Zalewają nas ścieki z osiedla!
– Czuje pani ten świąteczny zapach? – takim pytaniem przywitał nas w Wielki Piątek Ireneusz Wrazidło z ulicy Daszyńskiego w Wodzisławiu. – Mieszkam tutaj od około trzydziestu lat i odkąd pamiętam moją działkę często zalewają cuchnące ścieki. Żeby to był jednorazowy przypadek, ale to się zdarza raz za razem! Tutaj nie da się mieszkać – denerwował się wodzisławianin. Jak mówi, poruszał już niebo i ziemię, żeby rozwiązać problem z kanalizacją. Niestety, bez skutku. – Kilka lat temu była tutaj komisja z urzędu miasta. Naobiecywali, że przebudują kanalizację, że coś zmienią, bo tak dalej być nie może i nic. Głucha cisza – dodaje Ireneusz Wrazidło.
Nie było mu do śmiechu
Jego dom jest dość niefortunnie położony, ponieważ od ulicy Tysiąclecia dzieli go niemal pionowy uskok. Tym bardzo stromym podjazdem woda płynie na jego podwórko wartkim strumieniem. Najgorzej, kiedy wybija z pobliskiej studni kanalizacyjnej. – Smród jest nie do opisania. Pytałem urzędników, kto chciałby mieszkać w takich warunkach? – nie kryje wzburzenia mieszkaniec z ulicy Daszyńskiego. Tak też było w nocy przed Wielkim Piątkiem, kiedy rwący potok cuchnącej wody zalał mu całe podwórko, ogród i garaż. Wodzisławianin zadzwonił do straży miejskiej, do wodociągów, a następnie zdenerwowany pobiegł po pomoc do urzędu miasta. – Ale tam już panowała przedświąteczna atmosfera i nie było nikogo, kto by chciał mi pomóc! Na dodatek od jednej z pań usłyszałem, że mam się uśmiechnąć, bo są święta! Odpowiedziałem jej zirytowany, że dobrze, najpierw ona mi pomoże pozbierać odchody z podwórka, a potem to możemy się pośmiać – relacjonuje wydarzenia z Wielkiego Piątku. Przyznaje, że był mocno zdenerwowany i nie panował nad emocjami. Niewiele brakowało, aby w urzędzie miasta doszło do bójki. – No trudno, żebym był spokojny, jak przez moją działkę płynęły śmierdzące ścieki! Ciekawe, jak urzędnicy zachowaliby się na moim miejscu? – kwituje pan Ireneusz.
Tak nie może być
Co na to Wiesław Blutko, prezes Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Wodzisławiu? – Pierwszy raz słyszę o problemach tego mieszkańca – przyznał w rozmowie z nami. Następnie pojechał na ulicę Daszyńskiego, sprawdził i stwierdził, że problem jest poważny. – Rzeczywiście sytuacja się powtarza, dlatego musimy coś z tym zrobić – powiedział prezes Blutko. – Podnoszenie krawężników, czy montowanie kratek ściekowych nic tutaj nie da. Dlatego podjąłem decyzję, że wynajmiemy wóz telewizyjny i wprowadzimy kamerę do rur, żeby zbadać przyczynę wylewania się ścieków. Zator może się zdarzyć raz, ale nie tak często jak u tego mieszkańca ulicy Daszyńskiego. Niewykluczone, że trzeba będzie rozkopać drogę i wymienić rury. Zobaczymy w najbliższych dniach po monitoringu – wyjaśnił prezes Blutko.
Iza Salamon