Wizytówka Połomi z ruiną w tle
Opieszałość i obojętność urzędników, niedokończone inwestycje, dofinansowania do przyłączy kanalizacyjnych, brak chodnika, właściwego oznakowania drogi i budowa A1 – te tematy raz po raz pojawiały się na zebraniu wiejskim w Połomi. Spotkanie odbyło się w samo południe, w minioną niedzielę.
– Pytałem w gminie o naszą drogę i bez odpowiedzi. Dlaczego nie zostaliśmy poinformowani z urzędu, tylko sami musimy się dowiadywać? Dlaczego to my musimy chodzić i tyrać, urzędnicy nie mają obowiązku powiadamiania nas? – denerwował się jeden z mieszkańców. W podobnym tonie wypowiadał się inny: – Cztery lata temu złożyłem wniosek o ujęcie mojej działki w planie zagospodarowania przestrzennego. Złożyłem pismo w urzędzie, opłaciłem znaczki i nic. Żadnego odzewu, żadnej informacji. Jak tak może być? – pytał mieszkaniec Połomi. . – Nie wiem, na jakim etapie jest pana wniosek. Nie odpowiem teraz na to pytanie. Zapraszam do siebie, pokój nr 27 – odpowiedziała na to Aleksandra Tkocz, kierownik referatu planowania i inwestycji w Urzędzie Gminy Mszana.
Lepiej dać dzielnicowemu
Jerzy Grzegoszczyk, wójt gminy Mszana, podsumował ubiegły rok. Wyliczał inwestycje w miejscowości, mówił też o problemach. – Czy agronomówka jest jeszcze własnością gminy? Ile wynosi tam czynsz? Ile gmina dopłaca do linii autobusowej 104? Ile kosztuje utrzymanie straży miejskiej? – pytał Stanisław Woryna z Połomi. – Od listopada nie mamy straży miejskiej, a to dlatego, że Wodzisław wypowiedział nam umowę – odpowiadał wójt Grzegoszczyk. – Do tej pory było tak, że płaciliśmy za utrzymanie straży 65 tysięcy złotych, ale pieniądze z mandatów, kwota około 23–27 tysięcy złotych, spływała do gminy. Zakwestionowała to Regionalna Izba Obrachunkowa. Ostatecznie wynegocjowaliśmy 53 tysięcy złotych – dodał wójt. Ludzie przyjęli to sceptycznie. – Jakie oni nam bezpieczeństwo zapewniają? Po co nam straż? Czy nie lepiej byłoby dofinansować dzielnicowego, przejechałby kilka razy przez gminę i byłoby to może lepsze rozwiązanie – pytali mieszkańcy. Zgłaszali także inne problemy: utrzymanie dróg prywatnych, zmiany w planach zagospodarowania przestrzennego, a także wycinka drzew przy drogach. Chodzi głównie o topole przy ulicy Wolności. – Jest to droga wojewódzka. W połowie stycznia miałem mieć spotkanie w tej sprawie z Zarządem Dróg Wojewódzkich, ale niestety nic z tego nie wyszło – odpowiedział Jerzy Grzegoszczyk.
Wyrywali sobiemikrofon
Sprawozdanie z pracy Rady Gminy w minionym roku zdał Janusz Krzyżok, wiceprzewodniczący rady. Mieszkańców raczej mało interesowała ilość sesji, czy podjętych uchwał. Pytali m.in. o dług gminy. Na to pytanie jednak nikt z władz nie odpowiedział od razu, a niewiedza została obrócona w żart. – Jesteśmy przecież kolegami. Mam tu tego dużo w tej teczce, zaraz ci odpowiem – zwrócił się ze śmiechem do pytającego go Stanisława Woryny Janusz Krzyżok. Podczas kiedy jedni publicznie deklarowali koleżeństwo, inni wręcz odwrotnie. Alojzy Wita, barwna postać w radzie gminy, a zarazem członek rady sołeckiej, miał pretensje do Stanisławy Rduch, sołtysa Połomi, że nikt go nie powiadomił o zebraniu. – Jak to może być, że decyzja o spotkaniu mieszkańców została podjęta bez wiedzy rady sołeckiej? Przecież zostałem do tej rady wybrany i mam prawo wiedzieć. A o zebraniu dowiedziałem się od księdza w kościele! – grzmiał radny Wita. – Trzeba było szybko zwołać zebranie, szybko podjąć decyzję, nie było czasu – tłumaczyła sołtys Rduch. Dlaczego nie chciała na zebraniu radnego Wity? Na to pytanie mieszkańcy nie usłyszeli odpowiedzi. Tego jednak, jakie w radzie sołeckiej panują stosunki, mogli się jedynie domyśleć obserwując jak to pani sołtys z radnym Witą wyrywają sobie mikrofon.
Plany są
W atmosferze setek problemów powiało Europą, kiedy to Janusz Wita, zastępca wójta, przedstawił multimedialną prezentację na temat Planu Odnowy Miejscowości Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich 2007–2013. Mówił o możliwościach rozwoju i pozyskania pieniędzy. Mieszkańcy Połomi wysłuchali z uwagą, ale odnieśli się nieco sceptycznie. Projekt budowy nowej szatni dla klubu piłkarskiego w Połomi i tak leży w szafie, bo nie ma pieniędzy. Strażacy próżno czekają na nową remizę, a w centrum wsi od wielu lat straszą dwa zrujnowane budynki starej szkoły i starego probostwa.
Iza Salamon