Asfaltownia zostanie zamknięta
Decyzja inspektora dotycząca „wstrzymania użytkowania instalacji do produkcji masy bitumicznej” (asfaltu) zapadła 17 sierpnia. Na tę wiadomość mieszkańcy Syryni walczący o likwidację zakładu czekali od miesięcy.
Wydawało się, że sprawa ucichnie. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że zakład działa w zgodzie z prawem i nikomu nie szkodzi. Najpierw przegląd ekologiczny wykonany na zlecenie starostwa powiatowego nie wykazał niczego podejrzanego w produkcji asfaltu. „Zakład nie powoduje ponadnormatywnego oddziaływania na otoczenie w zakresie ochrony środowiska” – czytamy w raporcie. I to mimo że wcześniejsze badania gleby wykonane przez Główny Instytut Górnictwa jednoznacznie wykazały przekroczenia substancji niebezpiecznych dla zdrowia. Pod koniec ubiegłego roku sprawą zajął się Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Wtedy wydał jedynie decyzję o nałożeniu niewysokiej kary finansowej. Rozpoczął również postępowanie zmierzające do ustalenia, czy zamknięcie instalacji będzie konieczne czy nie. Decyzja miała zapaść w lutym tego roku. Rozstrzygnięcie kilkakrotnie odwlekano. Ostatecznie decyzja zapadła w minionym tygodniu i jest ona niekorzystna dla zakładu.
WIOŚ nie miał wyjścia
Kilkakrotnie dawaliśmy szansę zakładowi na poprawę warunków produkcji, niestety powtórne kontrole wykazywały przekroczenia węglowodorów anafilaktycznych i aromatycznych. Jako organ dbający o przestrzeganie przepisów w zakresie ochrony środowiska nie mogliśmy podjąć innej decyzji – tłumaczy Anna Wrześniak, Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska. Co o decyzji WIOŚ sądzą w Rejonowym Przedsiębiorstwie Robót Drogowych w Rybniku, które jest właścicielem asfaltowni, nie wiadomo. Prezes firmy jak i dyrektor zajmujący się problemem, asfaltowni przebywają na urlopach.
Sąsiedzi asfaltowni się cieszą
Z decyzji cieszą się natomiast mieszkańcy Syryni, sąsiadujący z zakładem. – Wreszcie jakaś dobra informacja. Szkoda, że tak późno, dobrze jednak, że w ogóle ktoś miał odwagę, by podjąć taką decyzję – mówi Michał Gęsty, który sąsiaduje z asfaltownią. Mieszkańcy zdają sobie jednak sprawę z tego, że to nie koniec ich batalii o zamknięcie lub przeniesienie zakładu w inne miejsce. WIOŚ daje wytwórni 30 dni na wygaszenie produkcji od daty doręczenia decyzji. Ta ma jednak 14 dni na odwołanie się od decyzji do Głównego Inspektora Ochrony Środowiska w Warszawie. Dopiero po ewentualnym odwołaniu i jego rozpatrzeniu decyzja się uprawomocni. – Napiszę do Generalnego Inspektora by nie miał żadnych skrupułów – mówi Michał Gęsty, który już raz skutecznie interweniował w GIOŚ.
Może się przeniosą w inne miejsce?
W WIOŚ nie ukrywają, że podjęcie decyzji o wstrzymaniu użytkowania instalacji nie było łatwe. – Musimy wziąć pod uwagę, że zakład ten jest pracodawcą – mówi Anna Wrześniak. – Wszyscy przejmują się pracownikami zakładu, ale nie mieszkańcami, których ten zakład przez tyle lat truje – irytuje się Michał Gęsty. Mieszane uczucia mają również w gminie. – Z jednej strony dobrze, że WIOŚ podjął wreszcie decyzję, bo strasznie się to przedłużało. Z drugiej strony zastanawiam się jak to możliwe, że jedne badania nie wykazują, żadnych przekroczeń a inne tak – mówi Maria Fibic, zastępca wójta Lubomi i dodaje, że być może decyzja o zamknięciu zakładu zmusi jego właściciela do przenosin w inne miejsce. Gmina proponuje tereny w Bukowie. – Tam zakład nikomu by nie przeszkadzał, bo to zupełne odludzie – mówi Fibic.
Artur Marcisz