Zamiast zakładać firmy wolą wyjeżdżać za granicę
Anna Słotwińska-Plewka, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Wodzisławiu, przedstawiła lubomskim radnym problemy rynku pracy.
Pani dyrektor zdała coroczne sprawozdanie z działalności instytucji, której szefuje. Radni dowiedzieli się m.in., że na razie kryzys nie odbija się negatywnie na wodzisławskim rynku pracy. Pani dyrektor przedstawiła również rozwiązania stosowane przez PUP, pomagające podjąć bezrobotnym pracę. Wspomniała więc o szkoleniach, programach stażowych oraz o możliwości otrzymania pożyczki w wysokości 17 tys. zł na rozkręcenie własnego biznesu. – Ta forma cieszy się sporą popularnością, szczególnie wśród młodych ludzi. Bardzo wiele osób do 25. roku życia z tego korzysta, młodzi ludzie się nie boją i zakładają swoje małe firmy – mówi Anna Słotwińska-Plewka.
W Lubomi chętnych na własną firmę brak
Okazuje się jednak, że trend ten omija Lubomię. – Ile osób z terenu gminy Lubomia wnioskowało o dofinansowanie na utworzenie własnego biznesu? – pyta radny Andrzej Godoj. – Nie przypominam sobie, by jakaś osoba z gminy zgłosiła się po dotację na utworzenie własnej firmy – odpowiada pani dyrektor. Z kolei Serafina Zdziebkę interesowało po co wydaje się spore ilości środków na szkolenie młodych, skoro ci i tak wyjeżdżają za granicę. – Tutaj nie znajdują pracy i te pieniądze, które wydaje się na ich wyszkolenie są marnowane – uważa radny Zdziebko. – Większość wyjeżdżających osób deklaruje, że za jakiś czas do kraju wróci. I rzeczywiście te osoby wracają po jakimś czasie, ale co ważne, przywożą ze sobą zupełnie inną kulturę pracy. Dlatego uważam, że nie jest to duży problem – wyjaśnia Słotwińska-Plewka.
Okazuje się jednak, że trend ten omija Lubomię. – Ile osób z terenu gminy Lubomia wnioskowało o dofinansowanie na utworzenie własnego biznesu? – pyta radny Andrzej Godoj. – Nie przypominam sobie, by jakaś osoba z gminy zgłosiła się po dotację na utworzenie własnej firmy – odpowiada pani dyrektor. Z kolei Serafina Zdziebkę interesowało po co wydaje się spore ilości środków na szkolenie młodych, skoro ci i tak wyjeżdżają za granicę. – Tutaj nie znajdują pracy i te pieniądze, które wydaje się na ich wyszkolenie są marnowane – uważa radny Zdziebko. – Większość wyjeżdżających osób deklaruje, że za jakiś czas do kraju wróci. I rzeczywiście te osoby wracają po jakimś czasie, ale co ważne, przywożą ze sobą zupełnie inną kulturę pracy. Dlatego uważam, że nie jest to duży problem – wyjaśnia Słotwińska-Plewka.
Wyjeżdżają bez wykształcenia
Z Lubomi za granicę, szczególnie do Niemiec i Holandii, wyjeżdża spora liczba młodych ludzi. Jak wyjaśniała na jednej z sesji rady gminy Krystyna Suda, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Lubomi, problemem jest to, że wyjeżdżają osoby, które często ukończyły co najwyżej gimnazjum, bądź szkołę średnią i nie myślą o dalszej edukacji czy szkoleniu. – Tutaj dzieci są zainteresowane tylko tym, by osiągnąć wiek 18 lat i wyjechać do Holandii – mówiła pod koniec ubiegłego roku dyrektor Suda.
Z Lubomi za granicę, szczególnie do Niemiec i Holandii, wyjeżdża spora liczba młodych ludzi. Jak wyjaśniała na jednej z sesji rady gminy Krystyna Suda, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Lubomi, problemem jest to, że wyjeżdżają osoby, które często ukończyły co najwyżej gimnazjum, bądź szkołę średnią i nie myślą o dalszej edukacji czy szkoleniu. – Tutaj dzieci są zainteresowane tylko tym, by osiągnąć wiek 18 lat i wyjechać do Holandii – mówiła pod koniec ubiegłego roku dyrektor Suda.
(art)