Najpierw nas zalali potem unikali
Z powodu prac na wiadukcie prowadzonych przez budującą autostradę firmę Alpine dom państwa Fijałkowskich z Podbucza został zalany. To było w lipcu. Naprawianie szkody zaczęło się dopiero po naszej interwencji w ubiegłym tygodniu.
Mieszkańcy sąsiadujący z autostradą mają już dość hałasów, kurzu i utrudnień w ruchu. – Bez tego się nie obejdzie i my to rozumiemy. Chcemy autostrady, to musimy przeczekać najgorsze. Gorzej jeśli wykonawca ma nas w głębokim poważaniu – mówi Łukasz Fijałkowski z Podbucza. Ma tu na myśli swoich rodziców, którzy jego zdaniem zostali źle potraktowani przez konsorcjum Alpine budujące autostradę A1.
Mieli załatwić to szybko
W lipcu państwo Teresa i Antoni zostali zalani. Przyczyną były prace ziemne wykonywane podczas budowy jednego z wiaduktów. – Woda i błoto napłynęło tutaj w mgnieniu oka. Zalało wszystko, chodnik, trawniki i piwnice. W niektórych miejscach było nawet pół metra szlamu – mówi pani Teresa. Mieszkańcy Podbucza wystąpili do konsorcjum o odszkodowanie. Na miejscu pojawił się rzeczoznawca i ocenił, że państwu Fijałkowskim należy się prawie 10 tys. zł. Pieniądze miały wpłynąć na konto w ciągu dwóch tygodni. Tak się jednak nie stało. W domu pojawili się przedstawiciele Alpine i poinformowali, że dyrektor nie zgodził się na wypłatę. Zapewnili, że w zamian szkoda zostanie naprawiona. – Najpierw protestowaliśmy, ale potem na to przystaliśmy, licząc na szybkie działanie – mówi pani Teresa.
Nikogo nie zbywamy
Porozumienie osiągnięto 23 września. Przez miesiąc nic się nie działo. – Za każdym razem jak tam dzwoniłem słyszałem, że nie mam do czynienia z cudotwórcami. Deklarowano, że sprawa zostanie załatwiona, jednak do osób za to odpowiedzialnych już dodzwonić się nie mogłem – opowiada pan Antoni.
– Nikogo nie zbywamy i staramy się załatwiać sprawy mieszkańców jak najszybciej – mówi Artur Stoiński, dyrektor Alpine w Wodzisławiu. Zapewnia, że odpowiednia notatka została sporządzona i prace zostaną wykonane. Potwierdza to Aleksander Dziwoki zajmujący się w konsorcjum Alpine kontaktami z mieszkańcami. – Gdyby pogoda dopisywała to byśmy już te prace wykonali. Podwykonawca jest gotowy do pracy. Załatwi sprawę uszkodzonego chodnika, a zaraz potem my na posesji wymienimy kruszywo, które zostało zalane – mówi Dziwoki.
Prace ruszyły jeszcze w dniu naszej interwencji. Szkoda, że tak późno, ponieważ najtrudniejszą pracę mieszkańcy wykonali znacznie wcześniej własnymi siłami.
Rafał Jabłoński