Na roszczenia za późno
W Pszowie od lat 90-tych kopalnia Rydułtowy-Anna składuje kamień pokopalniany na stożku Wrzosy. Według niektórych radnych miasto powinno pobierać za to opłaty.
Sprawę wywołał podczas ostatniej sesji rady miasta Erwin Rajman. Pytał, dlaczego miasto nie nakłada na kopalnię obciążeń finansowych za zwożenie na hałdę skały płonnej. – Skoro składuje kamień, to powinna za to zapłacić. Jeśli tego nie robi, to dlaczego takiej umowy nie ma? – próbował wyjaśnić sprawę radny. Według niego miastu koło nosa przechodzą miliony.
Zapomniał co podpisywał?
Zapomniał co podpisywał?
Erwin Rajman zapomniał jednak, że to m.in. on podpisał we wrześniu 2001 R. jako członek zarządu miasta Pszów protokół uzgodnień z kopalnią, w którym jasno jest napisane, iż wyraża się zgodę na zagospodarowanie terenów byłych osadników mułowych przy ul. Kraszewskiego, Traugutta oraz stożka Wrzosy. W dokumencie nie ma mowy o tym, że kopalnia chce kamień składować, ale że skałą płonną będzie próbowała przywrócić wyżej wymienione tereny do użytkowania i nie będzie w związku z tym wnosić żadnych opłat. Miasto poszło wówczas na rękę kopalni, która była w tarapatach i nie mogła prowadzić wydobycia właśnie z powodu braku miejsca do składowania kamienia pokopalnianego.
Podstaw prawnych brak
Urzędnicy przekonują także, że nawet jeśli kopalnia zaczęłaby płacić, do budżetu miasta wcale nie trafiłyby miliony. – Pieniądze zostałyby przekazane do Skarbu Państwa. Miasto dostałoby jedynie odpis, a to są naprawdę niewielkie kwoty – tłumaczy Franciszek Sobala, kierownik referatu inwestycji Urzędu Miasta. Zastępca burmistrza miasta Tomasz Dzierżawa podkreśla także, że miasto chciałoby oczywiście pobierać opłaty za składowanie odpadów, ale jest to niemożliwe z przyczyn formalno – prawnych. – Nie mamy podstaw do żadnych żądań, bo kopalnia dysponuje aktualną decyzją na eksploatację hałdy. Można było wysuwać roszczenia podczas negocjacji, ale wówczas zgodzono się, aby teren został zrekultywowany, z czego zresztą kopalnia się wywiązuje – wyjaśnia Tomasz Dzierżawa.
Urzędnicy przekonują także, że nawet jeśli kopalnia zaczęłaby płacić, do budżetu miasta wcale nie trafiłyby miliony. – Pieniądze zostałyby przekazane do Skarbu Państwa. Miasto dostałoby jedynie odpis, a to są naprawdę niewielkie kwoty – tłumaczy Franciszek Sobala, kierownik referatu inwestycji Urzędu Miasta. Zastępca burmistrza miasta Tomasz Dzierżawa podkreśla także, że miasto chciałoby oczywiście pobierać opłaty za składowanie odpadów, ale jest to niemożliwe z przyczyn formalno – prawnych. – Nie mamy podstaw do żadnych żądań, bo kopalnia dysponuje aktualną decyzją na eksploatację hałdy. Można było wysuwać roszczenia podczas negocjacji, ale wówczas zgodzono się, aby teren został zrekultywowany, z czego zresztą kopalnia się wywiązuje – wyjaśnia Tomasz Dzierżawa.
Trzymają rękę na pulsie
Sprawa rekultywacji stożka była analizowana przez radę miasta w ubiegłym roku. W maju odbyły się spotkania z przedstawicielami kopalni. Radni wraz z burmistrzem miasta, Markiem Hawlem mieli okazję dokonać wizji lokalnej. Komisja stwierdziła także, że prace prowadzone przez kopalnię na tym terenie są zgodne z zatwierdzoną dokumentacją. Radni zobowiązali także włodarzy do bieżącego monitorowania i kontroli wykonywanych przez kopalnię prac, co według zapewnień jest czynione. – Od ponad roku nie mieliśmy żadnych skarg od mieszkańców. Poza tym dwukrotnie wydaliśmy negatywną opinię firmom, które chciały eksploatować kamień ze stożka. Tyle jesteśmy w stanie zrobić – dodaje burmistrz.
(j.sp)