Miał zaledwie 30 lat
Do tragicznego zdarzenia doszło w czwartek, 16 kwietnia, przy ul. Radlińskiej. Około godz. 9.30 klienci sklepu ALDI zauważyli dym wydobywający się z pustostanu znajdującego się przy parkingu marketu. – Na początku myślałam, że ktoś spala liście i gałęzie po zimie. Dym wydobywał się zza drzew stojących przed budynkiem. Kiedy był on już bardzo duży, zauważyli go inni i zaalarmowali straż – relacjonuje Katarzyna Cumkała.
Już nie żył
Po kilku minutach na miejscu pojawili się strażacy. W jednym z pomieszczeń na parterze paliły się stare meble. Wśród nich na tapczanie leżały zwłoki trzydziestoletniego Stanisława W. z Wodzisławia. Jak ustalono, nie miał on stałego miejsca zamieszkania, był bezdomnym. – Skala pożaru nie była duża, choć zadymienie było spore. Ciało nie uległo spaleniu, jednak nie było już oznak życia. Wezwany przez nas lekarz stwierdził zgon – mówi Marek Misiura, zastępca komendanta Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Wodzisławiu.
Nie wiadomo czy był sam
Na pytanie co było przyczyną śmierci ma dać odpowiedź sekcja zwłok, którą zlecił prokurator. Wiadomo jedynie, że zaprószenie ognia nie nastąpiło podczas dogrzewania pomieszczenia. Znajdował się tutaj stalowy piecyk, jednak nie był on w tym czasie używany. Na razie nie wiadomo, czy doszło do zaczadzenia, czy mężczyzna był trzeźwy. Być może policjantom uda się także ustalić, czy na krótko przed pojawieniem się ognia Stanisław W. był sam. Nie jest bowiem tajemnicą, że budynek, o którym mowa odwiedzało znacznie więcej bezdomnych.
(raj)