaczył około 30 tys. na zakup nowych ozdób, ale i tak nie starczyło na upiększenie całego miasta. – To tak jak z krótką kołdrą. Jak z jednej strony się pociągnie, to z drugiej brakuje. Co roku staramy się upiększać na święta jak najwięcej miejsc, a jest to naprawdę niemały wydatek, bo dekoracja jednego takiego słupa kosztuje około tysiąca złotych. I pewnie zawsze będzie ktoś niezadowolony – tłumaczył Marek Hawel, burmistrz Pszowa.
Radny Baszton uważał, że problem tkwi nie w ilości, ale w nierozsądnym zawieszaniu ozdób. – Kto za to odpowiada? Ja mogę się tym chętnie zająć. Policzę słupy i rozdzielę to tak, żeby to jakoś wyglądało – przekonywał Ignacy Baszton. Dodał też, że miasto powinno docenić w jakiś sposób tych, którzy dekorują swoje domy na święta. – Niektórzy naprawdę bardzo się starają. Powinni otrzymać jakieś podziękowania albo dyplomy od miasta, żeby wiedzieli, że ten ich trud się opłaca, że ktoś to potrafi docenić – mówił radny Baszton.
(izis)