Merta nie lubi kaloryferów
Kiedyś mirt, czyli po śląsku merta, rósł niemal w każdym domu, szczególnie tam, gdzie były panny na wydaniu. Towarzyszył każdej śląskiej rodzinie w domowych uroczystościach. Był symbolem niewinności, młodości, płodności i czystości. Mirtowe wianki robiło się na roczki, komunie i na wesela. Wielkie donice z dorodną, ciemnozieloną koroną były ozdobą wielu tak zwanych przedsionków. Śródziemnomorska roślina lubi bowiem zacienione, przewiewne miejsca, a zimą uwielbia odpoczywać w chłodzie, podobnie jak oleandry.
Symbol niewinności
– W dzisiejszych domach, przy kaloryferach, jest niestety za ciepło na hodowlę tradycyjnej merty, stąd niestety powoli ona zanika z naszego życia. Jak jeszcze asparagus jako tako przetrwał, to mirt odchodzi w zapomnienie. Podobnie jak konwalie. Jest to jakiś znak czasu – mówi o wymierającej roślinie Marek Szołtysek, autor wielu popularnych książek o Śląsku. – Kiedyś na Boże Ciało wszystkie dziewczyny chodziły w wiankach z merty, mirtowe wianuszki były też nieodłączną częścią Pierwszej Komunii. Dzisiaj mirtu jest jak na lekarstwo, a ludzie często mylą go z bukszpanem, ale to już zupełnie inna roślina – dodaje Marek Szołtysek. Dla podtrzymania tradycji w niektórych domach robi się wianki z pachnącego jałowca, z tui czy innych roślin ozdobnych, ale to nie jest już to, co kiedyś mirtowy wianek. – Dzisiaj ludzie nie lubią zbytniego zachodu z hodowlą roślin. Być może dlatego z ogrodów znikają wysokopienne grusze czy jabłonie. Zanika też merta. Może nie ma jej już w ofertach holenderskich hurtowni? – zastanawia się znawca śląskiej tradycji.
Wianki z konwaliami
Merta wprawdzie zanika ze śląskich domów, jednak, jak mówią znawcy kwiaciarstwa, moda na tradycyjne mirtowe wianki wraca. W tej sytuacji jedynym ratunkiem przed komuniami mogą być kwiaciarnie, gdzie taki mirtowy wianek można po prostu zamówić. – Robimy wianki na roczki, na komunie – mówi Bernadeta Skupień, prowadząca kwiaciarnię w Połomi. – Ludzie zamawiają komunijne wianuszki z mirtu, ale też i z asparagusa. Czasem dodaje się do nich konwalie czy stokrotki – opisuje właścicielka kwiaciarni.
Iza Salamon