Bez znaleźnego
Pracownicy firmy budowlanej, którzy latem znaleźli złote monety domagali się od prezydenta znaleźnego. Tymczasem zajęła się nimi prokuratura. Podejrzewano, że mężczyźni chcieli nielegalnie spieniężyć skarb.
Pod koniec sierpnia ubiegłego roku pracownicy firmy budującej kanalizację dokonali wyjątkowego odkrycia. Wykonując przyłącze do jednego z domów, znaleźli 39 złotych monet. Eksponaty były zamurowane wokół kratki ściekowej znajdującej się pod starą wanną. Natychmiast udali się do muzeum, pytając dyrektora tej instytucji, Sławomira Kulpę, o wartość znaleziska. Ten był ciekaw, skąd pochodzą owe monety i udał się na miejsce wraz z budowlańcami. Zjawił się tam także, prezydent Mieczysław Kieca, komendant straży miejskiej Janusz Lipiński i nasz dziennikarz. Monety trafiły do wodzisławskiego muzeum.
Już kilkanaście dni później osoby, które znalazły monety, zwróciły się na piśmie do prezydenta, żądając znaleźnego. Prezydent nie zamierzał płacić i na pismo nie odpowiedział. Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu. Sprawdzano czy pracownicy firmy nie działali w celu zawłaszczenia skarbu i jego sprzedaży. Zastanawiano się, dlaczego mężczyźni natychmiast nie zwrócili monet właścicielowi budynku, dlaczego za wszelką cenę chcieli dowiedzieć się ile monety są warte.
Ostatecznie prokuratura sprawę umorzyła i zdecydowała, że monety są własnością osoby, która sprzedała budynek obecnemu właścicielowi.
Rafał Jabłoński