Chcę tylko dachu nad głową
Pani Maria mieszka przy ul. Radoszowskiej, choć bardziej pasowałoby tutaj słowo wegetuje. Zajmuje dwa pomieszczenia w niewielkim domu, który nadaje się wyłącznie do rozbiórki. Trafiła tutaj dwa lata temu. Kiedy sprzedała swoje mieszkanie na Orłowcu i spłaciła wszystkie długi, nie wystarczyło już na kupno nowego lokum.
Wszystko przez długi
Przygarnęła ją współwłaścicielka budynku przy ul. Radoszowskiej. Kobiety dobrze się znały, bo dawniej pani Maria mieszkała w domu obok.
– Rodzinny dom sprzedałam wiele lat temu. Zamieszkałam na osiedlu Orłowiec. Najpierw w mieszkaniu czteropokojowym, a potem przenosiłam się do coraz mniejszych. Nie było mnie stać na ich utrzymanie. Za 600 zł emerytury niewiele można – opowiada kobieta.
Pani Maria wpadła w spiralę długów. Potem już coraz ciężej było się z nich wyplątać. Stąd decyzja o sprzedaży mieszkania. Tyle, że kobieta nie miała się dokąd wyprowadzić.
Problemy się mnożą
Zwróciła się do władz miasta o przyznanie lokalu komunalnego, ale wówczas jej prośba spotkała się z odmową.
– Usłyszałam, że skoro sprzedałam mieszkanie, to mam na zakup nowego. Tylko, że po spłacie zadłużenia zostało mi niewiele. Trafiłam na ul. Radoszowską – wspomina Maria Twardzik.
Warunki były fatalne. Pomieszczenia nie były ogrzewane, wszędzie była wilgoć. Na wybrzydzanie nie było jednak czasu. Kobieta wyremontowała wszystko na swój koszt, byle tylko mieć jakiś dach nad głową. W starych, zniszczonych pomieszczeniach efekt był krótkotrwały. Wilgoć jest tak duża, że mokre są wszystkie meble, a na ścianach widoczny jest grzyb. Strop popękał i może w każdej chwili spaść.
Do tego zaczął się konflikt ze współwłaścicielką, która również mieszka w domu. Według pani Marii zamknęła dostęp do łazienki, potem nie płaciła za prąd i w końcu go odcięli.
– Ja dawałam jej pieniądze na opłaty. Tylko, że one nigdy nie były wpłacane – twierdzi starsza pani.
Wersja właścicieli jest jednak taka, że to pani Maria narobiła długów i dlatego odcięto prąd.
Starsza pani na bruk
Teraz kobieta ma jeszcze jeden problem. Grozi jej eksmisja. Dom z powodu szkód górniczych przeznaczono do rozbiórki.
– Gdzie ja się podzieję? Jestem już stara. Nie mogę mieszkać pod mostem – płacze lokatorka.
Urzędnicy z Rydułtów sprawę pani Marii znają bardzo dobrze. Proponowali kobiecie, aby zgodziła się na zamieszkanie w domu spokojnej starości.
– Pani Twardzik trochę na własne życzenie wpędziła się w kłopoty. Próbowaliśmy ją przekonać, że dom spokojnej starości to dobre rozwiązanie, bo miałaby tam opiekę. Niestety kobieta nie chciała się na to zgodzić – opowiada Kornelia Newy, burmistrz Rydułtów.
– Może jestem stara, ale nie chora. Ja sobie doskonale radzę. Potrzebuję tylko dachu nad głową – tłumaczy Maria Twardzik.
Nowe lokum już w kwietniu
Dzięki inicjatywie pani burmistrz udało się przekonać właścicieli, aby do chwili wyremontowania mieszkania komunalnego kobieta mogła jeszcze w budynku przy ul. Radoszowskiej pozostać.
– W kwietniu pani Maria otrzyma klucze do nowego lokum. To będzie tylko jeden pokój, ale suchy i ciepły. Trwają tam prace remontowe – mówi Kornelia Newy.
– Nic więcej nie potrzebuję. Te kilka tygodni jeszcze wytrzymam w tych warunkach – dodaje Maria Twardzik.
(j.sp)