Zamieszanie z oznakowaniem
Nowy fotoradar, którego od trzech tygodni używa rydułtowska straż miejska już denerwuje kierowców
Emocje wzbudza ustawianie fotoradaru przy ul. Bema, tuż za znakiem z ograniczeniem prędkości do 30 km/h. – Ja rozumiem, że w terenie zabudowanym trzeba jeździć wolno, ale ten znak chyba zostawiono po remoncie drogi, który był w ubiegłym roku – denerwuje się jeden z kierowców.
Naczelnik Wydziału Komunikacji w Starostwie Powiatowym, Arkadiusz Łuszczak przyznaje, że takie ograniczenie obowiązuje najczęściej w miejscach, gdzie prowadzone są roboty drogowe.
– Jeśli znak został ustawiony w związku z remontem to już dawno przez wykonawcę powinien być usunięty, bo na takich drogach nie wprowadza się tego typu ograniczeń – mówi.
Administrator drogi, Powiatowy Zarząd Dróg ma jednak wytłumaczenie tego typu rozwiązania. Na kilkumetrowym odcinku, tuż przy wysepce, nieopodal sklepu Lidl, są szkody górnicze i stąd wprowadzenie ograniczenia. Urzędnicy według mieszkańców wykazali się chyba jednak nadgorliwością, bo spękana zaledwie i nieco pochylona jezdnia nie jest aż takim zagrożeniem.
– Mamy już podpisaną ugodę z kopalnią. W ciągu najbliższych dwóch tygodni jeśli tylko pogoda pozwoli ten odcinek drogi ma być naprawiony – wyjaśnia Tomasz Kasperuk, zastępca dyrektora PZD.
Po naszym telefonie PZD zaraz za uszkodzonym odcinkiem umieściło kolejny znak o odwołaniu zakazów.
– Nie chcemy, aby straż miejska wykorzystywała to przeciw kierowcom. Ograniczenie wystarczy tylko na tych kilku metrach, a nie na długości aż do najbliższego skrzyżowania – mówi Tomasz Kasperuk.
Tymczasem komendant straży uspokaja, że kierowców, którzy jechali w tym miejscu ponad 30 km/h nie spotkają żadne nieprzyjemności.
– Fotoradar jest ustawiony na 61 kilometrów. Ustawiamy go tutaj, bo to dość niebezpieczne miejsce. Jest tutaj zjazd do sklepu, zatoczka autobusowa, przejście dla pieszych. Wszyscy, którzy nie przekroczyli 61 km/h mogą spać spokojnie zapewnia – Krzysztof Mocarski.
(j.sp)