Dom oszustki pod młotek
Gmina odzyskuje środki, które w latach 1996-2000 wyprowadziła z urzędu Monika T., ówczesny pracownik referatu finansowego gminy. Przypomnijmy, że głośna sprawa ujrzała światło dzienne przed ponad ośmioma laty. Zastępcy skarbnika udowodniono wyprowadzenie 578 tys. zł. Na mocy wyroku sądowego oskarżona została skazana na 5 lat pozbawienia wolności i zwrot wyprowadzonych z urzędu pieniędzy.
Wójt ich nie wyrzuci
W ubiegłym roku urzędowi gminy po raz pierwszy udało się odzyskać większą sumę wyprowadzonych środków. Poprzez postępowanie komornicze gmina przejęła cztery działki o łącznej wartości nieco ponad 130 tys. zł Obecnie była pracownica gminy zalega urzędowi jeszcze kwotę 441 tys. zł. Z odsetkami kwota ta może urosnąć nawet do miliona złotych. Wójt uważa, że teraz ściąganie skradzionych środków będzie łatwiejsze. – Sąd uwzględnił współodpowiedzialność finansową jej męża, toteż nie będzie przeszkód, by przejąć majątek, który należy również do niego – wyjaśnia wójt. Komornik sądowy zlecił już oszacowanie wartości domu, w którym mieszkają państwo T. Zostało już ono wykonane, ale komornik czeka na jego uprawomocnienie. – Po uprawomocnieniu oszacowania będziemy mogli nieruchomość wystawić na licytację. Jeśli po dwukrotnej próbie sprzedaży nie będzie na nią chętnych, wówczas nieruchomość może przejąć wierzyciel – wyjaśnia Piotr Szweda, komornik sądowy przy Sądzie Rejonowym w Wodzisławiu. W gminie potwierdzają, że jeśli licytacje nie odniosą skutku, wówczas przejmą budynek wraz z lokatorami. – Nie będziemy nikogo wyrzucać, bo musielibyśmy zapewnić w takim wypadku lokal zastępczy. Po prostu ci państwo będą płacić czynsz – wyjaśnia wójt.
Jak to zrobiła?
Monika T. okradała budżet gminy przez wiele lat. Długo jej oszustwa nie wyszły na jaw. Nieprawidłowości nie wykryto nawet podczas kontroli Regionalnej Izby Obrachunkowej. Wykorzystała do swoich oszustw zaufanie jakim darzyli ją inni pracownicy urzędu gminy, przełożeni, a także pracownicy filii Banku Spółdzielczego, która mieści się w budynku urzędu gminy. Przełożonym podsuwała do podpisu odpowiednio spreparowane druczki polecenia wypłaty. Na oryginałach były niższe kwoty niż na kopiach. Na podstawie sfałszowanych kopii pobierała pieniądze w kasie filii Banku Spółdzielczego. Wypłaty dokonywane na nazwiska innych osób miały być należnością za wykonane prace. Monika T. sfałszowane dokumenty niszczyła i pilnowała, by w comiesięcznych bilansach wszystko się zgadzało.
(art)